Do
każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed
moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego
zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie
(Mt 10,32-33). Pierwsza Niedziela po Pięćdziesiątnicy w kalendarzu Cerkwi i tak
radykalne wyznanie Chrystusa skierowane do swoich uczniów. W tych słowach jest świadectwo,
obietnica i chropowatość, działająca niczym papier ścierny na powierzchnię
duszy słuchaczy. Ewangelia potrafi uprzedzać fakty, rozpisywać scenariusze i
alternatywne wyjścia z sytuacji, stawia przed oczy ludzką słabość,
zaprzeczenie, odtrącenie i kapitulację której na moment doświadczą niektórzy z
dwunastu wybranych uprzednio przez Mistrza. Zaparcie to pozostanie na
powierzchni, lęk przed konfrontacją ze światem który wymierza w stronę wiary
najmocniejsze pociski. Zaćma duszy i spodlenie ! Zaparcie można porównać do
paraliżu podszytego natychmiastowym lękiem. To wejście w sam tumult bitwy,
gdzie widać jedynie zarys sylwety wroga plującego na to, co dla ochrzczonych
święte i niepodważalne. Brodząc w kałuży należy podnieść wzrok i ujrzeć na
horyzoncie łunę światła. „Człowiek – powie Pascal – pośrodkiem między niczym a
wszystkim.” Myślę, że każde pokolenie wierzących ma swoje momenty prób i zaparć
– dróg na skróty, tak aby o Bogu nie powiedzieć za dużo i nazbyt nachalnie. Schowani
w przedsionkach świątyń lub podpierający filary kościelnych wnętrz z taką
świadomością jakby się miały zawalić. Jeśli nawet staną się one zgliszczami, to
musi pozostać człowiek wiary – atleta i świadek. Ciągle płochliwi i nieufni
pomimo czasu i historii dotykanej muśnięciami Ducha. Wycofani lub zwinięci
niczym larwa, egzystują na marginesie świata który zobojętniał i przestał się
pytać o Boga. Świat nie może być miejscem w którym człowiek znajduje tylko
siebie i wampirycznie zaspokaja swoje pragnienia. Taktyka diabła polega na
wpojeniu ludziom lęku, niedorzeczności, małości i niedowartościowania, aby ich
stłamsić, sparaliżować, zacerować usta przed wypowiedzeniem Imienia, wobec
którego wszystko drży i schyla w uniżeniu kark. Ile to postaci i postaw można
wydobyć z człowieka konfrontując go z sytuacją dramatycznego wyboru lub presji.
„Gdy człowiek traci oparcie, zaczyna rządzić nim strach, w którego wirach miota
się ślepiec”(E. Junger). Paraliżujący lęk przed przyznaniem się do bycia
uczniem Chrystusa. Zdezorientowanie i ryzykowna próba wiary ! W świecie gasnących
oliwnych lamp, pustych kościołów i domów w których Bóg stał się słownikowym
hasłem, tli się jeszcze iskra nadziei w tych wybudzonych o świcie, których
czoła i dusze opieczętował miłością zwycięski Baranek. W świecie fragmentu,
wielokulturowości i negacji, ciągle istnieją świadkowie Obecności i Wieczności,
mozolnie proklamujący na dachach miast Dobrą Nowinę o sensie życia i zbawieniu
człowieka. „Pogrążyć się w otchłań życia Trójcy Świętej, widzieć Syna Bożego
przybierającego ludzkie oblicze i nazwanego człowiekiem, stać się synami Boga –
zdumiewająca to przygoda dla istot z krwi i kości. Jest to absolutnie coś
niezwykłego” (J. Danielou). Bezcenni są ludzie którzy wadzą się z Bogiem, a ich
krzyk modlitwy przeszywa skorupę nerwowego i egoistycznie skupionego na swoich
sprawach świata. „Stawać się duchem to żyć już Innym, to być już Innym – to
doświadczenie eschatologiczne: Królestwo Boże znów staje się wewnętrzne wobec
człowieka”(P. Evdokimov). Strach można przekuć w odwagę, a cisza może być
okrzykiem zwycięstwa. Usta się otwierają jak portal prawdy, a uczeń staje się
prorokiem, charyzmatykiem lub męczennikiem. „Czym trzeba być ? Trzeba być
pożarem” – notuje na skrawku papieru Saint Exupery. Stać się ogniem jak Ten,
który miłością z Krzyża napełnił świat.