poniedziałek, 5 sierpnia 2024

 

Spacerując po gwarnej ulicy miasta, uświadamiam sobie boleśnie, iż grozi nam przekleństwo Narcyza – kontemplacja własnego oblicza odbita w ekranie telefonu, witryny sklepowej, czy noszonego w kieszeni lusterka do którego się ukradkiem zerka – dając egoistyczny upust afirmacji siebie i tylko siebie. Tu nie chodzi o estetykę, czy schludność stroju który każdego poranka przywdziewamy, aby zakryć cielesność lub ją inaczej odsłonić. Twarz odbita w tafli szkła. Piękna i wolna od kaprysu czasu, czy ta chropowata i ukryta pod makijażem misternie odtwarzanym – kamuflującym rysę nadciągającej jak wiatr starości. „Każdy człowiek niesie przez życie lustro, niepowtarzalne i nieodłączne jak cień”- pisał w swoich esejach W.H. Auden. Człowiek przyśpieszonej, pełnej niepokoju egzystencji pragnie spoglądać na siebie i wzbudzać zainteresowanie sobą, manifestując swoje „ja” w każdym obszarze dostrzegalności. Niech o mnie mówią, piszą, podziwiają, niosą mnie na fali medialnej popularności i prestiżu. Niech Instagram puchnie od zdjęć przysparzających oglądalność i popularność. Fenomen naszej epoki – rozpoznawalność- za cenę prywatności i świętego spokoju. Ciągły niedosyt… Niech media krzyczą, statystyki wejść szaleją, a tłumy skandują jak na arenie wprawionego w ruch stadionu. Bycie wyeksponowanym i rozpoznawalnym przynosi profity i daje poczucie wyższości, kosztem wyzbycia się prywatności i spokoju. „Ludzie lubią przeglądać się w zamglonych lustrach”( P. Lagerkvist). Niegdyś człowiek przeglądał się prostodusznie i natychmiastowo w oczach innych. W tych zwierciadłach budził światy i odkrywał przestrzenie akceptacji, szacunku, czy miłości. Dzisiaj człowieka trawi samotność i fragmentaryczność pośród mijanego mimowolnie tłumu. Samotność elektroniczna i co paradoksalne, zintegrowana i komunikująca się z tysiącami podglądających, podsłuchujących i archiwizujących jednostek, stanowiących bezimienną i statystyczną masę Internetu. W „śmietniku informacyjnym” trudno jest znaleźć człowieka w człowieku; prawdziwą twarz kogoś, kogo możemy poznać i wejść z nim w rzeczywisty i twórczy dialog. Iluzoryczność ! Być może chrześcijaństwo jest ostatnim bastionem zrywającym maski i tłukącym lustra idolatrii. Sprowadzającym człowieka na właściwy tor. Dostrzegającym ludzką twarz i głębię oczu harmonijnie zespolonych z drganiem duszy. „Kuroi ze starożytnej Grecji, którym chrześcijaństwo dało oblicza, lecz których ciałem pogardziło, muszą ponownie zająć miejsce w Kościele, tak samo jak wspaniałe trzony starożytnych kolumn, które po tylu wiekach chrześcijańskiej modlitwy nie są już świątyniami bogów, lecz jedynie kosmicznym pięknem”(O. Clement). Dialektyka nadziei i ocalenia ludzkiego oblicza od karykatury siebie. „Wiara jest bramą tajemnic. Jak cielesne oczy widzą przedmioty zmysłowe – poucza św. Izaak Syryjczyk – tak wiara duchowymi oczyma patrzy na to, co ukryte.” Bycie ikoną Ikony !