poniedziałek, 29 listopada 2021

Istnieją sytuacje graniczne, podszyte niepokojem i konstelacją obaw, które paraliżują umysł- nie pozwalając ludziom normalnie żyć. Spojrzenie na chorobę i śmierć wydaje się polifoniczne, zważywszy na to, jak biologia potrafi zaskakiwać naukę. Omikron- kolejne przepotwarzanie wirusa z błyskawiczną szybkością rzuciło blady strach na dużą część świata, utrwalając go w poczuciu bezradności. Pomimo ustawianych tam, żywioł pandemii płynie swoim niszczycielskim nurtem. „Smutek stanowi bez wątpienia źródło wszelkiego zła. Gdy nas opanowuje, wywołuje poczucie braku perspektyw”(Nil Sorski). Niepokój o jutro zaczyna się tam, gdzie pytania stają się uwierające, a odpowiedzi przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Przypomina mi się myśl Wiliama Blake’a: „Człowiek, który pragnie lecz nie działa, wywołuje dżumę.” Tą właśnie jest zainfekowana duża część ludzkich społeczności. Jakże absurdalne wydaje się napięcie, między chęcią działania i jednoczesną odmową zrobienia czegokolwiek. „Są ludzie, którzy rozsiewają światło, i są ludzie, którzy wszystko zaciemniają”- pisał Phil Bosmans. Bezradność- słowo wyczerpujące ów stan rzeczy. Tylko codzienność przyjmowana jak dar, pozwala żyć normalnie i nie zadręczać się myślami o kształt jutra. Nadzieja potrafi chronić przed śmiercią i zręcznie usuwa jej oścień. Niepokój o los świata wpisuje się w czas tęsknoty i duchowego przeobrażenia. Eschatologiczne wezwanie Marana Tha jest modlitwą o nadejście Królestwa Bożego i przeobrażenie wszystkiego w ogniu nowej Pięćdziesiątnicy. „Skąd pochodzi człowiek i dokąd idzie ?” Pytanie Pascala zakreśla punkt docelowy- miejsce wolne od cierpienia i śmierci.” Wiara staje się nadzieją rzeczy przyszłych, a „miłość przewyższa wszelki strach.” Za tych ludzi na których życiu położył się cień śmierci i odeszli udręczeni covidem, Kościół zanosi pełną nadziei modlitwę: „Umieść ich, Panie w siedzibach światła i wesela, w namiotach cień dających i wypoczynek, wśród skarbów rozkoszy… tam, gdzie dusze czekają bez cierpień na początek nowego życia i gdzie wszystkie myśli sprawiedliwych zwrócone są ku nagrodzie, która jest im obiecana. Umieść ich w tym regionie, gdzie robotnicy zmęczeni podziwiają raj i gdzie goście weselni czekają na przyjście niebiańskiego Oblubieńca”(Liturgia syryjskich jakobitów).

