Leżąc na trawie zwiniętym
niczym ślimak, człowiek zaczyna uświadamiać sobie nieuchronny upływ czasu.
Przypływy i odpływy chwil których smakowanie pozostawia w duszy niezatarty
ślad. „Przechodząc na drugą stronę Rzeki Czasu- pisał J.L. Malloy – nie zostawiamy
po sobie wiele, ale i ta mielizna dla tych, którzy zechcą się w nią zagłębić, w
końcu okazuje się niewyczerpalnym morzem, zbiorem rzeczy niepojętych i spraw
niewytłumaczalnych, księgą wody i ognia, tego i tamtego po obu stronach karty.”
Życie zdaje się nieustannym budowaniem pomostu- kładki ocalenia, po której
bez ceremonialności można przejść ku innemu światu- bez zbędnej zadyszki i
miotającego wnętrzem lęku. „Oto, co wielkie jest w człowieku, że jest on
mostem, a nie celem; oto, co w człowieku jest umiłowania godne, ze jest on przejściem i końcem” (F. Nietzsche). Dla człowieka wiary, wiele słów i
opisywanych za ich pomocą rzeczywistości, staje się o wiele bardziej bliskich i
przystępnych w percepcji, choć i ona zdaje się szaleć po uginającym wszystko, naporem
ciemności i światła. „Świadomość człowieka rodzi się w sytuacji, która jest i
pozostanie dla nas tajemnicą. Jest to droga cena, którą musimy zapłacić za to,
że jesteśmy ludźmi”- pisał A. Toynbee. Jednak w imaginarium wyobraźni, zawsze
istnieje jakiś punkt wyjścia i dojścia. Wyłonienie się w świecie i towarzyszący
mu akt onieśmielenia, uśmiechu i spontanicznie artykułowanych fraz. Jest
jeszcze to drugie, finalnie streszczające wszystko, opisane poetycko jako kres
drogi- spełnienie w Kimś, jako wielka tajemnica bytu, poddana falowaniu
zstępującej nań łaski – libido caeli. Konsystencja
i smak wieczności, rozmyślnie upragnionej, trawionej i przeżywanej w
oczekiwaniu; gwałtownym spełnieniu. „Tatusiu, kiedy pójdziesz do Nieba ?-
pytanie mojego synka z przed dwóch dni- ponieważ tam jest najpiękniej i
wszystko jest za darmo; na wyciągnięcie dłoni.” Można się roztrzaskać o pełną
zaskakujących zwrotów akcji, wyobraźnię dziecka. Prostoduszna teologia, jakże
wolna od nabrzmiałych abstrakcji i na siłę formułowanych sądów. Tęsknota,
zawstydzająca powierzchowność i zarozumiałość dorosłych. Moc zmartwychwstania
kiełkująca w sercu dziecka. Wołanie o powietrze przechodzące eterycznie przez
ciała aniołów. Uśmiech Boga, kruszący posadami strachu. Ludzie pozbawieni
wyobraźni, zrezygnowani i zdesakralizowani, nie są wstanie poza banalnie
przeżywaną codziennością, dostrzec konturów wyłaniającego się Raju. „Nie
bądźcie duszami martwymi, bądźcie duszami zmartwychwstałymi”- brzmi mi w uchu imperatyw
Gogola. Potrzebny jest wzrok maluczkich ! „Już tutaj na ziemi spełnia się
wszelki cud. Bez bycia w niebie schodzi się z mocami niebios w nieustannym
śpiewie, będąc na ziemi jak anioł, prowadzi do Boga wszelkie stworzenie”(św. Grzegorz
Palamas). Nie można się wahać na progu światła, aby nie przeoczyć błogosławionego
momentu w którym staniemy naprzeciw Obecności.