Leżę na trawie otulony cieniem drzewa orzechowego i wydobywam z pamięci wspomnienia,
czyniąc z nich zwarty i możliwie intrygujący krajobraz przeżyć. Powiem za poetą:
„Tak jakbym miał ogromne dłonie. Na miarę krajobrazu. Aby dotykać lub chwytać.
To, co przede mną wypełnia przestrzeń: Niebo, równinę, horyzont, dachy, zagony
i domy. Zdarza mi się brać w ręce wzgórza, wszystkie razem, albo jedno po
drugim…Czuję jak moja dłoń sunie grzbietem pagórka”(E. Guillevic). Z ustępów
milczenia i krosna czasu, wyłaniają się matowe słowa- grudy fraz, sklejki idei składające
niespójnie opowiadanie, pełne powierzchowności malarskie muśnięcie- utkane z
nadmiaru wydarzeń toczących się w nabrzeżach pamięci. Artyści posiadają
zdolność opiewania cudu spojrzenia i rozsmakowania się w nim. Moja inteligencja
i wyobraźnia, nie jest im wstanie sprostać. Rozprasza się na złociste blaski „fotonów.”
Im bardziej świat napiera natłokiem bodźców, tym trudniej wyrzeźbić jego
bezmiar, oddać jego powaby; uściślić wrażenia. „Wystarczy spojrzeć na coś
uważnie, a stanie się to interesujące”- twierdził Eugenio D’Ors. Słowa są jak
migotanie płomienia u szczytu glinianej lamki oliwnej, której duszę opróżnia
żywioł światła, aby móc uczynić widzialnym oczy ikony. Zasłony rozdzierają się, a oczy widzą, podczas
gdy uszy słyszą szepty tajemnice, których inni nie byliby w stanie usłyszeć . Nie
gapię się bez celu, a jedynie przyglądam się światu z pozycji mrówki, motyla,
czy innego stworzenia w którym buzuje tchnienie życia i którego jedynym
odróżniającym od reszty wspomnianych istot przymiotem, jest dogłębna refleksja
o egzystencji i wiara w niemożliwe. Filozofia podpowiada sekretnie i
nieprzerwanie: Poznanie zaczyna się od ciebie. „Świat nie wchodzi we mnie
pasywnie. Świat zależy od mojej uwagi i wyobraźni, od intencji mojej
świadomości… Oznacza to, że poznanie jest stosunkiem bytu do bytu, twórczym aktem w bycie”(M.
Bierdiajew). Wszystko zdaje się takim intrygującym, a jednocześnie czym już
powierzchownie znanym i przywykłym. Pod warstwami tego, co oswojone i rozpoznawalne,
schowane są ukryte źródła do których mozolnie można się przedostać. „Wielkość
człowieka na ziemi zaczyna się od świętych, poetów i filozofów. W Kościele
prawosławnym nie ma granicy między poezją a modlitwą. Oba mają za cel piękno,
wzniosłość, boskość. Harmonia i piękno są ich prawami – dla obu – i przez nie
człowiek obcuje z kosmosem i wiecznością. Teologiczna suma Cerkwi prawosławnej
– encyklopedia wiary i modlitwy – nazywa się filokalia, co oznacza właśnie umiłowanie piękna. Piękno i boskość
są jednym i tym samym. Bo to, co boskie, jest piękne, a to, co piękne, jest boskie.
[...] Poeta jest po księdzu człowiekiem, który jest najbliżej Boga. [...]
Poezja, podobnie jak modlitwa, jest drabiną do nieba”(C.V. Gheorghiu). Ostatnie
dni wakacyjnego odpoczynku. Powrót do aktywności i kołowrotu spraw naglących,
nie potrafiących zaczekać na jutro. „Kto z was może choćby jedną chwilę dołożyć
do wieku swego życia – pyta Chrystus zdezorientowanych natłokiem spraw uczniów.
Pomimo trucizm i granic między ludźmi, schodzę w codzienność, dostrzegając w niej
ostateczne przeobrażenie w Pięknie. Bóg pośle nowego anioła, który położy
węgiel na moich wargach i uchyli portal ucha. Los odzyskuje świeżość kiedy go
przyjmujemy z dziecięcą wiarą, pokornie i bezgranicznie ufnie. Patrzę na
uśmiech mojego syna, pochylającego się nad łodygą dmuchawca i czuję się
kochanym. Wiem, że wszystko drży i czeka z nadzieją na wielkie przebudzenie w
świetle.