piątek, 12 marca 2021

On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z uschniętej ziemi (Iz 53,20.W każdy piątek Wielkiego Postu przemierzam wzrokiem malarską wizję Pasji którą zatrzymała dla nas tradycja ikonograficzna chrześcijaństwa. Sztuka bizantyjskiego Wschodu równie ekspresyjnie i głęboko potrafi ukazywać wymiar cierpienia jak utkwiony wzrokiem w cierpiącym Chrystusie Zachód. Miał rację Roger Scruton mówiąc że „sztuka ma zdolność odkupienia naszego życia poprzez znalezienie piękna w najgorszym aspekcie rzeczy.” Liturgia śmierci ! Opowiada o tym samym, ale rozkłada inaczej akcenty. Można powiedzieć że większość motywów pasyjnych bardzo silnie ciąży w kierunku Paschy- owego świetlistego przeobrażenia i triumfu Życia. Kiedy byłem u początku fascynacji „sztuką prawosławną” to najmocniejsze wrażenie wywołał we mnie fresk z kościoła Matki Boskiej w Studenicy, ukazujący scenę Ukrzyżowania (I poł XIII). Przedstawienie skąpane w ferii cudownej chromatyki niosącej ponad powiewem czasu bogactwo bizantyjskiej symboliki. Człowieczeństwo naznaczone dramatem opuszczenia- a z drugiej strony emanujące siłą przemienionej obecności zatopionego w śnie śmierci Odkupiciela. W kontekście tego wyobrażenia niezwykle wymownie brzmią słowa hymnu Teofanesa „Gdy Kościół zobaczył Ciebie na krzyżu, Ciebie, Syna Sprawiedliwego, to spełnił swoje zadanie i zawołał jak należało: Chwała Ci, o Panie, chwała Twojej mocy.” Z tych szeroko rozpostartych ramion Ukrzyżowanego uderza odbiorcę jakaś niewyobrażalna siła przyciągania; błogosławiona czułość Boga zagarniająca świat w akcie heroicznej miłości. Świadkami tej sceny zatopionej w gwieździstym błękicie nieba są: Matka i Przyjaciel- Oblubienica i Uczeń- powierzeni sobie nawzajem, w ogromnej komunii, czyniącej Kościół miejscem obmytym z brudu i zmartwychwstałym. Maryja i Jan- zatopieni w ciszy odkrywają granice wyniszczenia i triumfu. Twarz Maryi liryczna i dramatyczna utrwala niczym pergamin wszystkie cierpienia matek które musiały udźwignąć wydanie własnych dzieci objęciom śmierci. Głowa Apostoła pełna od wezbranych emocji, ciąży ku dłoni, niczym naczyniu w którym można zamknąć, czy schować swój bój bezradności i rozstania. Sama postać Chrystusa poddana urokliwej stylizacji. Ciało obnażone i wydłużone, poddane esowatemu wygięciu- niczym tanecznemu rozwibrowaniu. Głowa opada na ramiona, a kaligraficznie oddane pukle włosów rozdzielają się podwójnie, dając wrażenie czegoś na kształt ornamentu. Oczy zamknięte sugerują, że poddany śmierci Bóg wszedł w zbawienny sen śmierci. O Życie jak możesz umrzeć ? On czeka na przebudzenie w strudze światła przeszywającego kamienną komorę grobową- post factum crucis. Biodra okrywa piękne i ciążące ku dołowi perizonium- tkanina nie pozwalająca uczynić do końca z Chrystusa – „niewolnika bez twarzy”- poddanego wstydliwym i odzierającym z godności spojrzeniom tłumu. „Jego cień okrywa góry a ziemia pełna jest Jego chwały”- powie św. Augustyn. Krew sącząca się z Jego ran zrasza kamień Golgoty i budzi ze snu Adama, pierwszego wydanego władzy śmierci. Chcemy wraz z Klemensem z Aleksandrii wołać: „Bądź pochwalone światło ! Dla nas, którzy byliśmy pogrzebani w ciemności i uwięzieni w cieniu śmierci, zajaśniało światło z nieba, jaśniejsze od słońca i słodsze od życia.”