piątek, 16 sierpnia 2024

 

Bałkany to obszar na który nie tyle się spogląda z pochłaniającym tak wiele apetytem turysty, co czyta się duszą której pory chłoną łapczywie i beztrosko. Nie jest to „etniczny śmietnik” jak wskazywał Marks, ale raczej „wesoła kraina zamieszkana przez dziarski lud, który lubuje się w ostrych potrawach, mocnych wódkach i krzykliwych strojach”(C.S. Sulzberger). Ludzie których twarze jak na ugryzionych zębem czasu ikonach mówią dużo, lub więcej niż trzeba. Ludzie których przenika odmienny etos i muzyka w której wyrażają to, przed czym kapitulują słowa i zbędne dywagacje. Każda cząstka tego krajobrazu zachowuje pamięć i historię o ludziach których życie wymyka się jednoznaczności człowieka nowoczesnej cywilizacji. Radość i niedowierzanie, ból i miłość, duchowość i ekspresja inności której trzeba chronić za wszelką cenę. Kolebka kultur których wrzenie niesie odmienność spostrzeżeń, które nie sposób oddać za pomocą słów. Ponad tydzień czasu spędziłem w Czarnogórze którą Bóg wyrzeźbił jako najpiękniejszą ze wszystkich znanych mi pejzaży - jako krainę wybrzuszonych lesistych gór – falujących zwiewnie i ogrzanych promieniami słońca. Jasne skały porośnięte lasami niczym mchem na którym się można położyć, niczym biblijni nomadzi i prorocy zwiastujący wolność. Można wdrapać się na jedną z gór, aby uchwycić się gwiazd i podążyć przepastną wędrówkę ku miejscom tak dziewiczym, że odbiera dech w piersi. Nie sposób nie wierzyć, że za tym pięknem nie kryje się Bóg Ten szlak naznaczają rozsiane zewsząd kamienne cerkwie i monastery których architektura odzwierciedla ową prostotę i bezpośredniość mieszkających tu ludzi. Staję na kamiennym balkonie i spoglądam na pasmo gór i brzegi morza punktowo rozświetlone położonymi u dołu plażami i hotelami których gwarność nie przytłacza i nie rozdrażnia jak w innych częściach tego globu. Odwiedziłem tak wiele miejsc, że nie sposób je opisać na zawołanie, czy choć cząstkę naszkicować czytelnikowi zastygłemu przed ekranem komputera. Podgorica i Cetynia to jedne z wielu miejsc które poznałem dobrze dzięki ludziom wrośniętym w ziemię którą trzeba chronić, dbać i wydzierać dla potomnych. Kiedy człowiek się wspina kamiennymi i wąskimi schodami ku miejscom które strzeże się z determinacją ptaków chroniących zawzięcie swoje gniazdo. Fenomen narodu w jakiś sposób ciągle okupowanego, niegdyś przez Turków a teraz przez Serbów (czetników) zakreślających po cichu i rękami przychylnych im polityków, obszar swoich kulturowych i religijnych wpływów. Choć jedni i drudzy są prawosławnymi to zachowawczo i podejrzliwie egzystują ze sobą, zacieśniając więzi do rodzinnych klanów. Do tego miejsca ściągnęło mnie prawosławie jakże odmienne od polskiego, rosyjskiego, czy ukraińskiego. Prawosławie w którym pobrzmiewa nuta bizantyjskiego ducha w bogactwie śpiewu i liturgii oraz ludzkiego marzenia, aby Chrystus mógł nasycić sobą historię i urzeczywistnić pokój. „Musimy spróbować spojrzeć oczami drugiego człowieka, aby odkryć jakiś dla nas nieoczekiwany lub przez nas zaniedbany aspekt oblicza Chrystusa”(O. Clement). Takiej gościnności jakie tam uświadczyłem, nie spotkałem nigdzie. Metropolita Borys Bojović opowiadający z takim przejęciem o tragicznych losach swojego narodu, odnowy życia duchowego, restauracji Cerkwi wolnej od obcych wpływów. Opowiadanie człowieka oddychającego wszystkim, co dzieje wokół i błogosławiącego lot przypadkowo przelatującej pszczoły. W Czarnogórze wiara jest żywa, a dążenie do wolność tak intensywne i czekające na erupcję. Tak liczne spotkania które były przedłużeniem Bożej Służby przy stole ludzkiej przyjaźni i serdeczności, potwierdzonej toastami rakiji w której nuta smutku przemieniona zostaje w szlachetną radość. Wysiadam z samochodu w  Nikšicy, a starzec kapłan Milutin z długą siwą brodą, na przywitanie całuje mnie w dłoń. Zaskoczenie, onieśmielenie i lekcja pokory której udziela mi człowiek o spracowanych dłoniach i drżącym z przejęcia głosie. Już dziś mogę potwierdzić, że moje życie zrosło się z tym miejscem i jego Cerkwią. Polskość została zaprawiona kroplą krwi narodu, który ustami swoich duchowych przewodników, powtarza z niezachwianą pewnością:  Jutro będzie słoneczne, ponieważ Chrystus każdego dnia Zmartwychwstaje !