niedziela, 8 listopada 2020

Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz tłum zgiełkliwy, rzekł: «Usuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi». A oni wyśmiewali Go. Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała. Wieść o tym rozeszła się po całej tamtejszej okolicy (Mt 9, 23-25).
To jedna z najpiękniejszych scen zapisanych w Ewangelii. Za każdym razem kiedy ją czytam, poddaję się temu samemu zdumieniu które towarzyszyło trzem apostołom- świadkom przywrócenia do życia zamkniętej w śnie śmierci dziewczynki. Jaka gradacja emocji, jakie napięcie towarzyszy obserwatorom tej sceny z zewnątrz. Wszystko wydaje się takie nieprawdopodobne- nasycone łzami i bólem rozpaczy, a w ostatecznym akordzie szczęściem. Chrystus potrafi zbudować napięcie, wprowadzić człowieka w przestrzeń nasyconą nadzieją i życiem. Śmierć wobec Niego staje się bezradna, wycofana, odarta z przerażającej i niszczącej aury; nie ma już ona władzy nad człowiekiem. Thanatos odwraca swe paraliżujące spojrzenie; staje się spolegliwy i przeobraża się, jak mawiał św. Franciszek w naszą siostrę. „Bądź zawsze takim, jakim chciałbyś być przy swojej śmierci”- pouczał św. I. Brianczaninow. Ewangelia niesie przesłanie pełne nieśmiertelności, jest opowieścią o Bożej miłości- czułości Tego, który jest „Zmartwychwstaniem i Życiem.” Jakże trudno temu paschalnemu przesłaniu przebić się lęk tego świata, paraliżujące „fatum” człowieka w którym tli się resztka wiary w prymat życia nad śmiercią. „Naprzeciw śmierci jesteśmy jak dzieci. Zakłamujemy jej doświadczenie. Wycinamy dziury w dyniach, usiłujemy zminimalizować jej przerażającą magię. Załatwiamy śmierć śmiechem. Przede wszystkim udajemy że jej nie ma. Toteż przestała dokuczać nam jej stała obecność. Odczarowano ją w poliklinikach i korporacjach farmaceutycznych, uznając za dolegliwość...”(P. Nowak). Skupiliśmy się na życiu- tu i teraz- zapominając o nieuniknionych dla każdego objęciach śmierci i drugiej stronie brzegu, na który nas kiedyś przeprawi nie mityczny Charon, lecz przewoźnik spowity światłością Chrystus. „W szpitalu można zrozumieć, jaką wartość ma zdrowie, ile znaczy życie, jak człowiek sam w sobie jest mały, a jak wielki staje się z Bogiem. Człowiek jest również słaby w swoich osiągnięciach, cudownej technologii i geniuszu. Jego cuda są bardzo niewielkie. Bóg natomiast pozostaje w swoich porażkach, w śmierci i w pozornych niepowodzeniach. Życie podarowane przez człowieka zawsze kończy się śmiercią. Śmierć którą dopuszcza Bóg, zawsze prowadzi do życia i wieczności” (N. Chatzinikolaou). Ewangelia odsłania piękno nieśmiertelności- ziarno nowego istnienia, poczucie ufności i głębię wiary w to, że ostatnie słowo należy do Życia !