czwartek, 21 listopada 2024

 

Minęło tysiąc dni od agresji rosyjskiej na Ukrainę. Sterylny Zachód tak majestatycznie uwielbia kroczyć w majestacie prawa. Wschód w ułamku sekundy potrafi je złamać – niczym uschniętą gałązkę brzozy – paraliżując i zatrzymując oddech umeblowanych perfekcyjnie społeczeństw. „Nikt nie upoważniał Rosjan do brania się za rozwiązywanie przemyślnych węzłów światowej historii”- rozmyślał nam odlegle w czasie Sołowjow. Dezorientacja, niczym jednostka chorobowa dociera do struktur umysłu i ogłupia wyuczoną postawę racjonalności. Jakże wiele spraw jest wrogich poprawnemu myśleniu i odczuwaniu ! „Nie znajdziesz granic zapomnienia, niezależnie od tego, jak daleko zapomniesz”(M. Blanchot). W medialnych doniesieniach dość skrupulatnie przeliczono czas i przystąpiono do bilansu zysków i strat. Niepewność Europy na której to peryferiach zarysowało się widmo wielomocarstwowej wojny. Wszystko zdaje się zagadką, którą za kulisami rozwiązują ci, którzy bezpośrednio pociągają za sznurki tego konfliktu. Tysiąc dni cierpienia narodu na którego przedmieściach i polach gniją truchła najeźdźców, a ich matki zapewne nigdy się nie dowiedzą, co się z ich synami się tak naprawdę stało. Zakrzyczana prawda i cierpienie wylewające się z łożyska historii, pisanej na okopowych klęczkach i przez łzy, których nie sposób pozbierać i uczynić studnią najboleśniejszego upamiętnienia. Czas okropnego exodusu ukraińskich dzieci, których personalia widnieją już w rosyjskich statystykach, świadcząc o wielkim wchłonięciu mas do kolejnego imperium, którego nowym wcieleniem Ivana Groźnego jest towarzysz Putin. Jakże wymowny obraz barbarzyństwa i hołoty, której genotyp nie leży w świadomości carskiej Rosji, lecz bolszewickiej zarazie – niosącej przemoc: gwałt i śmierć. Na tej psychologicznej glebie komunizmu połączonego ze wzniosłością myśli prawosławia, powstała ideologia - nie tylko obca duchowi Ewangelii, co bliższa biesom - które tak profetycznie przepowiedział Dostojewski. Świat okropnych i opętanych bluźnierców którzy krzyż, znak odkupionego człowieka, zamienili na karabin. Iwan wyznaje, że jeśli nie ma Boga i nieśmiertelności „wtedy wszystko jest dozwolone.” Jakże potworne zaimplementowanie zła w ciało narodu, stawiającego siebie na czele odnowicieli ducha i moralności. Słowiańska histeria wielkości i mesjanizmu ! Ruski gość przychodzi nie proszenie i w sposób najmniej cywilizowany zaprowadza swój porządek, gwałcąc wszelkie reguły gościnności i domowego miru. „Wprawiliśmy się w niegościnności na widok ruskiego mużika i sołdata…, proletariusza i komunisty. Odwracamy się z pogardą i ledwo skrywanym wstrętem”(C. Wodziński). Na dziś towarzyszy nam przed nuklearny niepokój i przycupnięcie dziecka przed drogą której kierunek jest mglisty. Wszyscy dostrzegamy bezsensowność tej wojny i ogłupiającą wykładnię anachronicznego mierzenia siły, ilością wypuszczonych pocisków i zbombardowanych miast. Zgliszcza ruin i krzyk dzieci którym odebrano dom i podwórko na którym można było śmiać się i grać w piłkę. Dzieci, które straciły ojców i matki – najcenniejszy skarb ziemi o której skrawek warto walczyć. Obok tych pomnożonych cierpień, wyrachowanie polityków, złodziejstwa oligarchów i pieniądze które wyparowały, nie wspierając ofiar wojny, lecz pomnożyły majątki pasożytów i dorobkiewiczów. Cóż, życie toczy się dalej w hezjodowym rytmie obojętności i wyparcia. Mamy się czego lękać, ponieważ nasze jutro rozgrywa się na stołach, do których blatów nie mamy dostępu i chyba obawiamy się tam zajrzeć. „Los znaczony nieść trzeba ze spokojem – czytam u tragika Ajschylosa – jako że niezłomna, niezwalczona jest twardej koniczności siła.” Tumult historii na którą pada cień śmierci i spowija iskra nadziei !