piątek, 5 marca 2021

Już wielokrotnie na stronie mojego bloga podkreślałem mój sentyment do kultury średniowiecza bizantyjskiego i łacińskiego. „Kultura żyje i umiera, podobnie jak żyje i umiera człowiek. Śmierć dla niej nie jest czymś ostatecznym, nie oznacza, iżby wszystko rozsypać się miało w proch, nie pozostawiając śladu ani spuścizny. Podobnie jak człowiek żyje w swoich dziełach, tak samo kultura przekazuje potomnym jako spuściznę duchową to, co stworzyła przez stulecia swego istnienia, i oddziaływanie jej trwa przechodząc z pokolenia na pokolenie”- pisał H.W. Hausing. Jako historyk sztuki, a przede wszystkim teolog, powracam do dzieł których siła rezonowania estetycznego i duchowego jest nieustannie przyciągająca- uwodząca duszę przez zmył wzroku. Miał rację Bierdiajew mówiąc, że „kultura jest obiektywizowaniem mistycznych przeżyć. Cała kultura rozwija się z kultu…” Nie jest to jedynie pobożna archeologia, lecz transfer uniwersalnych wartości, ubogacających intelektualnie i religijnie. Mam takie osobiste postanowienie w Wielkim Poście, aby w każdy piątek przyglądać się różnym dziełom kultury materialnej w których wybrzmiewa temat pasyjny. „Krzyż to powstanie z martwych, to nadzieja chrześcijan…Krzyż to siła bezsilnych, lekarz zdrowych… Krzyż to oczyszczenie trędowatych, uzdrowienie paralityków… Krzyż to chleb głodnych, źródło spragnionych”- jakże wymownie brzmią te słowa św. Efrema Syryjczyka w czasie obecnej pandemii. Spoglądam z dziecięcą wnikliwością na dzieło Mistrza Niebieskich Krzyży. Bezimienny umbryjski artysta którego rozpoznawalną sygnaturą jest błękitna chromatyka. Błękit symbolizuje ludzką naturę -cielesność przywdzianą przez Boga- utrwalającą prawdę o Wcieleniu. „W tej materii wyzwolony z materii, ciałem nie objęty”- podkreślał św. Grzegorz Teolog. W jego pracach linia i kolor zdają się być czymś jednym w procesie malarskiej osmozy. Po mistrzowsku i kaligraficznie oddany krucyfiks, na którym wygięte i poddane niewyobrażalnemu cierpieniu ciało Chrystusa wchodzi w błogi sen śmierci. „Śmierć jest na łasce wielkiego wołania Paschy”(B. Pasternak). Ornamentacyjnie oddane strugi krwi z pięciu zadanych ran, stają się deszczem przeobficie ofiarowanej światu miłości. Dłoń Maryi staje się drogocennym naczyniem zbierającym miłość wytryskującą z otwartego boku. Z boku Adama rodzi się Ewa- obmyty miłością Kościół. Twarz Chrystusa o karnacji ziemi robi piorunujące wrażenie. Zaciśnięta jakby w masce bólu. Ogromne i nieruchome oczy zostają przesłonięte ciemnością, które uchyli na nowo w noc Paschy tchnienie Boga Ojca. Twarz Bogaczłowieka staje się wstrząsającą podobizną „niewolnika”- „Cierpiącego Sługi Jahwe.” W tym dramacie opuszczenia i wewnętrznego dialogu, przygnieciony cierpieniem nie przestaje kochać zagubionej i wydanej w ręce parodiującej i profanującej wszystko bliskości demona . Miłość pożera wieczność i przeistacza inferalne obszary rzeczywistości. Jest to Bóg, który płaci przerażającą cenę własną krwią i dlatego „miłość i przebaczenie Baranka nie mają granic.” Kompozycja jest dynamiczna i podporządkowana architekturze krzyża, wtopionego w złote tło. Wygięte ciało wzmacnia ową ekspresję form i przyciąga oko widza, zapraszając je do adoracji; przyjmując rolę świadka męki. Patrząc na każdy szczegół tej ikonograficznej wizji, chcemy wyśpiewać w liturgicznym uniesieniu: „Przez Krzyż radość przenika cały świat.”