Bałkany to obszar na
który nie tyle się spogląda z pochłaniającym tak wiele apetytem turysty, co
czyta się duszą której pory chłoną łapczywie i beztrosko. Nie jest to „etniczny
śmietnik” jak wskazywał Marks, ale raczej „wesoła kraina zamieszkana przez
dziarski lud, który lubuje się w ostrych potrawach, mocnych wódkach i
krzykliwych strojach”(C.S. Sulzberger). Ludzie których twarze jak na
ugryzionych zębem czasu ikonach mówią dużo, lub więcej niż trzeba. Ludzie
których przenika odmienny etos i muzyka w której wyrażają to, przed czym
kapitulują słowa i zbędne dywagacje. Każda cząstka tego krajobrazu zachowuje
pamięć i historię o ludziach których życie wymyka się jednoznaczności człowieka
nowoczesnej cywilizacji. Radość i niedowierzanie, ból i miłość, duchowość i
ekspresja inności której trzeba chronić za wszelką cenę. Kolebka kultur których
wrzenie niesie odmienność spostrzeżeń, które nie sposób oddać za pomocą słów.
Ponad tydzień czasu spędziłem w Czarnogórze którą Bóg wyrzeźbił jako
najpiękniejszą ze wszystkich znanych mi pejzaży - jako krainę wybrzuszonych
lesistych gór – falujących zwiewnie i ogrzanych promieniami słońca. Jasne skały
porośnięte lasami niczym mchem na którym się można położyć, niczym biblijni
nomadzi i prorocy zwiastujący wolność. Można wdrapać się na jedną z gór, aby
uchwycić się gwiazd i podążyć przepastną wędrówkę ku miejscom tak dziewiczym,
że odbiera dech w piersi. Nie sposób nie wierzyć, że za tym pięknem nie kryje
się Bóg Ten szlak naznaczają rozsiane zewsząd kamienne cerkwie i monastery
których architektura odzwierciedla ową prostotę i bezpośredniość mieszkających
tu ludzi. Staję na kamiennym balkonie i spoglądam na pasmo gór i brzegi morza
punktowo rozświetlone położonymi u dołu plażami i hotelami których gwarność nie
przytłacza i nie rozdrażnia jak w innych częściach tego globu. Odwiedziłem tak
wiele miejsc, że nie sposób je opisać na zawołanie, czy choć cząstkę
naszkicować czytelnikowi zastygłemu przed ekranem komputera. Podgorica i
Cetynia to jedne z wielu miejsc które poznałem dobrze dzięki ludziom wrośniętym
w ziemię którą trzeba chronić, dbać i wydzierać dla potomnych. Kiedy człowiek
się wspina kamiennymi i wąskimi schodami ku miejscom które strzeże się z
determinacją ptaków chroniących zawzięcie swoje gniazdo. Fenomen narodu w jakiś
sposób ciągle okupowanego, niegdyś przez Turków a teraz przez Serbów
(czetników) zakreślających po cichu i rękami przychylnych im polityków, obszar
swoich kulturowych i religijnych wpływów. Choć jedni i drudzy są prawosławnymi
to zachowawczo i podejrzliwie egzystują ze sobą, zacieśniając więzi do
rodzinnych klanów. Do tego miejsca ściągnęło mnie prawosławie jakże odmienne od
polskiego, rosyjskiego, czy ukraińskiego. Prawosławie w którym pobrzmiewa nuta
bizantyjskiego ducha w bogactwie śpiewu i liturgii oraz ludzkiego marzenia, aby
Chrystus mógł nasycić sobą historię i urzeczywistnić pokój. „Musimy spróbować
spojrzeć oczami drugiego człowieka, aby odkryć jakiś dla nas nieoczekiwany lub
przez nas zaniedbany aspekt oblicza Chrystusa”(O. Clement). Takiej gościnności
jakie tam uświadczyłem, nie spotkałem nigdzie. Metropolita Borys Bojović
opowiadający z takim przejęciem o tragicznych losach swojego narodu, odnowy
życia duchowego, restauracji Cerkwi wolnej od obcych wpływów. Opowiadanie
człowieka oddychającego wszystkim, co dzieje wokół i błogosławiącego lot
przypadkowo przelatującej pszczoły. W Czarnogórze wiara jest żywa, a dążenie do
wolność tak intensywne i czekające na erupcję. Tak liczne spotkania które były
przedłużeniem Bożej Służby przy stole ludzkiej przyjaźni i serdeczności,
potwierdzonej toastami rakiji w której nuta smutku przemieniona zostaje w
szlachetną radość. Wysiadam z samochodu w Nikšicy, a starzec kapłan Milutin z długą siwą
brodą, na przywitanie całuje mnie w dłoń. Zaskoczenie, onieśmielenie i lekcja
pokory której udziela mi człowiek o spracowanych dłoniach i drżącym z przejęcia
głosie. Już dziś mogę potwierdzić, że moje życie zrosło się z tym miejscem i
jego Cerkwią. Polskość została zaprawiona kroplą krwi narodu, który ustami
swoich duchowych przewodników, powtarza z niezachwianą pewnością: Jutro będzie słoneczne, ponieważ Chrystus
każdego dnia Zmartwychwstaje !