Świat
mający cztery krańce dzisiaj uświęca się przez podniesienie mającego cztery
końce krzyża Twego, Chryste Boże nasz, a wraz tym podnosi się moc wiernego ludu
twego- tak stichera dzisiejszego dnia wychwala
najważniejszy znak chrześcijaństwa; trofeum życiodajnego Krzyża. „Gdy
wywyższycie Syna człowieczego poznacie, że ja Jestem”(J 8,28). Chrześcijaństwo przez kręte wieki historii spogląda na Krzyż i
kontempluje na nim swego Pana- Baranka,
Wojownika i Zbawcę. Prawosławie egzorcyzmuje nim strony świata. W krzyżu niczym
w kadrze błony fotograficznej zostaje zatrzymana głębia miłości Boga,
oddającego w ręce ludzi własnego umiłowanego i współistotnego Syna. „Jednakże
ten, kto zna misterium Krzyża i Grobu- pisał św. Maksym Wyznawca- zna również
podstawową rację wszystkich rzeczy.” Jakże uświęcone zostało drzewo kaźni,
rozkwitając niczym edeniczne drzewo poznania i uświęcenia. Rozłożyło swoje
gałęzie, czyniąc z nich tron dla Króla. „Bez krzyża człowiek znalazłby się w niebezpieczeństwie uważania tego świata za ostateczną rzeczywistość. Bez krzyża
nie postrzegałby już świata jako daru Boga”(D. Staniloae). Dlatego
chrześcijanie Zachodu utkali nabożeństwo Męki Pańskiej takimi oto słowami
wezwania: „Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste, i błogosławimy Ciebie. Żeś
przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.” Ile jest w tym westchnieniu
religijnego żaru i współodczuwania wraz Nim trudnej, niejednokrotnie osobistej
drogi bólu. Na drzewie tortury zawisł Ten, którego ręce udzielały
błogosławieństw, uzdrawiały i przywracały wzrok niewidomym, wymazywały trąd z
ludzkich twarzy i pisały na piasku kiedy „bezgrzeszni” próbowali cisnąć
kamieniami w cudzołożną kobietę. Te dłonie połamały chleb, który stał się
najdrogocenniejszym skarbem poranionego przez grzechy Kościoła. W końce te dłonie
zostały przytwierdzone do drzewa i pozostają ciągle rozpostarte dla tych
których świat uznał za niepotrzebnych i za biednych na miłość. Gwoździe
przebijające nogi, które pewnego wieczoru namaściła kobieta olejkiem o zapachu
nieba, na którą syczeli sprawiedliwi puryści żydowskiego prawa. Kościół dzisiaj
w liturgii podnosi do góry Krzyż, a na Nim ukrzyżowaną Miłość. To mistagogiczny
kadr z Golgoty lub powtórzony gest świętej Heleny, która z szacunkiem podniosła
z ziemi najcenniejszą relikwię, przekazała patriarsze Makaremu, każąc następnie
jej partykuły rozesłać w różne strony świata. To symboliczne wejście w otchłań
ciemności- opuszczenia i triumf Zmartwychwstania. Patriarcha Bartłomiej I w
swojej medytacji do Drogi Krzyżowej w Koloseum napisał: „O Jezu z ramionami na
zawsze otwartymi, z Twego przebitego boku tryskają wody chrztu i krew
Eucharystii. Niech krople krwi odnawiają cały świat, jutrzenka Ducha podnosi
się z torturowanego ciała. Potrzebowaliśmy wcielenia i śmierci Boga, abyśmy
mieli moc odradzania się. Drzewo hańby stało się Drzewem Życia, osią świata,
która gromadzi wszystkie nasze bóle, by oddać je ogniowi Ducha. To drzewo
wznosi się z ziemi do nieba. Drabina Jakuba, droga aniołów, jego owoc kryje w
sobie całe życie, my go spożywamy, a spożywając nie umrzemy.”