wtorek, 7 grudnia 2021

Chrześcijaństwo bez wątpienia jest przeobrażonym humanizmem, odpowiadającym odczuciem nadziei wobec ludzkiego cierpienia i śmierci. Nie jesteśmy fragmentami pozbawionymi znaczenia które niesie gwałtowny podmuch historii. Pesymistyczny, choć nie pozbawiony wyobraźni Cioran, rozmyślał o cywilizacji śmiertelnej i galopującej na oślep ku horyzontom grozy. Obok tych ludzkich rozczarowań i żałosnych tonów, przebija się niczym szept, mądrość ludzi wiary- poderwanych z miejsca do przekraczania siebie. Ewangelia nieustannie sonduje głębiny ludzkiego ducha i daje siłę do zmagania się trudnościami codzienności która zostaje wrzucona w otchłań zwątpienia i rozpaczy. Ewangelia zwiastuje jutro nowego świata i sprawia, że czas staje się drobiną odkupionej rzeczywistości. Przyszłość przynosi nam w darze nie możliwy do ogarnięcia wyobraźnią ciężar niepewności, której jedynym pewnikiem jest bliskość śmierci. Staje ona w centrum ludzkich rozmyślań i asekuracji tak, aby jak najbardziej optymalnie dryfować na fali życia. Pandemia wydobyła świat od zapomnienia o śmierci. Społeczności stały się rozczłonkowanymi zbiorowościami lęków; sumą narastających emocji zmieniających trajektorię zdarzeń. Próbujemy transcendować jej obecność odwołując się do religii lub szukając pocieszenia w ekstremum zabawy- stanowiącej szczególnie u młodych ludzi- pewnego rodzaju chwilowy reset. Delirium wynalazków stymulujących umysł do ucieczki w sfery kolorowych- ulotnych imaginacji. Ten drugi wariant ucieczki wydaje się destruktywny i równie niebezpieczny, co szalejący wirus. Ostatecznie przebija się prawda naznaczająca uporczywie przygnieciony balastem racjonalizowania umysł: „Żaden człowiek nie lubi wyobrażać sobie śmierci, a w szczególności własnego zniknięcia”(E. Morin). Nasze „dzisiaj” musi odejść w przeszłość, aby mogło nastąpić „jutro.” Ludzkie istnienie jest poddane przemijaniu i determinantom które mogą przyśpieszyć lub zatrzymać ów proces życia. „Gdzie jesteśmy w tej chwili, tej ulotnej chwili, w tej rzece, która jest oceanem- pytał C.H. Rocquet- Tak, naprawdę, czy jest człowiek z natury, na świecie, w czasie ? Jesteśmy nicością względem nieskończoności, środkiem między niczym a wszystkim.” W ten sposób dokonuje się owocowanie czasu w człowieku i codzienności którą dźwiga na swoich ramionach niczym mityczny Syzyf. Jakże trudne jest twórcze przeniesienie teraźniejszości w przyszłość; poddania chwili obecnej promieniowaniu zmartwychwstania- pełnej wolności i ocalenia filantropii Boga. Życie zostało raz na zawsze wydarte niewoli śmierci. Odczucie kruchej ziemskości, zostaje poddane wskrzeszeniu i nieśmiertelności. Dostojewski włożył w usta starca Zosimy pełną ostrości syntezę eschatologii: „Bóg wziął nasiona z innych światów, aby rozrzucić je tutaj… wszystko żyje dzięki uczestnictwu w tamtym świecie...”