środa, 25 listopada 2020

Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawiajcie się jemu. Wiecie, że te same cierpienia ponoszą wasi bracia na świecie. A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje. Jemu chwała i moc na wieki wieków. Amen (1 P 5,9- 11).
Świat zajętych i skoncentrowanych na sobie ludzi staje się przestrzenią duchowej walki. Człowiek przestał pilnować własnego serca, czuwanie zastępując bezrefleksyjnym wychodzeniem naprzeciw zakamuflowanego i migotliwie nęcącego ciekawość zła. Pośpiech, nerwowość, zmęczenie, indywidualizm i wiara w siłę pieniądza, obnażają, mówią o fizycznej i psychicznej eksploatacji człowieka. „Być inteligentnym oznacza dziś rozumieć wszystko i nie wierzyć w nic.” Rządza posiadania i podekscytowanie coraz to nowymi bodźcami nie przynosi spokoju, ale pogrąża w coraz to bardziej gorączkowej pustce. Czyż naszym celem jest samobójstwo od nadmiaru hedonizmu ? Wielu ludzi przestało autentycznie odczuwać własne życie w Bogu. „Tan świat- twierdził św. Izaak Syryjczyk- nie jest światem Bożym, lecz złudzeniem ludzi, i powszechnie obejmuje oraz wyraża różne popędy, które nazywają się namiętnościami.” Nieprzyjaciel człowieka wykorzystuje namiętności aby czynić z nich zręczną broń w zadawaniu ciosów. Przestrzeń serca stała się poligonem duchowej walki; mocowania, niepewności, samotności i lęku. Diabeł jest niczym przyssany do struktur naszej duszy pasożyt. Z pełną świadomością umieściłem fragment średniowiecznej- reliefowej dekoracji z katedry w Orvieto. Przedstawienie piekła i potępionych wyrzeźbionych przez Maitaniego przebija się do naszej świadomości z plastycznie oddaną prawdą o możliwości diabelskiego zawładnięcia człowiekiem. Tak wiele dramatycznych sytuacji życiowych czyni z ludzkich twarzy lustra w których odbija się parodiujący wszystko uśmiech demona. „Wówczas lęk staje się świadomością, że oto grozi nam wchłonięcie przez „ten świat” będący splotem iluzji, płaskości i pustki. Lęk przeradza się w strach przed Bogiem, który uniemożliwia nam identyfikację ze śmiertelną rozrywką „tego świata”- pisał O. Clement. Tak naprawdę to nie lęk przed Bogiem staje się przerażającym doświadczeniem niemocy, lecz lęk spowodowany obecnością złego przynosi poczucie bezsensu oraz zwątpienia w wartość każdego istnienia wychylonego ku dobru. Być może jak mawiał L. Bloy „są takie miejsca w naszym sercu, które jeszcze nie istnieją, i trzeba, aby przeniknęło tam cierpienie po to, aby były.” Być może doświadczenie tak rozumianego cierpienia otwiera oczy na światło, które przynosi pokonujący zło Zbawiciel. Sięgając infernum można odbić się ku górze. Ciemność nie jest przeznaczeniem stworzenia. „Dla człowieka, który modli się w swoim sercu, cały świat jest Kościołem” (św. Sylwan). Modlitwa połączona z pokorną czujnością serca wyrywa wszystko z łapczywie zagarniających pazurów lwa. Chrześcijaństwo nigdy nie zrezygnowało z postawy czujności i straży serca. Próbowało szukać lekarstwa na ten stan zaślepienia, pułapek i tanich wabików. Szukano siły w Tym, który na Krzyżu przezwyciężył stan duchowego impasu i przyniósł wolność. Chrystus już raz zdeptał głowę nieprzyjaciela, czyniąc świat otaczającą nas rzeczywistość miejsce wyzwolonym- przenikniętym mocą Zmartwychwstania.