poniedziałek, 15 lipca 2024

 

Musimy wiedzieć, jak porzucić jedno miejsce, aby przejść przez fragment świata i nim się zachwycić. Kilkanaście dni wakacyjnego wypoczynku z rodziną. Rzeczywistość drogi którą się przemierza, przekracza, na której odcinkowo wyznacza się przestrzenie do których warto dotrzeć i pozwolić im zaistnieć w pamięci, wyobraźni i pośpiesznie wykonanej fotografii. To czas pozostawionego w domu komputera i ciężaru spraw których nachalność przytłacza i odbiera łyk świeżego powietrza. Wolność w której odkrywasz gwałtownie pofałdowane krajobrazy świata, puls natury i jej obłaskawiające zewsząd piękno. Zdumienie i mistyka chwili ! „Nie odkryliśmy jeszcze języka, który za jednym zamachem mógłby wyrazić to, co postrzegamy w mgnieniu oka”- pisała Natahlie Sarraute. Siedzisz nad brzegiem a serce zaczyna się modlić. Przestajesz racjonalizować wszystko – delektujesz się, a powieki oczu drgają od nadmiaru wrażeń. Pragnienie, słowo kompletnie niewystarczające i niepojemne. Bliższe jest mi oczekiwanie. Rozciągnięty na ukwieconym skraju pola, zaczynasz chłonąć życie tak intensywnie buzujące zewsząd. Kilka mrówek przemierzających autostradę mojego ciała. Pozwalam im na to, nawiązując dialog podobny do tego, który inicjował św. Franciszek z Asyżu. Powolne ciężkie niebo po burzy, wschód słońca nad morzem, czy jeziorem, miękko kołyszące się drzewa, architektura miejsca której nie oznaczają komercyjne przewodniki turystyczne, zapach skoszonej trawy i śpiew ptaków których codzienna liturgia godzin przypomina, że człowiek jest cząstka świata wychylonego ku Misterium. Wszystko staje się teksturą barw, wyłonionych z pod ciężaru niezauważalnego na pierwszy rzut oka aktu Artysty. Po chwili zaczynasz uświadamiać sobie, że wielu ludzi jest jak próchnica dla świata harmonii, czyniąc go miejscem zawłaszczonym, śmietnikiem do którego się dokłada coraz to nowe i niechciane rzeczy. Człowiek otoczony ze wszystkich stron betonozą miasta i jego zadyszanym rytmem, pragnie uciekać na grzbiet raju, gdzie zapach, dźwięk i percepcja nie zamyka w kokonie industrialnego obrazu śmierci. Żelbeton uniemożliwia kontakt z żywą naturą. Człowiek jak rozmyślał Pascal „jest pośrodkiem pomiędzy niczym a wszystkim.” Pochłania go pragnienie posiadania, pomnażania i konsumowania bez jakichkolwiek hamulców. Brzmią mi w głowie słowa niedzielnej Ewangelii: „Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich…”(Mt 6, 25-29). Być podniesionym do godności pierwszego Adama – postulat ważki i godny zaangażowania. „Jak dorosnę, pójdę po szerokim świecie Go szukać”- miał jako dziecko postanowić sobie św. Sylwan z Atosu. Znalezienie w Bogu tego, co upragnione, proste, obmyte świeżością poranka pierwszego dnia stworzenia.