piątek, 26 listopada 2021

Historia dziejąca się na naszych oczach jest napęczniała od cichej i zabierającej beztrosko ludzkie istnienia śmierci. Pobrzmiewa tu z oddali pesymistyczny to Schopenhauera: „…wszystko powołane do życia skazane zostało na niezawinione cierpienie.” Pandemia z licznymi mutacjami stygmatyzuje egzystencję wielu społeczności, rozkruszając różnorakie wentyle bezpieczeństwa. Na najbardziej realistyczne scenariusze kładzie się cień jałowych spekulacji i mało optymistycznych diagnoz. Media karmią masy pustymi złudzeniami, brnąc w kanałach kłamstw i mglistych obietnic, doprowadzając do jeszcze większych rozdarć. Joseph de Maistre twierdził, że „człowieka wzmacnia to, co go krępuje.” Czasami czuję się, aż nazbyt skrępowanym tym stanem rzeczy; po ludzku przelewa się we mnie fala rozgoryczenia i wewnętrznego buntu wobec tak dynamicznej rzeczywistości. Skarżę się i szukam pocieszenia w wierze. „Drżenie jest w tym, co w człowieku najlepsze”- mówił Goethe. Świat stał się wielkim szpitalem czekającym na przyjście Boga. Cóż znaczy kruchość życia, jeśli nie towarzyszy człowiekowi perspektywa wieczności ? Cząstka tego ukrytego za zasłoną świata przedziera się podświadomie i próbuje odwrócić uwagę od ciężaru ziemi- ciężaru codziennych trosk. Adwent jest wyjściem na spotkanie wieczności. Przekroczeniem progu niepoznania i odnowieniem świadomości eschatologicznej. Poczuć w sobie drżenie nieśmiertelności, powiew Ducha ożywiający dolinę martwych kości i przemieniający fetor śmierci w cudowny zapach Raju. Jaką trzeba mieć pojemną wyobraźnię, aby ogarnąć wolny od balastu cierpień świat Boga ? Coincidentia oppositorum, czyli tajemnica całości, wyrażona w sakramentalnych aktach Kościoła i tęsknocie przeistoczonej w modlitwę pragnienia. Jakże ponadczasowe zdają się intuicje Bierdiajewa: „Doświadczenie cierpienia prowadzi do religii, ale doświadczenie religijne to już przezwyciężenie cierpienia… Cierpienie nie jest tym, co w świecie najpiękniejsze, albowiem jeszcze piękniejsza będzie twórcza szczęśliwość.” Owo „dziś” Boga żywego, w które człowiek może wejść bez paraliżującego lęku. Jego Pascha staje się wydarzeniem, które przenika czas i przestrzeń. Jakże podrywają mnie słowa starożytnej Homilii paschalnej: „Oto błyszczą święte promienie Chrystusowej światłości…; głęboka i ciemna noc pochłonięta została przez światło, mglista ciemność utonęła w światłości, a ponury cień śmierci sam został przesłonięty cieniem. Życie rozszerzyło się na wszystkie istoty i wszystkie byty napełniły się wszechogarniającym światłem…”