piątek, 14 czerwca 2024

 

Życiu myśliciela musi nieustannie towarzyszyć przeświadczenie, że nie wolno porzucać refleksji o człowieku i otaczającym go świecie. W gruncie rzeczy mierzyć się ze sobą samym i pierwiastkami ulotnych chwil i spostrzeżeń przekuwanych na osobiste medytacje. „Słowo przybrane dziecko milczenia” odwołując się do impresji Claudela,  kaligrafowane pod osłoną nocy i natychmiastowego wybudzenia. Trzeba uparcie brnąć do przodu na przekór piętrzących się przeciwności, czy lęku przed zatrzymaniem i zwinięciem się niczym ślimak w bólu istnienia. Ewangeliczny czas urodzaju i suszy – nadmiaru błogosławieństwa i pustyni na której słyszy się własną zadyszkę i spowolnione bicie serca – pustkę nieurodzaju, jałowość umysłu, wiotkość idei, czy paraliż ust wysuszonych od wyświechtanych frazesów. W tej bezdomności i niemożności uczynienia niewiele, można zbierać jedynie okruchy wiedzy, drobne spostrzeżenia, prawie niewidoczne muśnięcia natchnień, pochwyceń ledwie dostrzegalnej nadziei. „Bo bywają w życiu takie momenty przepychu i nadmiaru: godziny, gdy pomysły wprost się tłoczą; okresy natchnienia, kiedy – zdawałoby się – słowa same płyną z ust lub z pod pióra, aż do ostatecznego znużenia; dni w których energia miłości zdaje się niewyczerpana; albo takie, gdy każdemu z odwiedzających przyjaciół umiemy powiedzieć to, co najwłaściwsze” – pisał J. Guitton w Dzienniku. To życie, które przypadło nam w udziale i które tak mozolnie pielęgnujemy, ceruje niewidoczna nić zdarzeń które potrafią zaskakiwać i korygować kalendarz szczelnie zaplanowanych spotkań i przedsięwzięć. „Świat jest teatrem” a człowiek aktorem zatrzymanym w pół sekundy przed wejściem na scenę. Stawiam pytania i nie znajduję na nie odpowiedzi. Rozglądam się łapczywie i nic nie widzę ! Zakłopotanie, zaniepokojenie i otępienie prowadzące na rubieże myśli. W tym prześwicie, być zatrzymanym i przynaglonym jednocześnie – niczym biblijni prorocy – nie bez oporu i wahania gotowi na realizację woli Boga. U Sergieja Chorużyja znalazłem niepozbawione fermentu pytanie: „Jak stracić siebie z pola widzenia i próbować potem odzyskać siebie ?” Jakże nieszczęsna jest ludzka egzystencja w której brakuje trudu przewartościowania własnych intencji, pragnień, intelektualnych pewników i schematów które nie pozwalają pójść dalej; wychylać się poza horyzont udeptanych przyzwyczajeń. Wiara, poręka tych dóbr wytęsknionych, potrafi przywracać sens i pewność istnienia. Pozwala widzieć i słyszeć, wbrew pozornym naocznościom zmęczonego świata. „Wiara jest poznaniem sensu ludzkiego życia, wskutek czego człowiek nie unicestwia swego istnienia, lecz żyje – odnotował te słowa nie wolny od osobistych rozterek i dylematów Tołstoj – Wiara jest siłą życia.” Poszukiwać siebie w sobie. Więcej, odnaleźć siebie w Nim !