niedziela, 28 listopada 2021

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby się włamać do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie…(Mt 24,42-51). Chrystus tak wiele razy na kartach Ewangelii zaprasza swoich uczniów do czuwania. W chwilach ważnych decyzji i kluczowych wydarzeń, czuwanie i modlitwa Mistrza przenika sen spowitego ciemnościami świata. Czujność pozwala odkryć przestrzenie spotkania- miejsca naznaczone intensywnością miłosnego zachwytu. Potrzeba czujności w egzystencji którą sprzęgają tytaniczne siły zła, aby proklamować na agorach miast że „Boga nigdzie nie ma”(M. Stirner). Czujność jest jednocześnie pewnego rodzaju orężem do walki ze światem i grzechem. Noc jest królestwem demona, a przeciwstawienie się jej, zwiastuje świt i ostateczny triumf Boga. Ten dzień- to dzień Chrystusa wschodzącego słońca- wydarzenie ostatecznego triumfu życia i światła: Wcielenie, Zmartwychwstanie i Paruzja to wydarzenia których ciemność nocy zostaje przepruta światłem i ogniem. „Pogodna światłości świętej chwały, nieśmiertelnego Ojca niebios, Świętego, Błogosławionego, Jezu Chryste”- słyszymy w hymnie wieczornym świętego Sofroniusza. Chrześcijanin wychodzi ku tej rzeczywistości, podtrzymując w glinianym naczyniu serca płomień wiary. Stąd ta pedagogia nadziei i tęsknoty, gdzie „otchłań serca dąży ku otchłani Boga”(A. Silesius). Wyjście na obrzeża świata, aby odnaleźć schronienie i osiągnąć wewnętrzny spokój. Tylko w takim usposobieniu można cierpliwie wyglądać dnia jutrzenki. Zatem życie chrześcijanina jest czuwaniem i świętą tęsknotą; miłosnym wyczekiwaniem Oblubieńca przychodzącego do swej Oblubienicy- Kościoła. „Przeminą rzeczy widzialne i przyjdzie to, na co czekamy i co jest piękniejsze”( Cyryl Jerozolimski). Brak czujności sprawia, że jesteśmy zaspani i duchowo niezdolni do otwarcia naszego wnętrza na dar łaski. Rzeczywistość nas rozprasza i dokonuje inwazji na nasze zmysły. Krzyk świata próbuje zagłuszyć szept Boga nieustannie szukającego i wołającego Adama. Przypominają mi się słowa francuskiego filozofa i mistyka Gustawa Thibona: „Czujesz, że ci ciasno. Marzysz o ucieczce. Wystrzegaj się jednak miraży. Nie biegnij, by uciec, nie uciekaj od siebie; raczej drąż to ciasne miejsce, które zostało ci dane: znajdziesz tu Boga i wszystko. Bóg nie unosi się na twoim horyzoncie, ale śpi w głębi ciebie. Różność biegnie, a miłość drąży. Jeśli uciekniesz od siebie, twoje więzienie biec będzie z tobą i na wietrze towarzyszącym twojemu biegowi będzie się stawało coraz ciaśniejsze. Jeśli zgłębisz się w sobie, rozszerzy się ono w raj”. W czasie Adwentu wkraczamy po raz kolejny w Chrystusowe misterium. Święty Jan Chryzostom w swojej homilii wskazywał chrześcijanom istotę czuwania i modlitwy: „Niech twój dom będzie kościołem; wstań w środku nocy. W nocy dusza jest czystsza, lżejsza. Zachwycaj się swoim Mistrzem. Jeśli masz dzieci obudź je i niech przyłączą się do ciebie we wspólnej modlitwie.” Jest w tym świeżość myślenia i odczuwania, połączone z pragnieniem wewnętrznej odnowy. Nadejście Królestwa jest ciągle nową i zstępującą rzeczywistością, przenikającą i rozszerzającą od wewnątrz granice naszego świata. „Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas niż wtedy, gdyśmy uwierzyli”(Rz 13, 11). Pan jest blisko ! Nasłuchujemy Jego kroków z oddali; wyostrzamy zmysły; szukamy przestrzeni ciszy, aby w anamnezie liturgii Żyjący, objawił się w całej pełni. „W owym bezpośrednim spotkaniu z Tym, który nadchodzi, człowiek staje się ostatecznie taki, w jakiego przemienia go Boska wieczność”- pisał P. Evdokimov. Niech każdy dzień tego wyjątkowego czasu, przemienia w nas pośpiech w zatrzymanie, niecierpliwość w tęsknotę, smutek w radość, zwątpienie w wiarę- zdolną uchwycić pejzaż wieczności.

