"Chmury gęstniały. O trzeciej po południu stało się ciemno jak o zmroku. Niewiarygodne brzemię, które jeszcze nocą w Getsemani zaczęło osuwać się na Jezusa, dosięgło kresu. Od dawna oczekiwał Mesjasz tego ostatniego spotkania ze złem świata, otulającym Go teraz jak czarna zasłona. Naprawdę zstępował w otchłań piekła, przygotowaną rękami ludzkimi. "Eloi, Eloi, lema sabachtani ? Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił ?" W tym okrzyku boleści psalmisty Chrystus wylał całą głębię bezgranicznej udręki. Modlitwy nie dokończył... Obecni na Golgocie nie zrozumieli Jego słów. Żołnierze myśleli, że ukrzyżowany wzywa Heliosa, boga Słońca, a Żydzi ze współbrzmienia głosek dosłyszeli imię proroka Eliasza: "Patrz, woła Eliasza"- powiedział ktoś (Mk 15,34-35). Rozpoczęła się agonia. "Szachena !", "Pić!"- prosił Jezus. Jeden z żołnierzy, ogarniety litością, podbiegł do dzbana z kwaśnym winem, zwanym "posca", które żołnierze zawsze nosili z sobą, i umoczywszy gąbkę, podał na włóczni Umierającemu. Bardziej nieczuli powstrzymywali go: "Poczekaj ! Zobaczymy ,czy przyjdzie Eliasz, aby Go wybawić" (Mt 27,49). Gdy tylko płyn zwilżył zapiekłe wargi, Jezus wyrzekł: "Wykonało się". Wiedział, że śmierć jest tuż obok, i znowu zaczął się modlić, powtarzając słowa, których wymawiania przed snem nauczyła Go Matka: "Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego"... (Łk 23,46). Nagle z ust Cierpiącego wyrwał się krzyk. Potem głowa opadła Mu na piersi. Serce przestało bić. Nie żył. Syn Człowieczy wypił kielich do dna. W tej samej chwili ludzie poczuli, jak ziemia zadrżała, i zobaczyli, że pękają kamienie. Powietrze było duszne jak przed burzą. Centurion, który od dłuższego czasu wpatrywał się w twarz Ukrzyżowanego, zawołał: "Prawdziwie, ten Człowiek - to syn Boży". Coś niezwykle tajemniczego musiał dojrzeć Rzymianin w ostatnich minutach męki. Groźne zjawiska przyrody podziałały na wszystkich przygnębiająco. Ludzie wracali do miasta zmieszani i przestraszeni. Bili się w piersi na znak żalu, przeczuwając, że stała się rzecz straszliwa. Na tle posępnego nieba wznosiły się kontury trzech krzyży. Mówiły one nie tylko o okrucieństwie i złości ludzkiej. Odtąd narzędzie kaźni stanie się symbolem Odkupienia, symbolem ofiarnej miłości Boga do upadłego człowieka..."
o. Aleksander Mień "Syn Człowieczy".