A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują… (Mt 5, 44).
Antropologia chrześcijańska u samych swych
źródeł jest przeniknięta świadomością całkowitej i bezwarunkowej miłości jako
daru Boga; udzielonego obficie człowiekowi. Bóg nie potrafi inaczej jak tylko
kochać i odpowiadać miłością. Jego miłość jest twórcza- stwarzająca, zdolna
podnieść świat i człowieka z błota grzechu ku przeobrażającemu zmartwychwstaniu.
„Bóg jest słaby nie w swojej formalnej wszechmocy, ale w swojej Miłości – pisał
P. Evdokimov- która z własnej woli rezygnuje z mocy.” Daje wspaniałomyślnie miłość
w nadmiarze i w zamian pragnie jedynie miłości. Chrystus jest wstrząsającym i
pewnie do końca przez nas niezgłębionym objawieniem miłości, która wyraża się
przez Jego naznaczone stygmatami cierpienia człowieczeństwo. Miłość
triumfująca, objawiająca się najpełniej w tajemnicy Odkupienia i Zbawienia.
„Chrystus dlatego zwyciężył śmierć, że był wcieleniem uniwersalnej miłości
Bożej- twierdził Bierdiajew- Ten, kto prawdziwie kocha jest zwycięzcą śmierci”.
Wobec tego faktu człowiek może jedynie wypowiadać swoje uwielbienie: „Wyrwij
ciernie wszystkich moich grzechów, oczyść moją duszę, uświęć moje serce,
wzmocnij moje kolana i wyprostuj kości, oświeć moje zmysły i utwierdź mnie
całego w Twojej miłości”- wyraża to prawosławna modlitwa po przyjęciu
Eucharystii. Bóg w swoim Synu wskrzesił świat z bezczynności i niemocy
kochania- siłą Ofiary Miłości. „Pragnął on osiągnąć najwyższy punkt nadziei-
pisał św. Cyryl Jerozolimski- zniszczenie śmierci. Nie mogło się to stać
inaczej, jak przez przebycie śmierci na rzecz wszystkich ludzi, aby w Nim mogli
mieć życie.” Krzyż jest absolutnym potwierdzeniem tego daru. Zdaniem Sołowjowa
„sens miłości polega na uznaniu drugiej osoby za mającą wartość absolutną”-
zatem ostatecznym celem jest uchrystusowienie człowieka i zanurzenie w miłości
Ojca, którą rozlewa życiodajnie Duch Święty. Dzisiaj musimy szukać nieprzyjaciół,
ludzi poranionych, zagubionych, zbuntowanych, aby ich nakarmić Bogiem. Stanąć
wobec inności i nałożyć na nią płaszcz miłości. To definiuje chrześcijanina.
Zobaczyć ikonę Boga w każdej ludzkiej twarzy. W tej diakoni czynu, zawiera się
głęboka odpowiedzialność za człowieka- brata. Czynić to nawet za cenę
doświadczanego odtrącenia, zniewagi, a nawet agresji. „Dobry Boże, świat
zmierza ku upadkowi- modlił się starzec Sylwan z Atosu- lecz Ty otwierasz mi
drogę do życia wiecznego. Panie, nie mogę pójść tam sam, cały świat musi Cię
poznać”. Człowiek potrzebuje miłości- która nie byłaby skazana na zapomnienie,
czy unicestwienie. To pedagogia stojąca w opozycji do obojętności świata.
„Poprzez brak miłości, brak kontaktu z człowieczeństwem sami skazujemy się na
rodzaj głuchoniemości i ślepoty także wobec boskości”- przestrzegała Matka
Maria Skobcowa. Sakrament braci i sióstr, którego osnową jest komunia- dar
miłości ! Chrześcijanin potrzebuje nieprzyjaciół, aby ich zawrzeć w miłości
Chrystusa i w jej blasku przemienić.