W
tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest
największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed
nimi i rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie
jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego
(Mt 18,1-5).
Dzieci potrafią zdejmować
zasłonę, stawiając pytania dorosłemu i nie pozwalając na moment zawahania, czy
uniku. „Musimy stać się dorośli, aby zrozumieć, że dorośli nie istnieją i że
zostaliśmy wychowani przez dzieci, których zbroja naszego śmiechu uczyniła je
fałszywie nietykalnymi”(Ch. Bobin). Mój synek swoimi jakże prostymi pytaniami
potrafi rozmontować mój uporządkowany sposób myślenia i pozostawić mnie z
wątpliwościami nad którymi rozmyślam karkołomnie kilka godzin, a nieraz dni. U
Kapuścińskiego w Lapidarium podkreśliłem
sobie taką myśl: „Życzę ci, żebyś zawsze się dziwił. W dniu, w którym
przestaniesz się dziwić – przestaniesz myśleć, a przede wszystkim – czuć.” Mały
człowiek ma niezmącony umysł i wyobraźnię tak rozległą jak ocean zajmujący
połacie globusa. Spostrzegawczość połączona z rozkosznym zadziwieniem nad
rzeczami obok których dorośli przechodzą obojętnie i ospale. Być może w tym
skomplikowanym świecie, jedyną słuszną odpowiedź udziela chłopiec wpatrzony w
szybujący na niebie latawiec, czy przyglądający się podniesionemu z ziemi
kamieniowi, który skądinąd może być świadkiem wielowiekowych dysput nad rzeczywistością
i jej nawarstwiającymi się problemami. Nawet najbardziej zawiłe problemy natury
teologicznej potrafi przetransponować na proste zdanie i gest – stanowiący
choreograficzne dopełnienie mocy wypowiadanego z niewzruszoną pewnością słowa. „Szukam
Boga. To najfajniejsze zajęcie”- usłyszała zbita z pantałyku wychowawczyni z
przedszkola. Dlaczego ? Jak ? Powtarzane uparcie jak litania, wprawiają w
zakłopotanie i uruchamiają lawinę nieprzewidzianych intelektualnie reakcji.
Kiedy przekarmiony słowami pragnę milczeć, to mój syn śpiewa pieśń słoneczną:
„Tatusiu w powietrzu unosi się zapach kwiatów. Drzewa tańczą na wietrze, a
świeża trawa jest mieszkaniem dla małych zwierzątek.” Dzisiejszy człowiek
wpatrzony kurczowo w ekran komputera czy telefonu jest święcie przeświadczony
że wszystko wie. Sztuczna inteligencja objaśni mu każdym problem i w ciągu
kilku sekund skonstruuje skondensowane objaśnienie danego zagadnienia i
łamigłówki. Ale w tej papce pozbieranej z przedsionków Internetu wiedzy, nie ma
emocji i drgania serca, błysku w oku i radości z faktu uchwycenia czegoś już
zapewne rozwikłanego, a jednak własnego. „Szczęśliwi wędrowcy i podróżni,
którzy nagromadzą dość pejzaży i horyzontów, by stworzyć w nich zaporę miedzy
sobą a minionymi dniami…”(F. Mauriac). Moja koleżanka, nauczycielka z Liceum w
którym uczę, przekonywała w krótkiej prezentacji, że wizja efektywnie
działającej szkoły przyciągającej uczniów, zależy od tego jednego prostego
wabika: „Musi być fajnie.” Wszystko ma być zabawą, uskuteczniającą amplitudę
fajności. W tym upatruje świetlaną przyszłość i sukces instytucji którą niegdyś
zwaną „świątynią mądrości” i „owocującym gajem.” ! Jeśli zredukujemy młodego
człowieka do fajności, to nie pozostanie miejsca na mądrość, błyskotliwość, zaradność,
spostrzegawczość, twórcza wola podbijania świata – w rzeczywistości
wypuszczającej jak z rękawa gotowe odpowiedzi i powierzchowne wskazówki którymi
się zadowalają leniwi i przyssani do komórki dyletanci. „Pozwalamy by cała
bieżąca rzeczywistość uciekała nam z przed nosa; kto dojrzy fakty, kto się w
nich pogrąży”- pyta niedościgniony mistrz ludzkiej psychiki Dostojewski. Od dziecka
możemy uczyć się widzieć głębiej i wyraźniej, sondować tajemnice świata
znajdujące się pod powiekami oczu.