piątek, 26 listopada 2021

Historia dziejąca się na naszych oczach jest napęczniała od cichej i zabierającej beztrosko ludzkie istnienia śmierci. Pobrzmiewa tu z oddali pesymistyczny to Schopenhauera: „…wszystko powołane do życia skazane zostało na niezawinione cierpienie.” Pandemia z licznymi mutacjami stygmatyzuje egzystencję wielu społeczności, rozkruszając różnorakie wentyle bezpieczeństwa. Na najbardziej realistyczne scenariusze kładzie się cień jałowych spekulacji i mało optymistycznych diagnoz. Media karmią masy pustymi złudzeniami, brnąc w kanałach kłamstw i mglistych obietnic, doprowadzając do jeszcze większych rozdarć. Joseph de Maistre twierdził, że „człowieka wzmacnia to, co go krępuje.” Czasami czuję się, aż nazbyt skrępowanym tym stanem rzeczy; po ludzku przelewa się we mnie fala rozgoryczenia i wewnętrznego buntu wobec tak dynamicznej rzeczywistości. Skarżę się i szukam pocieszenia w wierze. „Drżenie jest w tym, co w człowieku najlepsze”- mówił Goethe. Świat stał się wielkim szpitalem czekającym na przyjście Boga. Cóż znaczy kruchość życia, jeśli nie towarzyszy człowiekowi perspektywa wieczności ? Cząstka tego ukrytego za zasłoną świata przedziera się podświadomie i próbuje odwrócić uwagę od ciężaru ziemi- ciężaru codziennych trosk. Adwent jest wyjściem na spotkanie wieczności. Przekroczeniem progu niepoznania i odnowieniem świadomości eschatologicznej. Poczuć w sobie drżenie nieśmiertelności, powiew Ducha ożywiający dolinę martwych kości i przemieniający fetor śmierci w cudowny zapach Raju. Jaką trzeba mieć pojemną wyobraźnię, aby ogarnąć wolny od balastu cierpień świat Boga ? Coincidentia oppositorum, czyli tajemnica całości, wyrażona w sakramentalnych aktach Kościoła i tęsknocie przeistoczonej w modlitwę pragnienia. Jakże ponadczasowe zdają się intuicje Bierdiajewa: „Doświadczenie cierpienia prowadzi do religii, ale doświadczenie religijne to już przezwyciężenie cierpienia… Cierpienie nie jest tym, co w świecie najpiękniejsze, albowiem jeszcze piękniejsza będzie twórcza szczęśliwość.” Owo „dziś” Boga żywego, w które człowiek może wejść bez paraliżującego lęku. Jego Pascha staje się wydarzeniem, które przenika czas i przestrzeń. Jakże podrywają mnie słowa starożytnej Homilii paschalnej: „Oto błyszczą święte promienie Chrystusowej światłości…; głęboka i ciemna noc pochłonięta została przez światło, mglista ciemność utonęła w światłości, a ponury cień śmierci sam został przesłonięty cieniem. Życie rozszerzyło się na wszystkie istoty i wszystkie byty napełniły się wszechogarniającym światłem…”

wtorek, 23 listopada 2021

Wśród zgiełku i szaleństw naszej pandemicznej egzystencji, pozostaje margines na twórczy namysł nad drobnymi promykami szczęścia, które przynosi nam wiara. „Tak, życie to rzecz trudna !- czytam u Dostojewskiego- Są w nim chwile, które należy przeżyć w sposób właściwy,
a to jest o wiele ważniejsze niż spóźnienie na spotkanie.” Tak bardzo się śpieszymy i boimy w swojej paraliżującej bezczynności. Pytam za Andre Gide: „Czy ocalenie zależy od usunięcia się w cień ?” Wielu ludzi z powodu namacalności choroby i śmierci, utraciło zdolność do uśmiechu i zdumień pozwalających się wzbijać powyżej trapiącego ich bólu; zwątpienia i podszytego wyrzutem pytania: Dlaczego ? Pośród piętrzących się zewsząd pytań, każdego dnia słońce ukazuje nam przyjście, paruzję, wzejście blasku światła wiekuistego- o czym z taką intensywnością przekonuje nas liturgia. Adwent ze swoją barwną teologią, roztacza w umysłach dzieci Kościoła pełne nadziei przesłanie: Natale solis invicti – Chrystus jest naszym duchowym słońcem ku któremu z tęsknotą spoglądamy. Światło prawdziwe i intensywniejsze niż słońca które zagarniają nasz mętny i rozproszony wzrok. „Obleczenie w słońce można rozumieć jako nadzieję zmartwychwstania”- pisał w Objaśnieniu Apokalipsy Cezary z Arles. Miejsce wschodów i kraina przemienienia w której konglomerat ludzkich obaw zostaje rozświetlony mocą Wcielenia, Zmartwychwstania i Paruzji. Brzmią mi w uszach słowa świętego Pawła: „Teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu. Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas, niż wtedy, gdyśmy uwierzyli. Noc się posunęła, a przybliżył się dzień”(Rz 13,11). Adwent to przebudzenie, aby nie przegapić świtu. Pomimo rozterek otaczającej nas egzystencji, uobecnia się Jego zbawienie i światło epifanii: „Jesteś pełen światła- potężniejszy niż góry odwieczne. Na widok tego wszyscy głupcy wpadają w zamęt”(Ps 76,5).

