wtorek, 9 marca 2021

Ku mojej mądrości zwróć się, mój synu, ku mojej rozwadze nakłoń swe ucho; abyś zachował roztropność, twe usta niech strzegą rozsądku (Prz 5, 1-2). Chciałbym nakreślić kilka refleksji o kondycji współczesnej młodzieży. W każdym pokoleniu uwiera dręczące przekonanie- więcej- narzekanie jaka to młodzież nie jest zła. Domeną części starszego pokolenia jest zbyt łatwa pokusa wydawania sądów o młodych ludziach na podstawie bardzo często obserwacji wybiórczych- zewnętrznych. W jesieni życia człowiek zaczyna idealizować swoją młodość; jego retrospektywność jest pozbawiona ostrości widzenia; równie wybiórcza, jak natychmiastowy sąd, że młode pokolenie jest do cna zepsute i wyzbyte kultury, czy zasad moralnych. Trzeba ogromnej dozy realizmu i obiektywizmu aby się konfrontować z własną historią życia, widząc jej blaski i cienie; momenty błądzeń, poruszeń natury, buntów i przeobrażeń które przychodzą wraz upływającym nieuchronnie czasem. Od wielu lat pracuję z młodymi ludźmi. Towarzyszę im na wielu drogach osobistego rozwoju: duchowego, pedagogicznego, intelektualnego- komplementarnego, skierowanemu ku odkrywaniu dojrzałego człowieczeństwa. Młodzi ludzie są zagadkowi, fascynujący, nieprzewidywalni w swoich zachowaniach, intrygujący w wyrażanych sądach. Jednym słowem zaskakujący i nieopisywalni. Niekiedy falują na powierzchni- rozbijając się o przeciwstawne idee, aby ostatecznie zacumować w czymś swoim- własnym i bliskim. Przeżywają rozdarcia pomiędzy rozumem i sercem, targanie do cna poruszeniami i kłębiącymi się w nich uczuciami. Wielu z nich spogląda na świat przez kolorowe okulary, widząc sprawy w zupełnie innym kształcie niż obciążeni determinantami pośpiesznej egzystencji dorośli. Są tacy którzy płyną na fali, odnosząc nieustanne sukcesy. Dla innych życie, szkoła i konieczność dokonywania wyborów jest dżunglą- miejscem zagubienia, ucieczki, izolacji, rozterek, zamykania się w szczelnym i niedostępnym dla innych kokonie. Świat pełen zgiełku jest potwornie męczący. Znam młodych ludzi nie potrafiących poradzić sobie z najprostszymi zadaniami jakie stawia przed nimi wyłaniająca się na horyzoncie dorosłość. Wchodzenie w nią jest źródłem nieuniknionych lęków, gwałtownych reakcji gniewu, a co najbardziej bolesne poczucia bezsensowności i niezadowolenia z życia. Nie wiem czy miał rację Sokrates twierdząc, że „nic nie jest zbyt trudne dla młodzieży.” Młodość posiada wiele witalnych sił, ale również one spalają się niczym wosk świecy. Rzeczywistość dzisiejsza w której żyją młodzi ludzi wydaje się być o wiele bardziej wyczerpującą niż miało to miejsce dwadzieścia lat temu. Poddani są rygorowi postępu i nieustannemu dostosowywaniu się do struktur pędzącego świata w jego wymiarze technicznym, mentalnym, ideowym. Wymaga to od nich umiejętności natychmiastowego dostosowywania się, albo balansowania, przynajmniej na jakiś czas, aby utrzymać się na powierzchni. Są polem licznych eksperymentów których to rezonowania nie są wstanie na dziś obiektywnie zdiagnozować, czy poddać rzetelnej i trzeźwej ocenie. Wbrew temu co się dzieje na zewnątrz, młodzi- tak jak każde pokolenie wcześniej- stara się bawić życiem, będąc przekonanymi że ma nad nim pełną kontrolę, lub świadomie rezygnuje z tej kontroli- aby ponieść się niewiadomej przygodzie, wyrywającej w sposób natychmiastowy z krepujących ją społecznych ograniczeń. Młodzi ludzie bardzo szybko przekonują się, że są samotni pośród samotnych. Istnieją takie domy i rodziny w których mieszkańcy jedynie mijają się drodze, a rodzice komunikują się ze swoimi dziećmi w sposób lapidarny i pozbawiony zabarwienia emocjonalnego. Rodzice już dawno przestali towarzyszyć swoim dzieciom; przestali ich słuchać; wprowadzać dojrzale w arkana życia. Pozostawiają pieniądze na biurku i szybko ewakuują się swojego umeblowanego świata. Swoją niekompetentność i wyjałowioną uczuciowość, tłumaczą powszechnym brakiem czasu i pogonią za pieniądzem- tzw.