niedziela, 13 września 2020


Wkrótce potem udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a podążali z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy przybliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego – jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta. Na jej widok Pan zlitował się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz». Potem przystąpił, dotknął się mar – a ci, którzy je nieśli, przystanęli – i rzekł: «Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!» A zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce. Wszystkich zaś ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: «Wielki prorok powstał wśród nas, i Bóg nawiedził lud swój». I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie (Łk 7,11-17).

Na jej widok Pan użalił się nad nią. Te słowa odsłaniają całą głębię miłosiernego wzruszenia Boga. Łzy matki, której śmierć zabrała syna niezwykle mocno porusza Mistrza z Nazaretu.  „Nikt nie jest tak dobry i tak pełen współczucia, jak Bóg”- pisał mnich Marek Eremita. Na kartach Ewangelii wiele razy Chrystus wzruszył się nad śmiercią człowieka; w konsekwencji odbierając jej władzę. Jest ludzki, gdy „głęboko się wzrusza,” „rozrzewnia się,” na smutek rozłąki odpowiada miłością. W izbie spowitej mrokiem chwyta z dłoń dziecko „Dziewczynko, mówię ci, wstań ! Płacze przed grobem przyjaciela Łazarza i za chwilę swoją boską mocą wskrzesza go do życia. A przypatrujący się temu gapie wzdychają: „Oto jak go miłował.” W świecie spowitym samotnością, cierpieniem i śmiercią Bóg staje się Tym najbardziej bliskim i współczującym. Nikt nie prosi Go, aby uczynił cud- wykazuje się sam z siebie inicjatywą. Kondukt pogrzebowy zatrzymuje się na drodze. Dotknięcie mar z ciałem młodzieńca i słowa życia, po których każda cząstka owiniętego w całuny ciała zaczyna drgać. Oblicze matki rozpromienia się od nadmiaru szczęścia, a zawodząca rodzina przeistacza się we wspólnotę radości paschalnej. „Ponieważ Bóg istnieje, ja jestem nieśmiertelny”- pisał F. Dostojewski. Dłoń Życia nie przestaje dotkać umarłych na łożach rozstania i smutku. W salach szpitalnych ukrytych przed oczami zdrowych, jedynym najbardziej wytrwałym przyjacielem jest Chrystus, chwytający niewidzialnie dłoń i ocierający delikatnie łzy. Przyjaciel człowieka otwierający oczy na horyzont nadziei i światła. „Nasza śmierć zostaje pochłonięta zwycięstwem zmartwychwstania Chrystusa”(J. Delumeau). Obecność przemieniająca oblicze śmierci w święto życia.