niedziela, 21 listopada 2021

W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: «Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie». Do niego to odnosi się słowo proroka Izajasza, gdy mówi: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Dla Niego prostujcie ścieżki! (Mt 3,1-3). Z pustyni- miejsca z miejsca naznaczonego tremendum et fascinans rozbrzmiewa tektoniczne przesłanie, że „Bóg jest oszałamiająco bogatą rzeczywistością”(F. Hügel). Na ziemi błogosławieństwa i przekleństwa rezonuje nawoływanie Anioła Pustyni, jakim jest święty Jan Chrzciciel. Intrygujący mężczyzna, pierwowzór pustelnika i ulubiony bohater sztuki, która tak chętnie próbowała unaocznić jego pełne szaleństwa i bezkompromisowości życie. Szelest jego skrzydeł przenika karawanę czasu i zaprasza do wyjścia ku Źródłu. Jego katecheza wstrząsa ludzką obojętnością, wycofaniem i zatrzymaniem się w świecie pozorów, ponieważ z niewiarygodną siła przyciągania nakreśla obraz Boga ukrytego i nadchodzącego: „Boga najczulszych spotkań i Boga, który doświadcza ukrzyżowaną samotnością”(A. Pronzato). Miejsce odludne staje się gościnne dla grzeszników których wiedzie nadzieja na odkupienie win i szansa na przemianę własnego życia. Istnieją jakże budujące świadectwa starożytnych mnichów, mówiące o tym jak dzięki modlitwie, pustynia stawała się miejscem zstępującej strugi światła. „Boska Światłość jest darem przeżycia mistycznego. Jest widzialnym znamieniem boskości, mocami, przez które Bóg się udziela i objawia tym, którzy oczyścili swe serca”(W. Łosski). Przemienienie i tęsknota- dwa słowa klucze stojące u początki adwentowej drogi łaski. Pandemia naznaczyła człowieka „stygmatem izolacji,” zaś liturgiczne oczekiwanie Kościoła, staje się błogosławioną samotnością pośród zgiełku świata. Dopóki człowiek nie osiągnie wewnętrznego pokoju, to będzie smagany piaskiem i wiatrem pustyni. Miał rację święty Hieronim: „Pustynia miłuje ludzi nagich.” Być ogołoconym ze wszystkiego i gotowym na zwiastowanie jak Maryja w zaciszu nazaretańskiego domu. Trzeba przyłożyć ucho „do ziemi, by móc usłyszeć szmer ukrytych źródeł i niewidocznego kiełkowania”(J. Maritain). Dopiero wtedy pustynia otworzy swoje spękane szczeliny i stanie się krainą pragnienia; oazą kroczących po śladach Zbawiciela. „Nadejdzie znów świat i światło dzienne. Słoneczne ciepło jak krew zacznie krążyć w ciałach. Nawet przymykając oczy, będziecie wiedzieli, że was zamieszkało…”(A. Exupery). Potrzebujemy światła które wschodzi na horyzoncie pustyni. Pan, którego zwiastuje Prorok w wielbłądziej skórze, przychodzi z mocą życia, aby otworzyć nasze zaryglowane od środka twierdze i uczynić wszystko nowym. Człowiek ma stać się, jak powie Claudel „nową świątynią, której lamp nie zgasi, ni diamentowych sklepień nie rozdzieli gniew szatana.”

