poniedziałek, 19 października 2020

Pandemia stała się częstym tematem naszych codziennych i zakulisowych rozmów. Zdominowała i przemodelowała wszystkie obszary życia tak mocno, że rzeczywistość po jej prawdopodobnym ustaniu, nie będzie taka sama- będzie już zupełnie inna ! Jak mam tworzyć skoro wokół tyle smutku i niepewności o własny i innych los- napisała mi znajoma rzeźbiarka. Izolacja oddzieliła nas od wspólnoty- uczyniła bytem „zmierzającym ku śmierci.” Zaczęliśmy spoglądać na nasze życie z perspektywy zapieczętowanego grobu; dla wielu symbolu przegranej z chorobą. Od zbyt długiego przebywania w domu rodzi się pragnienie „sztucznych potrzeb,” nieustannie stymulowanych przez siłę reklamy i powodujących stagnację intelektualną oraz zanikanie zainteresowania tym innym- drugim. Pomimo technicznych mechanizmów komunikacji, pogłębiła się samotność- „bycie zdanym na siebie” i towarzyszące temu milczące oczekiwanie na powrót do normalności. Jest to obraz świata poranionego, zahamowanego, pokruszonego na części, rozpiętego pomiędzy pulsującym życiem a śmiercią, która zbiera swoje żniwo. „Zapomnienie i milczenie są przywilejami zmarłych”(św. Grzegorz z Nazjanzu).W licznych rozmowach międzyludzkich wzrasta poczucie nerwowości połączone z bezsilnością jednostki wobec ukrytych mechanizmów tego świata i mnożących się często opinii spiskowych o zabarwieniu apokaliptycznym- płodów umysłu poddanego licznym obciążeniom psychicznym. „Jesteśmy rodzajem szkicu, sprawdzianem dla ludzkości”- pisał wiele lat temu Constantin Noica. Być może tak rozumiany szkic jest jedynie wstępem do jakiegoś kompletnego dzieła, powstającego z pożogi rozpanoszonego na dobre wirusa i śmierci. To planetarne gadulstwo nie przyczynia się uzdrowieniu sytuacji lecz budzi sprzeciw i postawy irracjonalne. Świat w przekonaniu wielu ludzi uchodzi za miejsce globalnego- eksterminacyjnego eksperymentu- mającego na celu zmniejszenie populacji ludzkich. Takie przeświadczenie budzi sprzeciw i bunt. W panoramie postaw, dostrzegamy również działania nacechowane dobrem, spokojem, modlitwą i gestem Samarytanina. Filozofia współczucia i miłości ! Istoty uzdrowione z narcyzmu, egoizmu; wydobyte z kultury przyziemnych i nic nieznaczących doznań przeszły przez ogień oczyszczenia. Byty przeobrażone strumieniem miłosierdzia. Być może pandemia otwiera przed wieloma ludźmi przestrzenie wnętrza które do tej pory były zamknięte. Postrzegania własnego życia od wewnątrz; dostrzeżenie racji ostatecznych własnej egzystencji. Nasze miasta stały się również sprawdzianem dla ludzi wierzących i współczujących- przepełnionych nadzieją, rzucającym wyzwanie śmierci i zdolnych do podejmowania aktów heroicznej miłości. Nawet w największym chaosie może się pojawić człowiek świetlisty, którego oczy napełnione są miłością do innych. „W głębi naszego wnętrza Duch przenika lęk przed śmiercią w radość zmartwychwstania. Odtąd uczymy się jak żyć nie w śmierci, lecz w Duchu, „oddychamy Duchem,” w Nim kochamy, poznajemy, tworzymy”(O. Clement). Jest to wielkie zadanie dla chrześcijan, aby szczelinę niepewności, napełniali życiem rozkruszającym lęk. Przyroda na zewnątrz komunikuje nam prawdę o zmartwychwstaniu- triumfie życia nad śmiercią. Cała ludzka bezsilność wobec widma spadających nagle nieszczęść, nie może zachwiać posadami wiary. Mądra teologia podpowiada nam że koniec jest pełen światła i nadziei, a po długiej nocy, nastaje przeniknięty promieniami słońca dzień. Ostatnie słowo należy do Życia !