czwartek, 25 lipca 2024

 

Jaki dom pragniesz dla mnie stworzyć – czytam w kartkowanym pośpiesznie tomiku wierszy Bonnefoy’a. Lubię być wyganianym w świat, nawet za cenę zadyszki, zmęczenia i uwierającego ciało dyskomfortu. Świat nas myśli i my go myślimy, składując po kątach bagaże wspomnień. Po nocy spędzonej w pociągu nie padam na łóżko, aby się wtopić w poduszkę, ale na świeżo przelewam myśli, zapisuję je – z obawy przed uronieniem, czy zapomnieniem. Dwa dni w Warszawie i cały szereg fascynujących spotkań mających jak myślę dalekosiężny wpływ na moją przyszłość i towarzyszące mi przemyślenia. Intrygujące spotkanie ze zwierzchnikiem Cerkwi Czarnogóry Borysem i jego zaprzyjaźnionymi od lat Czarnogórczykami których gejzer historii rzucił w polskie środowisko, nie odbierając im marzeń o wolnej, pięknej i duchowo spowinowaconej z chrześcijańską tradycją Czarnogórze. Nie wertuje atlasu, przyglądam się i słucham z rozwartymi ustami. Ojciec wokół którego gromadzą się dzieci wbrew pesymizmowi odczuć rzeczywistości, dając posłuch nadziei i pięknu Ewangelii przekładanej na prozę życia. Modlitwa przemieniająca argumenty siły w pokój, tak silnie złożony na ołtarzu serca prawosławnych chrześcijan. Przy biesiadnym stole opowieść o historii, kulturze i polityce nabiera szczególnej mocy profetycznego świadectwa. „Cudze życie – to tak daleko”(Saint- Exupery). To fascynująca wędrówka w świat skądinąd odległy dla Polaka, a zarazem bliski w odczuwaniu dramatycznych wydarzeń żłobiących ciało narodu upominającego się o swoje miejsce na ziemi – Ojczyznę i Cerkiew – dwie jakże wielkie przestrzenie promieniowania wolności i własnej świadomości narodowej. Gospodarz nad którego głową zawieszona niczym najcenniejsza świętość – czerwona flaga w której centrum widnieje dwugłowy orzeł, trzymający atrybuty królewskiej władzy. On to, opowiada mi o podłościach i małościach współczesnej władzy, szamotaninie i tęsknotach za miejscem które od pokoleń naznaczone było nagłością śmierci i zmartwychwstaniem. Szybujący orzeł to zwiastun wolności, której nikt nie może wydrzeć z duszy i rzucić na szaniec zapomnienia czy nonsensu. Ta żarliwa diaspora z tej perspektywy widzi zgoła szerzej, głębiej i realistyczniej. W tym pomniku zbiorowego natchnienia jest ponadczasowe marzenie o ziemi którą trzeba całować i stąpać po niej jak starotestamentalni prorocy. Ta żarliwa mniejszość opisuje tak ekspresyjnie i dosadnie słowami historię w której łzy mieszają się z radością, poczucie dumy i niesprawiedliwością, w dążeniu do demokratycznego stanowienia o swoim losie, wbrew obcym podmiotom zakłamującym i zawłaszczającym historyczną prawdę i kulturowe dziedzictwo tego kraju. Zakorzenienie w kulturze starej jak wino leżakujące w beczkach; wierność tradycji i wspomnieniom zarejestrowanym na wyblakłych fotografiach, stają się powodem do dumy której nie można porzucić, czy sprzedać w imię świętego spokoju i zapomnienia, okraszonego doraźnymi interesami polityków szamocących się ze sobą. Powróciłem do domu z pytaniem które jeszcze długo będzie się odzywać w moim umyśle. Dlaczego ciągle odbiera się Czarnogórczykom prawo do samookreślania się i posiadania wolnego od obcych wpływów Państwa i Kościoła ? „Dlaczego więc ludziom jest niekiedy tak ciasno – pytam za mądrością żydowską Bubera- Bo jeden chce zająć miejsce drugiego.” Serbski faszyzm (ten skrót myślowy powraca niczym drzazga wbita w stopę. Boli okropnie !) dla człowieka wrośniętego w ziemię jest nieustanną kontynuacją ekspansywnej polityki podporządkowania siłą buta i ideologicznego kaprysu dominacji, jak to miało miejsce w niezatartych jeszcze ranach bałkańskiego kotła lat dziewięćdziesiątych. Człowiek, żyjąc w historii, odnajduje swoją wolność, swoje przeznaczenie i swoją wspólnotę z innymi ludźmi. Trzeba przecierać tarcze zegarka i z nadzieją wyglądać jutra. Scena świata jest tak zmienną i nieprzewidywalną w swojej trajektorii zdarzeń, lecz na jej marginaliach Bóg wypisuje świetlaną przyszłość.