piątek, 7 czerwca 2024

 

Bywają chwile przeciwności losu, w których człowiek walczy z nimi jak Jakub z Aniołem. Życie nie jest wolne od konfrontacji, gwałtownych zderzeń z obcością myśli, ludzkimi stanowiskami, wobec których trzeba zająć momentami postawę mediacyjną, a w najgorszym przypadku wejść w  intelektualny klincz, czy podjąć natychmiastową szermierką na słowa. Otaczający świat przenika pewnego rodzaju niepokój – napięcie, pchające wielu ludzi w bardzo skrajne i zdaje się słabo zracjonalizowane poglądy i postawy. Czasami wystarczy jedna iskra, aby wykrzesać ogień który zajmie nie tylko trzeźwość umysłu, ale dotknie również krajobrazu duszy. Wielu ludzi stało się dla siebie bogami, będąc przekonanymi, iż są oryginalni, ponad przeciętni, ambitni i absolutnie pewni, iż świat leży im na dłoni. To żałosne poczucie wielkości i niezależności przysłania im prawdę o ich czasowości – przygodności i przygniatającej pustce która niczym czarna dziura ich wsysa do środka. To jedynie bogowie bezsilni, upojeni urojonym poczuciem władzy nad powierzchownie przeżywaną egzystencją. „Im mocniejszy głos pychy – pisał R. Girard – tym bardziej gorzka i samotna staje się świadomość istnienia.” Jest to pewnego rodzaju piekło afirmacji siebie. Piekło podeptanych marzeń, zerwanych relacji, wyświechtanych słów przynoszących ból i rozdarcie. Antybohater Dostojewskiego wyzna: „Ja jestem jeden, a oni to wszyscy.” Jakże przygnębiające i zarazem groteskowe jest takie przeświadczenie, świadczy ono o absolutnej odrębności i człowieczeństwie wypłukanym z miłości. Egoizm to choroba nasze nowoczesności; pasożytnicza i trudna do leczenia po natychmiastowym zdiagnozowaniu „Być inteligentnym oznacza dziś rozumieć wszystko i nie wierzyć w nic.” Po drugiej stronie tej barykady myślenia i postrzegania, stoi człowiek wiary – losu złożonego na dłoni Boga. „Otchłań serca dąży ku otchłani Boga”(Angelus Silesius). Poddany dialektyce odrzucenia, pogardy i krzyża, człowiek staje po stronie pełnego miłości Zbawcy. „A na krzyżu Bóg bierze stronę człowieka przeciwko własnej boskości”(P. Evdokimov). To najgłębsza z prawd, pozwalająca na wychylenie się poza siebie i dostrzeżeniu prawdy na peryferiach własnej ograniczoności istnienia i odczuwania. Czubek własnego nosa to nie jest szczyt z którego widzi się otaczającą przestrzeń  i innych. Trzeba zejść do doliny własnej małości, kompleksów, pochowanych zranień, aby je uczynić otwartymi na uzdrowienie. Przechodząc przez różnego rodzaju dramaty, konflikty i szamotaniny, stanąć naprzeciw Miłości która wszystko obezwładnia w człowieku: „Wszystko jest w Tobie, Panie, ja należę do Ciebie, przyjmij mnie.”