niedziela, 13 grudnia 2020

Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała (J 1, 26- 27).
Gaudete- adwentową liturgię tęsknoty przeszywa już drżenie radości z bliskości nadejścia Zbawiciela. Otwierają się niebiosa, a Przedwieczny w swojej odwiecznej miłości zstępuje przez szczelinę czasu i życia, stając się Emmanuelem- Bogiem z nami. Jak powie św. Leon Wielki „Zniżył się z powodu naszej słabości do niezdolnych Go pojąć i pod osłoną ciała ukrył blask swego majestatu, bo wzrok ludzki byłby go nie wytrzymał.” Podekscytowany Jan Chrzciciel „głos na pustyni” w swojej ujmującej pokorze wyciąga dłoń i wskazuje na Chrystusa, proklamując tym samym nastanie czasu pokoju- szalom. Wszystko wydaje się takie spełnione, bliskie i nieprawdopodobne. Objawia się Boża czułość i filantropia miłości. Figury i proroctwa spełniają się w Nim i dopełniają nawzajem. Za kilkanaście dni w wigilijny wieczór i noc pełną łaski, Bóg w misterium liturgii przyjdzie jako człowiek i objawi po raz kolejny swoją miłość do ludzi w postaci Dzieciątka. Król bez domu - przyjdzie w słabości i bezsile, a nawet wzgardzie i opuszczeniu- jakby ukryty; dając światu lekcji największej pokory. „Zrozumieć to już kochać”- rozmyślał Bernanos. W mądrości chasydów pojawia się kluczowe pytanie: „Gdzie mieszka Bóg ? Na, co odpowiada mędrzec: „Bóg mieszka wszędzie, gdzie się Go wpuści.” Po drugiej stronie naszej rzeczywistości oczekiwania, rozgrywa się również napięcie i walka. Na zewnątrz świat wydaje się aż nazbyt zapracowany, zabiegany i poddany rygorowi konsumpcji, czy infantylnej dziecięcej romantyki. Brak nadziei wypełnia usta i serca nicością, a pustka zostaje przytłumiona sprawami tego świata. Zakupy stanowią w wielu przypadkach kompensację duchowej pustki. Mamią nasze zmysły kolorowe neony, gadżety i przedświąteczne promocje. W tym wszystkim nie ma nawet cienia dawnej kultury religijnej, spowitej modlitwą i szczerym uśmiechem rzeźbiącym ludzkie oblicza. Wielu próbuje wymknąć się Życiu, biegnąc bezmyślnie w ramiona „śmierci.” Po za imitacją sielankowej atmosfery rodzinnej, dewastującym „bogiem świąt” staje się pieniądz, czyniący z przygotowania do najważniejszego chrześcijańskiego święta- tkliwe i groteskowe wydarzenie dla naiwnych. Wtedy powstaje pytanie: Po co mi te wszystkie dobra ? czy one dają mi szczęście ? Jak zauważył Dostojewski, świat może zginać nie z powodu wojen, ale z powodu nudy, kiedy z ziewnięcia ogromnego jak świat wyskoczy diabeł zamętu. Demon jest największym mistyfikatorem i próbuje skutecznie popsuć nam to świętowanie. Pomimo tych licznych wabików i pułapek, chrześcijaństwo heroicznie proklamuje odważnie dynamizm życia i świadomość przejrzystości. „Być chrześcijaninem, starać się nim być, to znaczy przyjąć największy cud- Wcielenie”(O. Clement). W ten sposób cywilizacja pustki, bezsensu i nerwowego pośpiechu, zostaje przezwyciężona świadectwem ewangelicznych pasterzy poderwanych w nocy i biegnących za znakiem gwiazdy. Niech w nas pulsuje pytanie świętego Augustyna: „Gdzie jest we mnie to miejsce, do którego mogę Cię, zaprosić, mój Boże.”