środa, 10 lutego 2021

Żyjemy w świecie ludzi zajętych sobą i przepastnie samotnych. Naszą epokę charakteryzuje napięcie nerwowe, niestabilność i alienacja. Samotność przestała być luksusem mistyków, czy intelektualistów w twórczym tego słowa znaczeniu, stała się jednostką chorobową narcystycznej kultury postępu. „Samotność ery elektronicznej nie jest już samotnością pustelnika, ale osoby komunikującej się, podłączonej, a więc zintegrowanej”- pisał G. Minois. Im więcej posiadamy narzędzi do komunikowania się; im więcej otwiera się ofert zaistnienia na portalach społecznościowych, tym bardziej samotnym wydaje się człowiek. Jakże złudne jest przekonanie, że nasze poczucie samotności bierze się z deficytu komunikacji, a jedynym rozwiązaniem tego problemu jest nieustanne penetrowanie internetu w poszukiwaniu nowych znajomości i pozyskiwaniu informacji o innych ludziach. Wydaje się zasadne stwierdzenie, że „nowe technologie, ułatwiając komunikację, paradoksalnie tworzą samotność”(M.F. Hiriogoyen). Internet z naszpikowanymi narzędziami i aplikacjami umożliwia bezpośrednie i szybkie nawiązanie kontaktu z ludźmi żyjącymi po drugiej stronie świata. Widzimy osoby i słyszymy ich głos, skracając tym samym czas i przestrzeń. Przestrzeń internetu, czy galerii handlowych staje się krainą współczesnych samotników, ocierających się o siebie, lecz przestających patrzeć sobie w oczy. „Mam tylu znajomych na facebooku, a jestem taka samotna”- wyzna w przypływie chwili młoda dziewczyna. Samotne wyspy z telefonami w dłoniach i słuchawkami odgradzającymi od rzeczywistych spotkań; od szeptanych słów tkających nić międzyludzkich relacji. „Jednostka jest dziś autorem własnej samotności i jest ofiarą. Potrzebuje innych, ale zachowuje się tak, jakby mogła żyć bez nich”(M. Hannoun). Człowiek „płynnego społeczeństwa” posługując się baumanowskim językiem, spotyka w ciągu dnia tylu ludzi, ile w ciągu całego roku spotykał człowiek średniowiecza. Przy czym ten drugi był ubogacony tymi spotkaniami i na długo utrwalały się w jego pamięci, przynosząc obópólne korzyści. Możemy powątpiewać ten stan rzeczy, lecz wiele krajów europejskich rozpoczęło oddolną walkę z ludzką samotnością. Różne instytucje próbują wyważyć drzwi informacyjnych portali i dotrzeć do człowieka- zauważyć go i wydobyć z klaustrofobicznej samotni. Kiedyś człowiek był obecny w świecie przez swoją rzeczywistość cielesną- duchową i przyświecała mu chęć nawiązania dialogu, poprzez zmysły odkrywając i afirmując ową fascynująca inność napotkanych osób. Dzisiaj świat się skurczył- zredukował się do rozmiaru laptopa czy telefonu, gdzie bo drugiej stronie bieguna istnieje ktoś niepoznany do końca (często budujący swój fałszywy wizerunek). „Byt otoczony murami. W środku świata otoczonego murami. Sam w środku własnej samotności”- czytamy w egipskiej Księdze umarłych. Gdzie szukać zdrowia i równowagi ? Myślę, że trzeba zdemaskować współczesną samotność. Zdiagnozować limes własnej samotności. „Aby dojść do tego, czym jesteś, iść musisz drogą, na której nie ma ciebie”(T.S. Eliot). Poszukać jej przyczyn. Trzeba być szczerym ze sobą, aby później zdobyć się na szczerość i wyjście ku innym ludziom. W tym również może pomóc mądrość chrześcijaństwa ufundowana na przesłaniu Ewangelii. Bliźnim jest ten, kogo zechcę nim uczynić; ku któremu wyjdę naprzeciw, mając odwagę zburzyć dzielący mnie od niego mur. „Być duszą ludzką- jak pisał B. Pasternak- człowiekiem w innych ludziach.” To jedyne lekarstwo na wszechobecnie panoszącą się samotność.