środa, 17 listopada 2021

Pewien mędrzec w swoich modlitwach nieustannie prosił Boga, by zachował go od życia w interesującej epoce. Nie wiem, czy jego westchnienia spotkały się z satysfakcjonującą odpowiedzią, ale bez wątpienia nasza epoka jest nie tyle intersująca, co intrygująca. „Na odwrót, w świecie pozbawionym nagle złudzeń i świateł człowiek czuje się obcy”- pisał A. Camus. Historia dziejąca się na naszych oczach pęcznieje od nadmiaru wrażeń i niepokojących dywagacji. Paradoksalnie historia nigdy nie jest nudna, zawsze coś w jej wnętrzu poddaje się fermentacji czasu i tętniących w nim wydarzeń. Wczesnochrześcijański apologeta Laktancjusz snuł pesymistyczną refleksję o „czasach gdy sprawiedliwość będzie odrzucona, a niewinność uznana za występek, gdy źli powstaną przeciwko dobrym…” Odnajdujemy tu nutę apokaliptyczną i jakże obecną w tekstach liturgii adwentowej. Człowiek przyszłości, którego los stanie się losem Boga. Taką perspektywę nadziei szkicuje również odległy, lecz nie przedawniony w mądrości Orygenes: „Wkraczajmy w nowe życie i wobec Tego, który nas wskrzesił wraz z Chrystusem, ukazujmy się codziennie nowi i, że tak powiem, piękniejsi, gromadząc piękno naszego oblicza w Chrystusie jak w zwierciadle i w Nim oglądając chwałę Pana, przemieniajmy się w ten obraz…” Chrześcijaństwo w czasie Adwentu wyzwala się z przeciętności, letargu i lęku. „Kochać niewidzialnego Boga- to znaczy pasywnie otwierać przed Nim swoje serce i czekać na Jego aktywne objawienie tak, żeby w serce wstępowała energia Bożej miłości”(P. Floreński). Kościół przyobleczony w szatę miłości, staje w postawie wyprostowanej i wygląda nadejścia Pana. „Jak w słowie stwórczym odnajdujemy to, co nadaje stabilność naszej egzystencji, tak w Słowie odkupieńczym my, napiętnowani przez grzech, zostajemy całkowicie odnowieni, stajemy się na nowo istotami poświęconymi, obrazowi w nas zostaje przywrócony pierwotny wygląd, stajemy się na nowo obrazem Słowa, które jest obrazem Ojca”(J. Danielou). Adwent to również czas próby- udźwignięcia otaczającej nas codzienności, którą trzeba otworzyć na powiew Ducha. Życie staje się świętą tęsknotą- epiklezą, aby móc ostatecznie na sposób duchowy począć Boga w sobie. Stać się Miłością- to znaczy odpowiedzią na niepokój spowijający nadchodzące jutro.

poniedziałek, 15 listopada 2021

Powróciłem z rodziną i przyjaciółmi z Francji. Dane nam było w ośrodku duchowości prawosławnej Betania przeżyć kilka cudownych dni, które bez wątpienia można określić czasem duchowych ćwiczeń. Życie liturgiczne skupione wokół Biskupa i we wspólnocie Kościoła uświadamia jak bardzo- pomimo różnorodności języków, tradycji i historii- jesteśmy jedno w miłości Chrystusa i Ewangelii. Człowiek zostaje wzbogacony o nowych przyjaciół, których modlitwa, niczym na orlich skrzydłach, pozwala odkrywać świat głębi i tęsknoty za Bogiem spotkanym i przeżywanym w liturgii „najbardziej ukrytym i najbardziej obecnym”- jak powie św. Augustyn. Jeszcze teraz brzmią mi w uszach słowa hymnu świętego Nektariusza z Eginy, których siła ekspresji otwiera na świt przychodzącego przez łono Maryi Zbawiciela: Agní Parthéne Déspina, Áhrante Theotóke, Hére Nímfi Anímfefte Parthéne Mítir Ánassa, Panéndrosé te póke. Hére Nímfi Anímfefte. W tym miejscu szczególnego promieniowania wiary, rozpoczęliśmy czas oczekiwania i tęsknoty- Adwentu. To, że Pan jest blisko, napełnia twarze jego dzieci i rozpromienia je radością. Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się ! Pan jest blisko ! (Flp 4,4). W świecie zamętu, niepewności i ciągle obecnej pandemii, w sercach rodzi się tęsknota za Tym, który siła miłości potrafi przemienić ten świat; dać pokój i wzniecić żar miłości. Nadstawiamy uszy i słyszymy rezonowanie starotestamentowych proroctw, które obwieszczają misterium przychodzącego Boga. Jahwe szama- Pan jest tam (Ez 48,35) w sercu wspólnoty zgromadzonej wokół ołtarza na którym Ciało wydanego Baranka staje się Pokarmem uzdrowienia i miłości. Przeniknięci pokorą i receptywnością człowieka wiary, pragniemy wołać wraz z „Dziewicą Znaku” wyrażoną na ikonie, noszącą Dziecko w medalionie, wołać z głębin naszego jestestwa: Marana Tha ! https://www.youtube.com/watch?v=4nxiV1UAMbA

