wtorek, 29 grudnia 2020

Ostatnie dni kalendarzowego roku, czas zatacza krąg i powraca w nowych cyklach. Dosłownie za chwilę zacznie się nowy rok- naznaczony zupełnie nowym tkaniem czasu. „Gromadzę przeszłość, bezustannie ją produkuję i śpiesznie wtrącam ją w teraźniejszość, nie pozwalając jej wyczerpać własnego trwania… Uderzającą cechą każdej chwili jest zadyszka, zziajanie, a nie przechodzenie w chwilę następną”- pisał E. Cioran. Jesteśmy zanurzeni w nurcie czasu, który przepływa niczym strumień, rzeźbiąc naszą historię życia. „Życie jest powtórzeniem i na tym polega piękno życia”(S. Kierkegaard). Czas odmierzany zegarami i kształtujący nasze istnienie, otwierający naszą biologię- bios w ruchu na nieuniknioną konieczność śmierci i zmartwychwstania; wyklucie z kokonu- niczym wzbicie ku górze pełnego świetlistości barw motyla. Która godzina jest ze swej istoty najbardziej szlachetnie przeżyta ? Mallarme odpowie: „Godzina wolna od zegara.” Ludzie starsi przeglądający się w lustrze, dostrzegają twarze pokryte wąwozami, spękaniami- dostrzegając fakturę bytu zmierzającego ku metamorfozie. „Czas jaki wskazują zegary, istnieje tylko dlatego, kto odlicza lub mierzy- rozmyślał J.O. Gasset- Czas prawdziwy natomiast to ten, który sam siebie pożera i unicestwia, którego godziny są policzone, a więc czas żywy, który nazywamy historią.” Zatem egzystencja jest sumą różnych czasów, których balast spoczywa na plechach zabieganych istot ludzkich. Do fenomenu czasu odliczanego wskazówkami zegara odwołuje się również Dostojewski w opowiadaniu Łagodna: „Ludzie, miłujcie się wzajemnie- kto to powiedział ? Czyje to przykazanie ? Odchyla się wahadło, miarowo, obojętnie, ohydnie.” Czas jest kształtuje przestrzeń ludzkich szans- tych twórczo podejmowanych i rozrzutnie marnowanych- bezpowrotnie straconych. Bóg nieustannie dotyka swoim palcem zapętlonego czasu i przerywa niespodziewanie jego nić, aby mogła się wedrzeć w niego smuga wieczności. Bóg postrzega wszystko jako „teraz” jakby nigdy nie zaprzestał tworzyć go w akcie bezgranicznej wolności i miłości. Stąd każdy dzień jest „pierwszym” i ‘”ostatnim zarazem.” Mikołaj Bierdiajew twierdził, że „ludzkie istnienie spada w czas i wychodzi z czasu, w czasie znajduje się ono jedynie w połowie drogi.” Za trzy dni będziemy starsi o kolejną utraconą chwilę. Przy tej okazji warto dokonać pewnych podsumowań- spaceru przez rubieże pamięci. Ile udało mi się zrealizować własnych planów, założeń, marzeń ? Jeżeli jakaś cząstka z tych zakładanych przedsięwzięć urzeczywistniła się, to jest to powód do optymizmu. Wielu ludziom pandemia skomplikowała mocno życie i pogmatwała wiele planów na przyszłość. Pandemia pozwoliła zobaczyć nam czas zawładnięty przez samotnie przeżywane cierpienie i niespodziewane wizyty śmierci. Wielu chciałoby zakwestionować czas i odwrócić jego tor- wyeliminować jego obecność, aby wraz z nim unicestwić efemeryczność istnienia. „Bóg wszedł w czas, po to żebyśmy stali się wieczni”- powie św. Ireneusz z Lyonu. Dla chrześcijan czas i przeniknięta nim rzeczywistość, może być postrzegany jako święty- ponieważ kieruje percepcję ku wieczności- eschatologicznemu spełnieniu, rozumianemu jako szczęśliwe bycie w Bogu. Kiedy anioł Apokalipsy obwieszcza koniec czasu, oznacza to koniec czasu naznaczonego cieniem choroby i śmierci, rozbitego na poszczególne momenty, i przejście do czasu urzeczywistnionego już Królestwa. Swoją oś czas znajduje w Chrystusie, „który przerwał historyczną ciągłość powrotów, jednak nie zniósł czasu; On go otworzył na zupełnie inne następstwo wydarzeń: Narodzenie, Przemienienie, Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie, Pięćdziesiątnica i Paruzja” (P. Evdokimov). Wszystko staje się świętą tęsknotą, odnajdującą swoją drogę ku Źródłu.