niedziela, 30 czerwca 2024

 

Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie (Mt 10,32-33). Pierwsza Niedziela po Pięćdziesiątnicy w kalendarzu Cerkwi i tak radykalne wyznanie Chrystusa skierowane do swoich uczniów. W tych słowach jest świadectwo, obietnica i chropowatość, działająca niczym papier ścierny na powierzchnię duszy słuchaczy. Ewangelia potrafi uprzedzać fakty, rozpisywać scenariusze i alternatywne wyjścia z sytuacji, stawia przed oczy ludzką słabość, zaprzeczenie, odtrącenie i kapitulację której na moment doświadczą niektórzy z dwunastu wybranych uprzednio przez Mistrza. Zaparcie to pozostanie na powierzchni, lęk przed konfrontacją ze światem który wymierza w stronę wiary najmocniejsze pociski. Zaćma duszy i spodlenie ! Zaparcie można porównać do paraliżu podszytego natychmiastowym lękiem. To wejście w sam tumult bitwy, gdzie widać jedynie zarys sylwety wroga plującego na to, co dla ochrzczonych święte i niepodważalne. Brodząc w kałuży należy podnieść wzrok i ujrzeć na horyzoncie łunę światła. „Człowiek – powie Pascal – pośrodkiem między niczym a wszystkim.” Myślę, że każde pokolenie wierzących ma swoje momenty prób i zaparć – dróg na skróty, tak aby o Bogu nie powiedzieć za dużo i nazbyt nachalnie. Schowani w przedsionkach świątyń lub podpierający filary kościelnych wnętrz z taką świadomością jakby się miały zawalić. Jeśli nawet staną się one zgliszczami, to musi pozostać człowiek wiary – atleta i świadek. Ciągle płochliwi i nieufni pomimo czasu i historii dotykanej muśnięciami Ducha. Wycofani lub zwinięci niczym larwa, egzystują na marginesie świata który zobojętniał i przestał się pytać o Boga. Świat nie może być miejscem w którym człowiek znajduje tylko siebie i wampirycznie zaspokaja swoje pragnienia. Taktyka diabła polega na wpojeniu ludziom lęku, niedorzeczności, małości i niedowartościowania, aby ich stłamsić, sparaliżować, zacerować usta przed wypowiedzeniem Imienia, wobec którego wszystko drży i schyla w uniżeniu kark. Ile to postaci i postaw można wydobyć z człowieka konfrontując go z sytuacją dramatycznego wyboru lub presji. „Gdy człowiek traci oparcie, zaczyna rządzić nim strach, w którego wirach miota się ślepiec”(E. Junger). Paraliżujący lęk przed przyznaniem się do bycia uczniem Chrystusa. Zdezorientowanie i ryzykowna próba wiary ! W świecie gasnących oliwnych lamp, pustych kościołów i domów w których Bóg stał się słownikowym hasłem, tli się jeszcze iskra nadziei w tych wybudzonych o świcie, których czoła i dusze opieczętował miłością zwycięski Baranek. W świecie fragmentu, wielokulturowości i negacji, ciągle istnieją świadkowie Obecności i Wieczności, mozolnie proklamujący na dachach miast Dobrą Nowinę o sensie życia i zbawieniu człowieka. „Pogrążyć się w otchłań życia Trójcy Świętej, widzieć Syna Bożego przybierającego ludzkie oblicze i nazwanego człowiekiem, stać się synami Boga – zdumiewająca to przygoda dla istot z krwi i kości. Jest to absolutnie coś niezwykłego” (J. Danielou). Bezcenni są ludzie którzy wadzą się z Bogiem, a ich krzyk modlitwy przeszywa skorupę nerwowego i egoistycznie skupionego na swoich sprawach świata. „Stawać się duchem to żyć już Innym, to być już Innym – to doświadczenie eschatologiczne: Królestwo Boże znów staje się wewnętrzne wobec człowieka”(P. Evdokimov). Strach można przekuć w odwagę, a cisza może być okrzykiem zwycięstwa. Usta się otwierają jak portal prawdy, a uczeń staje się prorokiem, charyzmatykiem lub męczennikiem. „Czym trzeba być ? Trzeba być pożarem” – notuje na skrawku papieru Saint Exupery. Stać się ogniem jak Ten, który miłością z Krzyża napełnił świat.