czwartek, 4 lutego 2021
A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi (Łk 7, 23).
Przypominam sobie jak kilkanaście lat temu w jednym z niemieckich ośrodków akademickich dyskutowaliśmy w takim wielonarodowym składzie o przyszłości chrześcijańskiej Europy. My młodzi studenci z Polski byliśmy niewzruszenie przekonani, że liberalizacja- więcej ateizacja życia publicznego do nas nie przyjdzie. Tłumaczyliśmy naszym przyjaciołom z zachodu, że chrześcijaństwo jest tak mocno wrośnięte w naszą kulturę, tradycje, że nawet największe uderzenia nie zachwieją jego fundamentami. Upłynęło już trochę czasu od tamtego spotkania, a rzeczywistość okazuje się o wiele bardziej złożona i odrobinę zatrważająca dla ludzi których kształtował świat chrześcijańskich wartości. Sekularyzacja stała się niezaprzeczalnym faktem i ma w sobie coś chorobotwórczego. Świat- posługując się językiem Gogola „zamieszkany przez martwe dusze.” Rzeczywistość nieprzejrzysta, rozproszona, pokawałkowana, rozbita niczym lustro. „Jeśli istnieje jedna prawda, której uczy nas historia- pisał E. Durkheim- to mówi ona, że religia zajmuje coraz mniej miejsca w życiu społecznym.” Z dużym opóźnieniem i już u nas trwa batalia o zachowanie zrębów chrześcijańskich wartości. Ogromne skomasowane ataki liberalnych środowisk, potężne finansowe transfery i lobby potężnych gigantów medialnego świata, wskazują że wszelkie rodzące się w głowie obawy, są w pełni uzasadnione. Zdawało się, że wraz z upadkiem komunizmu i rozdarciem na strzępy żelaznej kurtyny, ustąpi wroga i destruktywna ideologia marksizmu proklamująca śmierć Boga. Wszystko wróciło w atrakcyjniejszym opakowaniu- niczym marketingowy towar- rewolucjonizujący i modelujący, zasapany, wyjałowiony z ukrytych pod powierzchnią sensów świat. Śmierć Boga i prawdy, po raz kolejny jest podnoszona na sztandarach dekonstruktorów „postnowoczesności.” Wszystko wydaje się tak płynne i nasiąknięte relatywizmem iż nie wiadomo na którym z frontów podjąć batalię z atrofią umysłów i serc. B. Hart twierdzi, że „żyjemy w epoce, w której za porozumieniem przytłaczającej większości ludzi główną wartością stała się święta i nienaruszalna wolność.” Cywilizacja zachodnia doszła do takiego punktu w którym wszystko zdaje się być rozmytym, jałowym, miałkim- wypłukanym z wartości które niczym zwornik trzymały sklepienie przed zawaleniem. W Zimowych notatkach Dostojewskiego natrafiłem na takie zdanie: „Czujecie, że trzeba mieć dużą odporność, aby nie akceptować rzeczy dnia, uwielbiać Baala, to znaczy nie brać iluzji za realność.” Brzmi w uszach pytanie które swojego czasu postawił Rocco Buttiglione „czy Europa, która się boi lub wstydzi wymienić w preambule swojej konstytucji imienia Boga, Europa, która chce dyskryminować chrześcijan, Europa, która zmierza do łagodne samobójstwa i która jest tak zaślepiona nienawiścią do siebie samej, że uważa za nieprzyjaciół tych, którzy chcieliby ją ocalić, czy ta Europa jest jeszcze naszą Europą ?” Spoglądam dzięki pośrednictwu mediów na to, co się dzieje na ulicach naszych miast. Na wulgarny i roszczeniowy przekaz środowisk lewicowych, to mam wrażenie że jesteśmy już w tym, o którym w przeszłości usłyszałem ( a niedowierzałem że nastąpi) wstrząsie sejsmicznym. Jako chrześcijanin nie czuję się dotknięty epitetami: „konserwatysta,” „ekstremista,” „wstecznik”, „fundamentalista,”- jest to jedynie kąśliwe szczekanie mające uczynić z ludzi wiary, jedynie śmieszny i marionetkowy byt, wokół prawdziwe "postępowego" i "oświeconego" towarzystwa. „Piekło jest drwiną, która szydzi z wszystkich.” Nie boję agitatorów „cywilizacji śmierci” i „pseudo-posiadaczy prawdy,” z takimi chrześcijaństwo przez wieki historii nie raz się konfrontowało, ostatecznie miażdżąc ich argumenty spokojem, przenikliwością i wiernością Ewangelii. Zadaniem ludzi wiary jest podtrzymywać ten świat modlitwą i czujnością serca. Odpowiadać dobrem na zło- to jedyne i sprawdzone remedium na stan nasilającego się chaosu. Nie będziemy reformowali struktur, lecz pozwolimy się opluwać; będziemy nadstawiać drugi policzek, aby dać świadectwo prawdzie. Świadek Chrystusa to ktoś, kto z szaloną wręcz cierpliwością będzie proklamował, że Królestwo Boże jest w centrum tego całego zgiełku. Brzmią mi wymownie w uchu słowa poety: „Ty mnie uczysz jak iść kiedy droga milczy.” Będzie to ciche przesłanie o Bogu obecnym w każdym pulsującym wydarzeniu, który przemawia w miłosnym milczeniu w głębinach ludzkiego jestestwa. Chrześcijan winna przenikać świętość człowieka apokaliptycznego- tych, którzy widzą już ostateczny blask prawdy. W apokryficznej Ewangelii Tomasza usłyszymy: „We wnętrzu świetlanego człowieka mieszka światło, które oświetla cały świat.” Jakże to pocieszające !