czwartek, 12 listopada 2020

Jezus zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: „Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: «Oto tu jest» albo: «tam». Oto bowiem królestwo Boże jest pośród was”. Do uczniów zaś rzekł: „Przyjdzie czas, kiedy zapragniecie ujrzeć choćby jeden z dni Syna Człowieczego, a nie zobaczycie. Powiedzą wam: «Oto tam» lub: «oto tu». Nie chodźcie tam i nie biegnijcie za nimi. Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, świeci od jednego krańca widnokręgu aż do drugiego, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego. Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie”(Łk 17,20-25).
Paradoks czasów ostatecznych polega na tym, że splot wydarzeń (przeszłość, teraźniejszość i przyszłość) staną się częścią wielkiego misterium pozahistorycznego. „Zamyka się czas historyczny, ale sam nie bierze w nim udziału, nie znajdziemy go w kalendarzu, i dlatego nie da się go przepowiedzieć”(P. Evdokimov). Ewangelia nieustannie otwiera oczy i serca wierzących na tęsknotę za życiem wiecznym. „On wszelką nowość przyniósł. Skąd zmierzch tam, gdzie jest Chrystus”- pytał Klemens Aleksandryjski. W czasie ostatecznym dominuje postać przychodzącego Pana zwiastującego nastanie nowej rzeczywistości i towarzyszącym im znakom. „Światłem błyskawicy jest też jednak i światło słońca- pisał O. Casel- które w dzień tak przyjaźnie i miło świeci. Gdy słońce tkwi na jasnym niebie, zwykle nie ma błyskawic. Kiedy jednak z ziemi i wody unoszą się opary i zagęszczają się chmury, kiedy powietrze jest przesycone wilgocią, wówczas migocą błyskawice, w których światło słoneczne, uwiezione w ziemskich oparach, próbuje się wyzwolić. Błyskawica to rozprężenie, uwolnienie po napięciu nie do zniesienia; niszczy, ale też wyzwala. Poprzez zniszczenie wiedzie droga do nowej pogody, a słońce nigdy nie świeci piękniej niż po ciemnej, złowrogiej burzy.” Rzeczywistość eschatologiczna rozszerza grancie naszego czasu i świata. Jest to cześć poważnej, choć jednocześnie radosnej nowiny, proklamowanej przez opieczętowanych miłością na Dzień Sądu. Najbardziej bolesna jest świadomość, że świat jeszcze nie dorósł do takiej ostrości spojrzenia i głębi wiary. Namacalność śmierci rodzi strach przez możliwością odejścia z tego świata. Ludzie duszą się w kamiennych trumnach miast i zastanawiają się coraz intensywniej, czy staną się kolejną nadliczbową częścią tych, których pandemia cicho zabierze. Dla chrześcijan, nadzieja okazuje się silniejsza niż lęk i śmierć; otwiera na życie przemienione które przynosi Syn Człowieczy. Dla wielu jak pisał M. Bierdiajew „wieczność w grzesznym świecie jest bojaźnią i tęsknotą.” Nie możemy uniknąć katastrofy końca i Sądu Ostatecznego, ponieważ jesteśmy uwikłani w kulturę śmierci proklamowaną na dachach świata z pełną świadomością i towarzyszącym jej buntem mas. W otchłaniach ciemności- gdzie płynie rzeka ognia, nienasycony demon konsumuje ludzkie dzieci. Meoniczna wolność wielu ludziom odbiera perspektywę prawdy i nadziei która się uobecnia dzięki Chrystusowi Ukrzyżowanemu i Zmartwychwstałemu. „Istnieje wieczność prawdziwa, pozytywna, rozciągająca się poza czasem i istnieje też inna, negatywna, fałszywa, która mieści się po jego jednej stronie i ta w której giniemy, daleko od zbawienia”(E. Cioran). Chrześcijanin- bez poczucia naiwności- jest człowiekiem nadziei i tęsknoty, przygotowanym na śmierć; wychylonym ku wieczności- istotą pełną oczekiwania !