piątek, 22 września 2023

 

Czuję się okaleczonym będąc otwartym na realność napierającego czasu i następujących po sobie wydarzeń. W roztrzaskanym do cna społeczeństwie, wszyscy zajmują się polityką i mędrkują o przyszłości której kształtu tak naprawdę nikt nie jest wstanie przewidzieć. Powinniśmy się uczyć od Francuzów jakie są realne granice demokracji, i że nawet zawierucha na ulicy Paryża i innych miast, nie jest wstanie zmienić decyzji sprawujących władzę, czy kaprysu prezydenta Macrona (z tą różnicą, iż u nas policja nie bije obywateli). U nas nieprzerwane dyskusje i sondażowe słupki maltretują umysły tych dla których ekran telewizora i komputera, stał się areną walki – na śmierć i życie. Od lewa do prawa ludzie przerzucają się argumentami, komentarzami, opiniami, krzykliwymi dyskusjami, a co gorsza inwektywami, mającymi w rzeczy samej tylko jeden cel – aby przyszłość okazała się moją i nienaruszalną przestrzenią egzystencji. Okopani w szczelnych bastionach, wyrywają ochłapy utopijnie rozumianej i fragmentarycznie postrzeganej wolności. Wrzenie słów i gimnastyka gestów przed obiektywami kamer i napierających mikrofonów. Kultura debaty sięga bruku, stając się odzwierciedleniem powszechnego schamienia i intelektualnej pustki. Każdy ciągnie wózek w swoją stronę i liczy na to, że ten drugi wypadnie z gry o władzę i wpływy. Za tymi wszystkimi zrywami domniemanej troski, stoją niezaspokojone apetyty polityków na pieniądze, dla pozyskania których - próbują jak najbardziej umiejętnie kupić zaufanie mas; ich postawiony krzyżyk na liście wyborczej do parlamentu. W moim kraju żadna partia polityczna, nie potrafi udźwignąć odpowiedzialności za człowieka i jego skrywanych w sercu i umyśle potrzeb. „Są ludzie którzy sądzą, jakoby poważne było wszystko, co czyni z poważną miną”- twierdził w Pochwale wątpienia Lichtenberg. Teatr kukiełkowy. Idiotyczne happeningi połączone z mało błyskotliwą demagogią nad wyraz śmieszą. Emocje nadmuchane do granic możliwości w walce ze zdrowym rozsądkiem zwyciężają. Dystrybucja idei nie idzie w parze z troską o realne potrzeby człowieka. „Marzę- powiem za jednym z bohaterów Dostojewskiego – by ujrzeć, i nawet jak gdyby już naprawdę widzę, co nastąpi: albowiem w końcu najbardziej zepsuty bogacz pocznie się wstydzić swego bogactwa przed biednymi, a biedny widząc jego pokorę, zrozumie i ustąpi mu z radością i życzliwością odpowie mu na jego bogobojny wstyd.” To tylko pobożne marzenie ! W tym politycznym impecie o władzę, jednym puszczają hamulce i odsłaniają swe prawdziwe intencje, a inni biorą wszystko na przeczekanie, jakby licząc na łut szczęścia. Każdy żagluje wydedukowanymi z rękawa prawdami i posiada błyskawiczne antidotum na bolączki jutra. Każda, nawet najbardziej żenująca doktryna polityczna ma swoje alibi. Mając lat ponad czterdzieści człowiek trzyma się w garści i wie, że to jedynie mrzonki i dyrdymały nudnych ślepców, powiększających kosztem malutkich zasobność własnych kont. Wielcy ludzie już dawno porzucili politykę, ponieważ w porę rozpoznali że to bagno, tak intensywnie i nieodwracalnie wciągające na same dno absurdu. Nieważkość i bezideowość naszego politycznego podwórka bierze się z nierozliczonej do dzisiaj historii. By podjąć się odpowiedzialności w polityce, trzeba zrozumieć tragiczne mechanizmy przeszłości. Niewyrwanych oddolnie korzeni komunizmu, zatruwających nieustanne kształt wyłonionego wolnościowych przewrotów świata. „Ignorancja ma skrzydła orła i wzrok sowy”- to nieprzedawniona diagnoza Zbigniewa Herberta. Czerwona pajęczyna nigdy nie została zerwana. Uśmiechnięte biesy spacerują po świecie, kpiąc z tych których karmi wspomnienie niezadośćuczynionego cierpienia.  Czerwone sztandary przemalowano na błękitne barwy i okraszono kosmopolitycznymi intencjami budowania „nowoczesnej” i „płynnej” rzeczywistości. Ten stary świat się jeszcze nie skończył, a życie na podsłuchu wciąż trwa. Resentymenty pozostały, a zaropiałe rany krzywd ciągle pęcznieją. Tylko zmieniły się narzędzia i bardziej spoufalone z ludem oblicze, oddolnie wmawiając mu poczucie wstydu wobec wielkiego – rzekomo ucywilizowanego i humanistycznego świata Zachodu. „Weź w karby i wychłoszcz demony, które są w tobie i w świecie, mówi duch prawicy. Uczyń je aniołami- szepce duch lewicy”(G. Thibon). Wystarczy ostrożnie zerwać te maski i zobaczyć kim kto jest. To niby tak wiele, ale cena tego aktu jest nad wyraz brzemienna w skutkach i wymaga od teraźniejszości wywrócenia wszystkiego do góry nogami. Wyznaję za poetą: „Noc każe mi trwać w pogotowiu. Z dłońmi na w pół zaciśniętymi, nagi na piasku, mając własne życie i śmierć za jedyną broń, czekam prawdziwej walki.” Wbrew podszeptom wścibskich głosów i ukośności idei, chrześcijanin potrafi zakreślić horyzont szczęścia. Światło nie zastygło w ciemności. Odpowiedzieć drganiu sumienia na obraz Boga. Chrześcijaństwo aktywne z krzyżykiem po jasnej stronie mocy.