Jutro
w murach Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Szczecinie, odbędzie się
spotkanie wokół napisanej przeze mnie książki pt. „Dłuto Mistrza z Gorj” –
poświęconej życiu i twórczości rumuńskiego rzeźbiarza Constantina Brâncuşiego. Jest to próba
filozoficznego eseju o barwnym świecie idei, wcielonych w strukturę kamienia,
drewna i brązu. W tym miejscu przypomina mi się myśl Guittona: „Mam nadzieję,
że jak długo będą istnieć w naszym świecie myśli, które trzeba będzie
przekazywać, przetrwa i książka.” Cieszy mnie to, że na rynku wydawniczym jest
to jedyna publikacja w języku polskim, nakreślająca sylwetkę artysty i jego
wkład w kulturę europejską. Pragnę przywołać fragment książki, będący pewnego
rodzaju streszczeniem opowieści o artyście i fascynującej oryginalności jego sztuki: „Rumuński rzemieślnik odkrył przed światem
sztuki absolutnie fascynujący język form, który bez wątpienia stanowi punkt
odniesienia dla wielu współczesnych nam twórców. Pogłębił dziedzictwo rzeźby o
uproszczone i abstrakcyjne elementy, które były wypadkową rumuńskiego folkloru
i polifonicznej dziewiczości kształtów. Zrozumiał istotę piękna i potrafił
skondensować ją w najprostszych formach… Głębia jego sztuki wyraża się w
zaskakującej percepcję perspektywie, w oryginalnym intelekcie i zmysłowości, a
także dążeniu do syntezy i symbolicznego postrzegania rzeczywistości. Prosty
rumuński chłop, który niczym larwa przepoczwarzył się w barwną istotę
wzlatującą ponad przeciętność znudzonej powtarzaniem form sztuki. Twórca, który
na trwałe wpisał się w dzieje rumuńskiej i francuskiej kultury… Świat
zapamiętał Constantina przez jego rzeźby, których wartość aukcyjna po dziś
dzień urasta do gigantycznej rangi i budzi pożądanie coraz to nowych
kolekcjonerów i instytucji sztuki. Wpisał się on w plejadę twórców związanych z
dwudziestowiecznym Paryżem i Rumunią do której od czasu do czasu powracał na
chwilę. W jego dziełach zawiera się niepokojąco piękna wizja człowieka i wieczności do
której zmierzanie było skrycie przeżywanym przez niego sensem życia. Artysta w
jakiś sposób „zanurzył się w nieskończonym zdumieniu,” aby móc odczuć
nieskończoność w sobie - o której z błyskotliwością pisał Eugene Ionesco. Na
moment przed śmiercią artysta odkrywa, że cały ten znojny trud pracy „kreśli
obraz jego przenikniętej światłem nowego Słońca twarzy”. Twórczość rzeźbiarza
wyraża nie tylko ogromny potencjał artystyczny rumuńskiego narodu, ale również
jego niespokojnego ducha, kontemplacyjność i tak słabo poznany w naszym
środowisku żywioł duszy. Sztuka Mistrza z Gorj dowodzi, że Rumunia jest krajem
wielkich osobowości, które jeśli się tylko im pozwoli wychylić ku słońcu, będą
jaśnieć na firmamencie historii niewyczerpanym blaskiem.” Wszystkich
przyjaciół, znajomych, a nade wszystko moich wytrwałych uczniów – zmierzających
wraz ze mną po krainie sztuki – zapraszam serdecznie na to wspólne spotkanie.