Ostatnie przebłyski lata
i słoneczność której nie sposób przegapić. Wyzłacanie wszystkiego, co matowe i
nieprzejrzyste. Znużony nieustannym roztrząsaniem myśli, ignoruję i porzucam je
na moment. Zapadam w głąb siebie i świata. Nostalgia ! „Ciało świata ma stać
się w człowieku, pod palącą pieczęcią Bożego obrazu, prawdziwym obliczem,
czystą różnicą przejrzystości, czyli ikoną”(O. Clement). Wobec tego
doświadczenia, inteligencja okazuje się siłą samotną. Powietrze wyprażone tak
aromatycznie, próbuje zapanować nad prymatem smogowej duszności miasta. Natura
przywraca peryferiom utracone piękno, wbrew maltretującej uszy kakofonii, czy
zmęczeniu oczu homogenicznością industrialnej i nachalnej brzydoty. Nawet
niewidomy siedzący na przeciwległej ławce, wychyla spękaną twarz- próbując
spowitym ciemnością oczu - przydać choć iskrę światła i nadziei. Pies swoim
zachrypniętym skomleniem, opowiada mu o cudowności chwili, prężąc się niczym
atleta przed mającymi nadejść zawodami. Ja też uwalniam zmysły ze schematu
zwyczajnej powściągliwości i sycę się światem, zanim zatopi się w konieczności
przemijania i śmierci, „krawędzi milczącej.” Przypominają mi się w jednym
momencie słowa z Notatnika Camusa:
„Miliony oczu podziwiały ten pejzaż, a jest on dla mnie jak pierwszy uśmiech
świata.” Sekretna symbolika natury dla niewidzących, choć co paradoksalne potrafiących
widzieć ! Nagle zatapiasz się w kształtach i barwach których urzeczenie i
zapach, potrafi uchwycić jedynie ślamazarne dziecko, unoszące dłoń ku górze- sięgając
wzrokiem ponad świat zajętych sobą dorosłych. Stąd niedaleko do cudowności,
której kontury permanentnie zamazują ludzie, zajęci egoistycznie skutecznością
i pojemnością własnego rozumu; lub co gorsza zasobnością wibrującego telefonu. Czy
jesteśmy wstanie uciec od świata w którym Bóg, jak wirtuoz i biegły w swej
profesji artysta, maluje tak fantastyczne przedsmaki Raju ? Nie potrafimy i nie
chcemy. Pragniemy bezwiednie pozostać w tym zauroczeniu i oniemieniu- chwili
odnotowanej na marginesie niewidzialnego szkicownika pamięci. Wszystko staje
się tak sekretne i zarazem namacalne, iż można trwać w bezruchu i naprzeciw
Obecności. „Dlaczego mnie łudzisz przemyślnie. Kamieniem, to wiatrem, to
ptakiem ? Dlaczego Twój uśmiech mi błyśnie. Gwałtownym nieba odblaskiem ? –
pyta poetka Anna Achmatowa. W tej impresji kapituluje prozaiczność teologii z
opasłych książek i zatęchłych uniwersyteckich korytarzy, gdzie o wszystkim się
domniema, a nie przeżywa w głębokościach czekającej nasycenia duszy. „Kiedy
modliłem się sercem- wyznaje rosyjski Pielgrzym- wszystko wokół mnie ukazywało
mi się z najlepszej strony… wszystko modliło się i oddawało chwałę Bogu.
Zrozumiałem wtedy, co Filokalia
nazywa znajomością języka stworzenia, którym człowiek może rozmawiać ze
stworzeniami Boga.” Pulsowanie życia jest tak urokliwe, iż nie potrzeba nic
więcej. Żadnych dodatkowych podniet umysłu, czy szukania na gwałt sennej Arkadii której to wejście tarasują
niespełnieni i życiowo pogubieni marzyciele, co gorsza mizantropi. Dla chrześcijanina
każda drobina świata ma w sobie ślad pierwszego dotknięcia, tchnienia,
wyartykułowanego piękna, wielkiego wybuchu miłości. „Bóg ciągle tworzy świat: a
gdy cię dziwi to. Pomyśl, że u Niego nie ma przed i po”- wydobywa na
powierzchnię zapomnianą przez wielu prawdę Angelus Silesius. Nie warto
przegapić takiej chwili. Być może to prolog do czego większego, o czym jeszcze
nie wiemy. Za drzwiami niepoznania, rozpościera się horyzont bliski i
rozpoznany oczami duszy.