Życiu myśliciela musi
nieustannie towarzyszyć przeświadczenie, że nie wolno porzucać refleksji o
człowieku i otaczającym go świecie. W gruncie rzeczy mierzyć się ze sobą samym
i pierwiastkami ulotnych chwil i spostrzeżeń przekuwanych na osobiste medytacje.
„Słowo przybrane dziecko milczenia” odwołując się do impresji Claudela, kaligrafowane pod osłoną nocy i natychmiastowego
wybudzenia. Trzeba uparcie brnąć do przodu na przekór piętrzących się
przeciwności, czy lęku przed zatrzymaniem i zwinięciem się niczym ślimak w bólu
istnienia. Ewangeliczny czas urodzaju i suszy – nadmiaru błogosławieństwa i pustyni
na której słyszy się własną zadyszkę i spowolnione bicie serca – pustkę
nieurodzaju, jałowość umysłu, wiotkość idei, czy paraliż ust wysuszonych od
wyświechtanych frazesów. W tej bezdomności i niemożności uczynienia niewiele,
można zbierać jedynie okruchy wiedzy, drobne spostrzeżenia, prawie niewidoczne
muśnięcia natchnień, pochwyceń ledwie dostrzegalnej nadziei. „Bo bywają w życiu
takie momenty przepychu i nadmiaru: godziny, gdy pomysły wprost się tłoczą;
okresy natchnienia, kiedy – zdawałoby się – słowa same płyną z ust lub z pod
pióra, aż do ostatecznego znużenia; dni w których energia miłości zdaje się
niewyczerpana; albo takie, gdy każdemu z odwiedzających przyjaciół umiemy
powiedzieć to, co najwłaściwsze” – pisał J. Guitton w Dzienniku. To życie, które przypadło nam w udziale i które tak
mozolnie pielęgnujemy, ceruje niewidoczna nić zdarzeń które potrafią zaskakiwać
i korygować kalendarz szczelnie zaplanowanych spotkań i przedsięwzięć. „Świat
jest teatrem” a człowiek aktorem zatrzymanym w pół sekundy przed wejściem na
scenę. Stawiam pytania i nie znajduję na nie odpowiedzi. Rozglądam się
łapczywie i nic nie widzę ! Zakłopotanie, zaniepokojenie i otępienie prowadzące
na rubieże myśli. W tym prześwicie, być zatrzymanym i przynaglonym jednocześnie
– niczym biblijni prorocy – nie bez oporu i wahania gotowi na realizację woli
Boga. U Sergieja Chorużyja znalazłem niepozbawione fermentu pytanie: „Jak
stracić siebie z pola widzenia i próbować potem odzyskać siebie ?” Jakże
nieszczęsna jest ludzka egzystencja w której brakuje trudu przewartościowania
własnych intencji, pragnień, intelektualnych pewników i schematów które nie
pozwalają pójść dalej; wychylać się poza horyzont udeptanych przyzwyczajeń. Wiara,
poręka tych dóbr wytęsknionych, potrafi przywracać sens i pewność istnienia.
Pozwala widzieć i słyszeć, wbrew pozornym naocznościom zmęczonego świata. „Wiara
jest poznaniem sensu ludzkiego życia, wskutek czego człowiek nie unicestwia
swego istnienia, lecz żyje – odnotował te słowa nie wolny od osobistych
rozterek i dylematów Tołstoj – Wiara jest siłą życia.” Poszukiwać siebie w sobie.
Więcej, odnaleźć siebie w Nim !