niedziela, 7 listopada 2021

Każe wytrysnąć strumieniom na nagich wzgórzach i źródłom wód pośrodku nizin. Zamienię pustynię w pojezierze, a wyschniętą ziemię w wodotryski (Iz 41,18). W kalendarzu liturgicznym zachodniego prawosławia, ostatni tydzień przed rozpoczęciem czasu Adwentu i locus theologicus człowieka naznaczonego napięciem i tęsknotą za pięknem innego świata. „Wieczna godzin rzeka płynie od swego źródła, którym jest wieczne jutro…”- przeczytałem u Migulela de Unamuno. Tylko ludzie wierzący potrafią z właściwą sobie wrażliwością spoglądać na świat, nie będąc przygniecionymi jego ciężarem i stając się uzdolnionymi do odkrywania drzemiących w nim sekretów Boga. „Historia staje się odtąd historią ognia, który Chrystus przyszedł rzucić na ziemię, a który nie przestaje rozpalać dusz; jest historią światłości, ekonomią Ducha Świętego”(O. Clement). Droga nieustannych oddaleń i powrotów w których to dokonuje się tempus operando redimentes. Kiedy Anioł Apokalipsy obwieszcza, że „czasu już więcej nie będzie-” to ma na myśli, że chwile odmierzane naszymi ziemskimi zegarami- odnajdą swój najgłębszy sens i spełnienie w tajemnicy wieczności. Tym, co nadaje temu przekonaniu moc, jest niewzruszona wiara. Stopy chrześcijanina mocno stąpają po ziemi, ale dusza, wyrywa się ku niebiańskim przestworzom. Stąd jakiekolwiek niepokoje i nieprzychylne wiatry współczesności, nie są wstanie zmącić tej świętej tęsknoty. „Prawdziwe chrześcijaństwo ma zbyt głębokie korzenie, aby mogło obawiać się wstrząsów czy likwidacji”- diagnozował w ubiegłym wieku Eliade. Chrześcijanie są obywatelami nieba, uświęcając czas i przestrzeń, otwierając powierzchowność na głębię istnienia która drga w Bogu. Pewna pustelniczka z Tebaidy, odpowiedziała świętemu Serapionowi: „Nie siedzę, jestem w podróży.” Te słowa są ciągle aktualne i wyrażają praktyczny charakter chrześcijaństwa. W niezwykle plastyczny sposób urzeczywistniają ową podróż w nieskończoność in sole „z jasności w jasność”(2 Kor 3,18), aby jak przewidywał Makary z Młokosa: „umrzeć w pełnym świetle swego ducha.” Być wiernym Chrystusowi, modląc się słowami starożytnego tekstu Didache: „Niech przyjdzie łaska i przeminie ten świat !”

piątek, 5 listopada 2021

Powstańmy więc ze snu o szarym świtaniu… Od trzech dni dość obficie pada deszcz. Melancholia i tęsknota za promieniami słońca jest aż nazbyt dojmująca. Na parapecie błyskawicznie znikają okruchy chleba o które rywalizują gołębie w szybowaniu ku źródłom pożywienia. Zamykając szczelnie okna zauważyłem biedronki chroniące się w ciepłych i zacisznych zakamarkach mieszkania. Przyroda zapada powolnie w sen, ewokując tym samym nieuchronny proces wchodzenia w śmierć. Descensus ad inferos- zejście w otchłań nieistnienia, gdzie odczuwasz zalegającą zewsząd ciszę. Śniłem kiedyś o momencie mojego odejścia z tego świata. Leżąc bezwładnie pochylali się nade mną obcy ludzie, szeptając mi coś do ucha i zaciągając na moje nagie ciało biały lniany całun. Byłem nieruchomy i pozbawiony władzy nad moim ciałem, a jedynym pokrzepiającym odczuciem było przemieszczające się ciepło- od stóp do głowy. Poruszające przeżycie i stygmatyzujące świadomość przemijania. Aż boje się pomyśleć jak ów sen zinterpretowałby Jung. Człowiek wielokrotnie i mimowolnie wyobraża sobie różne warianty opuszczenia tego świata. „W życiu jedyną pewną rzeczą jest śmierć- pisał w Dzienniku Kierkegaard- czyli jedyna rzecz, o której nie można nic wiedzieć na pewno.” Podświadomość buzuje od zagęszczenia obrazów i symboli. To rodzaj podświadomej asekuracji- budowania w sobie poczucia bezpieczeństwa; otwieranie ostrożnie i po omacku drzwi wiodących do innego świata. Życie wpisane w tętniącą od niespodzianek i kaprysów historię, nabiera zupełnie nowego sensu i znaczenia. Heidegger przekonywał, aby uczynić śmierć częścią życia, stawić jej czoła porzucając szarpiące umysł udręki; aby być w pełni wolnym. Tak intensywnie nagromadzone przemyślenia nie są oderwane od tego, co dzieje się na zewnątrz- pandemii- nienasyconego „Molocha” pochłaniającego tchnienie życia. „Tkwimy w otchłaniach piekła, w których każda chwila jest cudem”(E. Cioran). Zagadka śmierci wymagająca natychmiastowego rozsupłania, przy której to czynności uświadamiamy sobie prawdę, że „śmierć pachnie zmartwychwstaniem.” Znowu słupki umieralności skoczyły, a jedynym wytłumaczeniem tego stanu rzeczy jest ludzka głupota i przewrotnie zbawienna wiara w moc szczepionki. Dotykamy śmierci i jednocześnie wyrywamy się ku życiu. Instynkt samozachowawczy ! Matta el Meskin zapytany przez swojego przyjaciela: „Kim jest nowy człowiek ?” Odpowiedział: „Zmartwychwstanie.”

