sobota, 19 września 2020

Odkrycie licznych komunikatorów to niewątpliwie wielkie osiągnięcia naszej współczesnej cywilizacji. Jednak najbardziej przydatne życiu wynalazki mogą stać się źródłem czyhającego za rogiem zagrożenia. W naszej epoce komputer, telefon komórkowy, zostały wniesione do rangi fetysza. Któregoś dnia jadąc do pracy tramwajem, obserwowałem otaczających mnie ludzi o matowych spojrzeniach. Pomimo trwającego ciągle niebezpieczeństwa epidemicznego, zagęszczenie było ogromne; skracające dystans między osobami- „monadami.” Trzy osoby próbowały szeptem rozmawiać przez telefon, pomimo usilnych wysiłków, aby nie być słyszanymi ich rozmowa przybrała charakter społecznego zwierzenia. Pozostała część pasażerów wystukiwała na klawiaturach swoich telefonów smsy lub zerkała na pudelkowe strony znanych i podglądanych zbiorowo postaci ze świata show biznesu. Kakofonia dźwięków oznajmiających zaspanym istotom o kolejnych promocjach, czy zlegających pocztę nieprzeczytanych informacjach z wczorajszego dnia. Portale społeczne już od najwcześniejszych godzin rannych pulsują życiem samotnych obserwatorów, czekających niecierpliwie na nowe informacje o obyczajowych ekscesach swoich wirtualnych przyjaciół. Obraz kartkującego poranną gazetę wędrowca przechodzi już bezpowrotnie do lamusa. Wielu młodych ludzi pokonujących drogę do szkoły jest szczerze przekonanych, iż posiadając komunikator z dostępem do internetu ( magazynu dostępnej wiedzy), egzystowanie w szkole wydaje się nudne i zbyteczne. „Mobilna szkoła” w telefonie, zegarku, tablecie, sprawi że człowiek istota wyprostowana stanie się na powrót pochylonym- garbatym osobnikiem wchodzącym pod koła rozpędzonych samochodów; wbrew sygnalizującym znakom stopu. Kilka razy byłem świadkiem sceny, gdzie młody człowiek z utkwionym w ekran komórki wzrokiem, wszedł prosto przed maskę rozpędzonego samochodu. Tylko czujność i refleks kierowcy uchronił go przed nieodwracalnym kalectwem lub śmiercią. Ekran telefonu przesłania nam widok ludzkich twarzy. „Miejsce w którym materia świata staje się w największym stopniu przejrzysta dla osoby jest twarz, a twarz to spojrzenie” (św. Makary Wielki). Słuchawki na uszach pogłębiają hałas industrialnego świata i uśmiercają odwieczne zdumienie nad światem, którego muzykę tworzy szum wiatru, drzew i ptaków. Nie potrafimy już dostrzec „miłości co porusza słońce i gwiazdy”- posługując się językiem Dantego z Boskiej Komedii. Psychologowie biją na alarm i mówią o syndromie komórkowej- wirtualnej egzystencji. „Żyjemy w czasach zamętu i pragnienia w których korzyści z komunikacji są większe niż zachowanie tajemnicy”(F. Schuon). Ludzie czatują, wymieniają się lapidarnymi informacjami, zasypują się zdjęciami. Mają tyle do powiedzenia na odległość, a kiedy fizycznie się spotykają- paradoksalnie nie wiele mają sobie do powiedzenia. Naszkicowany portret człowieka nowoczesnego budzi wiele obaw i rzuca głębokie cienie na przyszłość. Entuzjazm technologiczny pogłębił ludzkie samotności i lęki. Coś nagle pękło w człowieku posługującym się od wieków alchemią słowa, pragnącego uczynić z każdego spotkania święto. Człowiek przestał marzyć o odległych horyzontach, ciekawych miejscach i ludzkich twarzach za którymi można zacząć tęsknić. „Nikt już nie ogląda krajobrazów ani nie zastanawia się nad kwestiami życia i śmierci. Zamiast tego obsesyjnie rozmawiamy, prawie nigdy nie mając sobie nic pilnego do powiedzenia i marnując życie na dialogach ślepców”- pisał U. Eco. Wszystko stało się takie skrótowe, przeciętne, banalne i przewidywalne. Życie człowieka zostało odarte z prywatności i tajemnicy, która niegdyś intrygowała innych. Życie stało się powszednie, naznaczone pośpiechem i obarczone tonami przesyłanych informacji których nie jest wstanie rzetelnie i spokojnie przeanalizować nasz umysł. Zmęczenie stało się boginią naszego świata. Człowiek wyeksploatowany- trzymający zaciśnięty w dłoniach telefon. Człowiek zamknięty w ulepionym ze zwojów krzemu przedmiocie. Ile to razy twarze młodych ludzi stają się krzykiem o dostrzeżenie, poświecenie im uwagi, błaganiem o wyrwanie ich z jaskini samotności i pustki. „Wyraz oczu najbardziej banalnych i powierzchownych ludzi w chwili cierpienia i bólu staje się głęboki i świadczy o głębi życia”(M. Bierdiajew). Pewien student oznajmia w przypływie szczerości: „Mam setki znajomych z całego świata na facebooku, a jestem taki samotny !” Doświadczyć autentycznej bliskości drugiego człowieka. „Bliskość drugiego oznacza twarz”(E,. Levians). Człowiek dzisiejszej cywilizacji powinien zdobyć się na ascezę w sferze jaką jest technologia. Odzyskać równowagę i wolność. Odkryć przestrzeń milczenia i tęsknotę za tym „innym” który jest w zasięgu mojego wzroku. Słuchanie i obdarowanie innych wartością słowa, wymaga ciszy. Nie musimy się silić na bycie inteligentnymi i postępowymi piewcami postępu technologicznego. Jak odstaniemy od peletonu, nic się nie stanie- być może zachowamy piękno człowieczeństwa- ocalimy ostatnie możliwe pokłady wrażliwości. Jeśli nasze cywilizacja ma przetrwać musi dokonać wielkiej przemiany. Być może trzeba mentalnie powrócić na pustynię, zderzyć się z pustką i przyjrzeć się dogłębnie sobie. Opanować język ciszy, uspokoić wyobraźnię, pozwolić palcom odpocząć od ciągłego mechanicznego produkowania komunikatów. Być może ten dobrze nam znany i buzujący w nas krajobraz technologicznego penetrowania świata, powinien w nas umrzeć ? Być może człowiek otulony promieniami słońca, przesycony zapachami natury, rozsmakowany ciszą, odnajdzie wewnętrzną równowagę i stanie się kimś wyzwolonym. Powrócić do źródła samego siebie.