„lepszym życiem.” Większość zadań scedowali na szkołę, upatrując w niej źródło ocalenia i przestrzeń najbezpieczniejszego odziaływania wychowawczego. Jakie to naiwne przekonanie ! Wynajdując coraz to nowe aktywności dla swoich dzieci, pozornie wygospodarowali więcej czasu dla siebie, a tym samym stracili kontakt z własnym dzieckiem- które w momencie napięć i buntów już nie będzie chciało ich słuchać. Znam takie osoby które prosiły aby je przytulić, ponieważ ojciec i matka, nigdy tego nie zrobili. Głód zauważenia, akceptacji, miłości- ciepła które powinno emanować od najbliższym młodemu człowiekowi osób. „Zabijam się, bo życie nie ma sensu”- piszą często licealiści i studenci stojący nad wąwozem totalnego rozczarowania życiem. To rozdarcie bierze się z niepewności, narastających trudności i przeźroczystości w oczach najbliższych. Ten nihilizm popycha ich w narkotyki, alkohol, czy eksperymentowanie z seksualnością. „Żyjemy w kulturze, która faworyzuje umysł, pożądanie, czasem również pasję, przemoc w zachowaniach grupowych, bardzo rzadko jednak wybiera serce w znaczeniu najbardziej istotnego elementu człowieka”- pisał O. Clement. Trzeba tę pustkę czymś wypełnić, stłamsić w sobie narastający głód i odrzucenie. „Im bardziej człowiek jest wolny, tym bardziej jest samotny i obcy w świecie.” W tłumie samotnych imprezowiczów można poczuć się na chwilę kimś innym- odrobinę zauważonym, choć finał tej drogi- wydaje się w skutkach dramatyczny. Młodzież potrzebuje zauważenia i poświęcenia im czasu. Nawet jeśli nie nadają na tych samych falach co ludzie dojrzali wiekiem, potrzebują towarzyszenia- pięknego i mądrego. Potrzebują przytulenia gdzie dach otaczającego ich świata i wyzwań wali im się na głowę. Potrzebują również świata wewnętrznego duchowego, który zbyt często z taką łatwością kontestują i odrzucają Boga (widząc w Nim jedynie policjanta liczącego ich upadki ). Przed wielu laty w Metafizycznej pauzie Czesław Miłosz pisał: „…jeżeli silna jest u ludzi nadal potrzeba wiary, jest to zwłaszcza u młodych pokoleń, wiara bezdomna, poszukująca, jednak niekończenie zwracająca się ku chrześcijaństwu.” Jest to pewnego rodzaju zablokowanie na sprawy ducha. W wielu domach przestało się mówić o Bogu interesująco i twórczo. Wiara stała się dodatkiem do pędzącej rzeczywistości, której chwilowe spowolnienia następuje w czasie świąt chrześcijańskich które na chwilę pozwalają przebijać się jakimś duchowym treściom. Pamiętam jak kiedyś pokazywałem slajdy z ikonografią chrześcijańską i komentowałem warstwę teologiczną obrazów. Po chwili jedna z uczennic miała łzy w oczach. Po kilku dniach zaczepiłem ją i zapytałem, co ją tak poruszyło ? Odparła, że nikt w sposób tak przekonujący nie opowiadał jej o wierze i Bogu. Jeden impuls, a może wywołać taką gradację uczuć. „Największe wzruszenie, jakiego możemy doświadczyć, to wzruszenie mistyczne. Jest to zalążek wszelkiej prawdziwej wiedzy”- przekonywał L. de Broglie. Ostatecznie przekonuję się, że młodzież jest wrażliwa, cudowna, otwarta na nowe horyzonty. Nawet w sferze duchowości, pozwalająca się przekonać to podjęcia trudu pytania i poszukiwania w których to, jak powie poeta Angelus Silesius: „Otchłań serca dąży ku otchłani Boga.”