środa, 3 listopada 2021

Listopadowe zamyślenia skłaniają do uchwycenia się motywu ludzkiej drogi życia. Choć to oczywista prawda, ale każdy człowiek w jakiś sposób jest wędrowcem w znaczeniu dosłownym lub metaforycznym. „Najistotniejszym darem dla człowieka jest droga, którą idzie, aby dość do świata”- malował słowami Exupéry w Twierdzy. Widmo konieczności stygmatyzuje cywilizację wykorzenienia i migracji ! Zmierzamy ku jakimś celom, albo rzeczywistości której namiary nakreśliliśmy na niewidzialnej mapie naszych pragnień i wyobrażeń. Literatura od najdawniejszych czasów przywołuje temat drogi. Człowiek jest mitycznym Ulissesem w drodze do Itaki, a egzystencja naznaczona pasmem sukcesów i niepowodzeń odtwarza Odyseję. W pielgrzymie drzemią rozterki biblijnego Abrahama, który odczytuje jedynie zarys obietnicy i rusza nie bez oporów ku nakreślonej palcem Boga przygodzie wiary. Patriarcha nie jest wolny od pytań, wątpliwości i rozterek. Jego dusza jest spowita lękami. Dzieje Abrahama są jakże odmienne od wędrówki Odyseusza, który ostatecznie dociera do rodzinnej Itaki. „Odyseusz jest archetypem powrotu do siebie, do tego, co własne i znane. Patriarcha jest symbolem bezpowrotnej drogi w nieznane. Tu tkwi przyczyna dramatyzmu jego całego życia- powtarzających się wydarzeń wyjścia, tułaczki, osiedlenia się na pewien czas i ponownego wyruszenia w drogę”- pisał W. Hryniewicz. Błądzenie i odnajdywanie drogi staje się jakże rozpoznawalnym etapem ludzi szczególnie predysponowanych do odmieniającej losy świata misji. Odczytywanie ukrytych znaczeń, poleceń i symboli, staje się domeną tych, którzy mają wyostrzone zmysły i widzą znacznie dalej, niż horyzont za którym pustynia śpiewa pieśń pochwalną śmierci. Szekspir ustami Makbeta do nas mówi: „W drodze do śmierci. Zgaśnij wątłe światło ! Życie jest wędrującym cieniem.” Święty Augustyn określił człowieka jak homo viator, czyli wędrowca zmierzającego ku innemu światu, niosącego w umyśle okruchy wiedzy o pięknie które posiądzie na końcu znojnej wędrówki. Historia dostarcza nam ważnej lekcji. Jesteśmy przygodni i na ziemi obecni tylko przez moment. Wszystko, co naprawdę ważne- dzieje się poza granicą pytań, spojrzeń i myśli. „A wieczność w grzesznym świecie jest bojaźnią i tęsknotą”- pisał Bierdiajew. Paradoksalnie najbardziej intrygujący świat, rozpościera się po drugiej stronie, gdzie pękają wszystkie rozdarcia i obawy; nie jest on powtórzeniem Raju, ale już czymś znaczniej więcej- fenomenem życia promieniującego z ciała przebóstwionego Chrystusa. „Ziemia Obiecana” i „Kraina światłości” do której docierają ci, którzy znaleźli w sobie odwagę do podjęcia mozolnej wędrówki. „Najpiękniejszym uczuciem, jakiego możemy doświadczyć, jest uczucie mistyczne. Jest ono zalążkiem wszelkiej wiarygodnej wiedzy” twierdził Einstein. Gwiaździsta noc- to tytuł jednego z ostatnich obrazów przenikniętych religijną atmosferą, będący projekcją umysłu zatopionego w kontemplacji innego świata który pozostawił Vincent van Gogh. To dzieło ekspresyjne i otwierające przed odbiorcą fantastyczną drogę w zaświaty. Jest w nim wyczuwalna tęsknota za wiecznością. Większą część płaszczyzny obrazu zajmuje niebo na którym układają się spiralne ciała niebieskie- niczym wirującego ognie z romańskiego portalu w Moisac. Badacz sztuki Meyer Schapiro zwrócił uwagę, że obraz ten jest wyrazem „tęsknoty malarza za mistycznym zespoleniem z kosmosem i zbawieniem.” Niewidzialna moc wiary, oddana gwałtownymi pociągnięciami pędzla „rozsiewa już blask życia wiecznego.”

