poniedziałek, 1 lipca 2024

 

Lato. Od kilku dni nieznośny bezruch powietrza i leniwość. Udręczenie temperaturami i kaprysami pogody do której ciężko przywyknąć planując jakieś rozwleczone w czasie podróże. Od słońca po burzę i na odwrót. Bóg eksperymentuje na ludziach, badając ich możliwości adaptacyjne i uważność na to, co zewnętrznie – na zjawiska na które nie mamy większego wpływu i możemy się jedynie dąsać. Pomimo zmienności zjawisk, natura wydaje się bardziej atrakcyjną do słuchania i dialogu, niż obcowanie z ludźmi. Rozmowy z niektórymi ludźmi mnie męczą i nie wiele wnoszą do mojego życia. Przestało się mówić spokojnie, miarowo i interesująco. Dzisiaj każda informacja jest zbitką chaotycznych słów (sms), komunikatem którym można podać komukolwiek i bez większego zaangażowania – bez siebie pomiędzy rzeźbionymi słowami ! Znam kogoś kto stawia pytanie za pytaniem i w gruncie rzeczy nie oczekując odpowiedzi, tylko musi powystrzelać słowa; zrobić ferment i odejść, pozostawiając pseudointelektualny kipisz. Jeszcze ktoś inny, opisuje mi świat tak szybko i natarczywie, dynamicznie, że po kilku minutach rozmowy jestem tak zmęczony, jakbym wykonywał jakąś mozolną pracę fizyczną, a mój umysł prawie eksploduje od nagromadzonych szczegółów pozbawionych ładu i logicznego sensu. „Dzisiaj nie umie się mówić, bo nie umie się słuchać. Mówić dobrze, to jeszcze nic: trzeba mówić, żeby zdążyć przed odpowiedzią. Nigdy się nie zdąży. Może mówić nie wiedzieć co i nie wiedzieć jak: zawsze ci przerwą”- pisał tak odlegle Jules Renard. Kultura słowa stała się fragmentem, strzępem, urywkiem w ślinotoku fizycznej wariacji języka. To, co błyszczy to jedynie klawiatura zębów, białych i zadbanych jak z poczytnej rozkładówki. U Parandowskiego przeczytałem niegdyś, że w „słowach, w formach gramatycznych, w składni kreśliła swój wizerunek dusza zbiorowa, odciskały się fale dawno nie istniejących mórz na skamieniałych piaskach, jej popędy, skłonności, odrazy, wierzenia, przesądy, zamierzchła wiedza o świecie i człowieku.” Obecnie zatraciła się twórcza i mistagogiczna siła słowa. Wszechobecny bełkot od mediów, aż po przypadkowe spotkania na ulicy, restauracji, czy w pauzach pracy. Jeżeli zamierzamy ten świat ocalić, powinniśmy zacząć od szlachetności słowa, tworzywa z którego budzi się kultura, a nie wyobraźnia umysłów przyssanych niczym sum do ekranu iphona. Przestaliśmy ważyć słowa i skoordynowaliśmy je z pracą smartwatcha, czy innego sterownika monitorującego zakres naszej wolności. Bezcelowa i bezideowa paplanina, pełna niestrawnej spostrzegawczości, natarczywości i banalności. „Stan małpi” – regres który tak finezyjnie zdiagnozował jako chorobę współczesności Gustave Thibon. Na boisku do piłki koszykowej kilkoro dzieci z tak wielkim przekonaniem wykrzykujących przekleństwa, jakby to były odpryski poezji które pani w szkole zadała w ramach ćwiczenia pamięci. Być może warto jak starożytni uczniowie retoryki i filozofii, wkładać sobie kamienie do ust – aby poprawić wymowę i nadać przekuwanym na dźwięki myślom ich właściwą szlachetność, ciężar i polot. Niestety dzisiaj rodzinne domy przestały być szkołami mowy, wszystko scedowano na instytucje które bezradnie rozkładają ręce i bądźmy szczerzy, już nic nie mogą. Od budki z piwem po korytarze uniwersytetu i urzędów, język tępieje i kloacznieje. Największym zagrożeniem dla międzyludzkich relacji jest mowność zła, pospolita, jarmarczna, nasycona pogardą do słów które mogą malować obrazy i przepastne przestrzenie ducha. Wracając do przyrody która zatrzymuje, zachwyca, nie rozdrażnia i uspokaja, wbrew okrutnym uwarunkowaniom ludzkiej plemienności i języka pozbawionego stopera ascezy. Piękno świata pozwala odczuć i „zakorzenić się w miejscu nieobecnym.” W tradycji prawosławnej dzisiaj rozpoczyna się tzw. Post Piotrowy, mający za cel przygotować wiernych do przeżycia święta Apostołów Piotra i Pawła. Charakteryzuje się on wstrzemięźliwością od pokarmów mięsnych, mlecznych oraz ryb i oleju w niektóre dni. Jednym słowem praca na ciałem, ma się przekładać na wzrost ducha. „Ludzkie głosy, które jeszcze poruszały zasłoną liści, umilkły”(L. Gaspar). Być może post jest to dobrym przyczynkiem do refleksji nad słowem, którym się na co dzień posługujemy, które nas podnosi i scala; nad jego oszczędnością i jakością, ciszą która powinna poprzedzać melodię fraz – być może modlitwę, którą skierujemy poza widoczność naszego wzroku i myślenia. Słowa mają tak wielką siłę zmieniana świata na lepsze !