środa, 2 sierpnia 2023

 

Jestem głęboko przekonany, że wiele wydarzeń w życiu ludzi jest poprzedzone znakami, których sens uczymy się odkrywać mozolnie i na miarę otwartości umysłu. „Jak widzieć to, czego oczy nie widzą ? Jak robić to, czego ręce nie zrobią ? I jak powiedzieć to, czego słowa nie wypowiedzą ?”- pyta pisarz Renard. Przypadkowość jest zabobonna, istnieje jedynie realność pod której podskórnością tętnią ukryte źródła i drogi- w które się wchodzi lub porzuca, kierując się boskim atrybutem jakim jest wolność wyboru. Słowa muszą przejść przez osadniki, czy drobne sita, aby zbudować namiastkę indywidualnej historii kogoś opatrzonego etykietą niepoznawalności i tajemnicy. W świecie nachalnego uzewnętrznienia, jedynie autentycznymi są ci, którzy najmniej się afiszują i skrywają się pod pierzyną szczelnie pielęgnowanej anonimowości. Inwazja medialnego podglądactwa odbiera resztki okruchów wolności tym, którzy przed koniecznym przynagleniem cywilizacji, schronili się w swoich niszach i jedynie na chwilę wychylają głowy, łapczywie zasysając resztki względnie świeżego powietrza. Rzeczywistość jak tak uroczo i fałszywie powabna, podsycając nieustannie nowe pragnienia, potrzeby i chcenia – wybawiając człowieka i kusząc go alternatywnymi krajobrazami już nie królestwa Bożego, a królestwa materii, której należy złożyć poddańczo pocałunek wierności. Jakże dramatyczna jest walka z produktami własnego geniuszu ! „Żyjemy pośród rzeczy i one właśnie zastępują nam sny- pisał A. Turczyński- Rzeczy, które można doświadczać zmysłami, prosto i bezpośrednio.” Jedni skaczą z euforii nad możliwościami sztucznej inteligencji, a jeszcze inni lękają się dehumanizacji i zepchnięcia człowieka na tor przygodnego bytu, gdzie po orwellowsku, znowu ktoś inny za kogoś myśli i podejmuje ważkie decyzje. Jutro jest pełne obaw za której to kurtyną stoją ambicje jednostek pragnących utrwalić pamięć o sobie, już nie na spiżowych pomnikach, a być może krzemowych podzespołach mikrotechnologicznych innowacji. Ignacy Witkiewicz, proroczo odsłoni ten stan zapętlenia i nicości: „Krajobraz nieruchomy. Noc. Światło księżyca. Białe obłoki płynące po niebie. Z rozbitej maszyny pozostała tylko kupa żelastwa.” Na antypodach inteligencji może zrodzić się niebezpieczeństwo i świat demonicznej grozy, będącej wypadkową pychy oraz chęci postawienia siebie w miejscu Boga. Z pewnością ta nowa i nie możliwa już do zatrzymania rewolucja techniczna, potrzebuje chrześcijaństwa z jego rewolucją ducha. Ta druga – odwołując się do intuicji Simone Weil- może być tylko „powrotem do odwiecznego porządku, chwilowo tylko zakłóconego.” Z pewnością w moich diagnozach jest nuta mizantropi i przerysowania, choć nie pozbawiona wewnętrznej obawy o kształt jutra. Poruszamy się do przodu jak ślepcy z obrazu  Bruegla, czy przeludnionego i dryfującego ku niewiadomej ziemi- statkowi głupców z poematu Branta, czy groteskowej wizji Boscha i Millera. Płynność i nietrwałość określa człowieka wirtualnej rzeczywistości, przyssanego do idoli którym bałwochwalczo oddaje część. Człowiek znużony i wyczerpany w otchłani wszechświata, nie dostrzega już obok siebie i w sobie Misterium. Pogrążony pokusą samostanowienia o sobie, przestaje widzieć zarys pełniejszego życia, poza zwartymi klamrami czasu. Pochylasz się w głąb czyjeś źrenicy i dostrzegasz jedynie paraliżująca pustkę; bezkres nicości. Kiedy oczy przestają cokolwiek mówić, to świat zaczyna matowieć i drętwieć w oniemieniu. Pozwólmy powstać prorokom. Niech otwierają oczy i szkicują w nich piękno poranka na którego granicy widoczności pojawi się słońce. Pokrzepia mnie myśl świętego Grzegorza z Nyssy: „Człowiek, który powstał w pierwszym stworzeniu i ten, który nastąpi na końcu czasów, są tacy sami, obaj noszą w sobie Boży obraz… Cała więc natura, rozciągająca się od pierwszych do ostatnich, jest jednym obrazem Tego, Który Jest.”