wtorek, 2 listopada 2021

W krainie życia będę widział Boga. Początek listopada naznacza ludzkie myślenie o egzystencji toposem świętości, przemijania i śmierci. Wczoraj stałem przez kilkanaście minut milcząco nad grobem mojego ojca. Słowa wydawały się zbędne, bowiem w umyśle i duszy rozbrzmiewał mi pełen radości troparion Paschy: Χριστὸς ἀνέστη ἐκ νεκρῶν,θανάτῳ θάνατον πατήσας,καὶ τοῖς ἐν τοῖς μνήμασι,ζωὴν χαρισάμενος ! Uczepiłem się nadziei którą tak odważnie proklamuje liturgia. Spacerujemy na cmentarzach przykrytych kołdrą spadających martwych liści i mimowolnie przebija się do nas przesłanie które spowalnia naszą brzemienną od aktywności codzienność. „I pamiętaj, będę tam. Będę w powietrzu. Więc od czasu do czasu, jeśli chcesz ze mną porozmawiać, stój z boku, zamknij oczy i szukaj mnie. Rozmawiajmy ze sobą, ale nie w języku słów”- pisał Terzani w książce Koniec jest moim początkiem. Kategoria czasu i przestrzeni zostaje podporządkowana czemuś na wskroś intuicyjnemu- co wiara określa niezwykle cennie- nadzieja nieśmiertelności ! Fascynujące jest, że chrześcijańska eschatologia utrzymuje się jeszcze i drga w posadach duszy człowieka nowoczesnego, który bardzo często porzucił już sacrum i tęsknotę za miejscem wiecznego odpocznienia. Dla wielu ludzi śmierć i to, co po niej następuje, jest czymś w rodzaju jakiegoś regresu biologicznego- przeobrażenia w materię, a następnie nicość. Dla wielu ludzi śmierć jest czymś natrętnym, deprymującym, odbierającym bez zbędnych pytań wszystko to, do czego człowiek przywykł i co było jego życiowym zabezpieczeniem. U poety Czechowa pojawia się ulotna i pełna realizmu diagnoza nad przemijalnością tego, co cielesne i zdeterminowane światem rzeczy: „Pogardzam wszelką mądrością i błogosławieństwami tego świata. Wszystko jest nieistotne, zmienne, iluzoryczne i zwodnicze, jak miraż. Możesz być dumny, mądry i piękny, ale śmierć zerwie cię z powierzchni ziemi dokładnie tak, jakbyś był szczurem ukrywającym się pod podłogą, a twoje potomstwo, twoja historia, twoje nieśmiertelne geny spłoną lub zamarzną.” W ten pesymistyczny ton ludzi zdanych na projekcje i wyparcia własnego umysłu, wchodzi religia z wizją przyszłości; wyrywa istoty z demonicznego lęku przed pustką, unicestwieniem i zapomnieniem. Chrześcijaństwo jest religią anamnezy- twórczej i świętej pamięci, niosąc swoje dzieci w strumieniu modlitwy i pełnym nadziei forsowaniu bram wieczności. U świętego Jana Maksymowicza odnalazłem słowa które stanowią pewnego rodzaju syntezę rozmyślań o nadziei większej niż śmierć i grób: „Nasz żal z powodu śmierci naszych bliskich byłby niepocieszony i bezgraniczny, gdyby Pan nie dał nam życia wiecznego. Nasze życie nie miałoby sensu, gdyby skończyło się śmiercią… Ale człowiek został stworzony dla nieśmiertelności.”