Jest czas, kiedy człowiek
młody chłonnie mądrość zewsząd wszystkimi porami swojego bytu. Jest czas
napełnienia i czas pustki, którą na nowo- a może nieprzerwanie trzeba wypełniać
pragnieniem posiadania odpowiedzi na pytania, obficie napierające na umysł.
„Albowiem poznać to coś więcej niż zrozumieć”- powie poeta J.C. Renard.
Niespokojna ciekawość targa otchłaniami człowieka, czekając pełni poznania, a
otrzymując w rezultacie odbitą fragmentaryczność prawdy. To tylko puzzle
dopasowane do siebie, gdzie granica kształtu rozszerza się w coraz to innym
kierunku. „Jestem rzeczą myślącą, to znaczy rzeczą, która wątpi, twierdzi,
zaprzecza, która niewiele pojmuje, ale wiele rzeczy nie wie, chce, nie chce, a
także wyobraża sobie i czuje”(R. Descartes). Wątła trzcina aspirująca do bycia
drzewem poznania dobra i zła. Sucha ikebana oczekująca na zazielenienie. „W
oczach każdego człowieka można wyczytać utratę łaski i tęsknotę za nią”-
rozmyślał niecierpliwie Cioran. W przeciągach czasu, wszystko kotłuje się ku
nasyceniu, choć ono nie następuje, jedynie odwleka się w nieskończoność i
niknie. Rządzi tu perspektywa zachłannego rozumu, nie pozostawiającego zbyt
wiele miejsca drganiu serca, bezszelestnym muśnięciom; ledwie dostrzegalnym
śladom Obecności. Język dyskursywny kapituluje przez fenomenem tajemnicy, tego
co w gruncie rzeczy nieuchwytne- symboliczne i transcendentne- tak odległe dla
człowieka wirtualnej rzeczywistości, konkretu i matematycznego wyniku. Łapczywy
pęd ku wiedzy i pomnażaniu cywilizacji technicznej, można przyrównać do
wspinaczki bez zabezpieczenia. Każda sekunda i zassane w niej powietrze, wieści
możliwą katastrofę. Moment roztargnienia i natychmiastowość śmierci. „Człowiek
współczesny nie jest skłonny do kontemplacji i ma niewiele zrozumienia dla
tych, którzy się jej oddają. W nadzwyczajnym stopniu rozwinął on aktywne władze
swojego umysłu, zdolność pojmowania i rozumowania, tworzenia i działania. To
pozwoliło mu uzyskać bezprecedensową kontrolę nad środowiskiem fizycznym.
Jednakże bezwarunkowe zaangażowanie w to co techniczne i pragmatyczne stępiło
wrażliwość na życie wewnętrzne”(L. Dupre). Zewnętrzność jawi się jako coś
hermetycznego i zarazem odruchowo wypierającego powiew Ducha. Linie papilarne
Boga się zacierają, a szlaki niegdyś uczęszczane zarastają gąszczem
rozplenionych zewsząd chwastów. „Tam, gdzie kiedyś religia rozkwitała jak bujna
łąka, pozostała tylko wyschnięta glina”(H.U. Balthasar). Duch musi tchnąć w
glinę, zrosić ją, uczynić na powrót materią płodnego plonu. Światło obłaskawi
prześwity i z głuchej pustki wybiją ukryte źródła strumieni. Dostrzec fragment
jako element mozaiki, wspornik, czy pieczęć czekającą na przełamanie. Dylematem
zadyszanego człowieka jest trudność oddzielenia rozumu od serca, sposobu
właściwego wartościowania spraw należących już do świtu jutrzejszego dnia.
Mądrość Filokalii poucza: „Przez
swoją wyobraźnię zaglądaj do wnętrza swego serca,” ponieważ „czyste serce widzi
Boga w zwierciadle.” Nawet najbardziej spłowiałe wnętrze jest wstanie
rozbłysnąć zdumieniem świata niewidzialnego. Pięknem paraliżującym niedowiarków
i unoszącym ku górze mistyków: „O, świecie niewidzialny, widzimy cię. O,
świecie niewidzialny, dotykamy cię. O, świecie niepoznawalny, znamy cię.
Nieuchwytny, chwytamy cię.”