poniedziałek, 26 sierpnia 2024

 

Czas wakacji dobiega końca. Jednak pozostają wspomnienia i pozbawione profesjonalnego zacięcia fotografie. „Zachować się w całości, zapisać wszystkie chwile naszego życia, wszystkie otaczające nas przedmioty, wszystkie wypowiedziane i usłyszane słowa”(Ch. Boltanski). Mechanizm przypominania, utrwalania i selekcjonowania nabytej mimowolnie wiedzy ulega spowolnieniu od nadmiaru wrażeń, obrazów, rozmów i spotkań z ludźmi, których twarze przewijają się jak w kalejdoskopie i stanowią odrębny rezerwuar spostrzeżeń i słów. Obecność w tak wielu miejscach rodzi płochą zazdrość, iż człowiek nie jest częścią innej ziemi, historii i czasu gnającego na oślep. „Człowiek rodzi się tam, gdzie każe los. Nasze dziwne i nagłe pojawienie się na świecie jest momentem najzupełniej niezależnym od naszego wyboru” – pisał Jean Guitton. Masz wrażenie, że bałkański wschód i zachód słońca jest piękniejszy od tego, który onieśmiela ciebie każdego skrupulatnie zaplanowanego dnia. Spacerując po włoskiej plaży, doznajesz tego samego mistycznego upojenia które targało wnętrzem świętego Augustyna, wpatrującego się w horyzont morza i rozległość plaży której sceneria posłużyła do medytacji nad nieogarnionym dla intelektu Bogiem. Wdrapując się na szczyt góry dostrzegasz jak płochą jest wszelka dywagacja o sprawach którym przypisuje się istotny wpływ na bieg jutra. Będąc w wnętrzu średniowiecznego kościoła, stajesz się kamieniem szepczącym modlitwę milczenia i partykułą kosmicznej liturgii zwiastującej Paruzję. Migotliwe oblicza świętych na ścianach monasteru Ostrog, to jakże wymowny fakt symbiozy pomiędzy światem ducha, a cielesnością obezwładnioną miłością Zbawiciela. Zachwyt i jeszcze raz zachwyt, nie pozwala spać i zakotwicza w miejscu gdzie można dopełnić ostatniej minuty życia. W tej obezwładniającej przestrzeni kadrów, przypominają mi się pełne upojenia światem słowa Mouniera: „Jasność dnia stanie się odrobinę jaśniejsza, jabłoń będzie wyglądać na szczęśliwszą. Dąb będzie bardziej wieczny, a na każdej twarzy łaska wyjątkowych dni stanie się codziennością.” Podmuch nadziei wbrew pesymizmowi chwili którą chciałoby się egoistycznie zatrzymać tylko dla siebie. Uświadamiam sobie intensywnej, iż religia nie jest oderwana od świata i materii która w konwulsjach czeka na przeobrażenie. Istnieje pokusa tak silnie dręcząca umysł, aby być tam – poza miejscem w którym się jest i otwiera się zasklepioną źrenicę oka. Platoński Sokrates w swej przebłagalnej pieśni z Faidarosa- dotyka już „przestrzeni, która jest poza niebokręgiem,” miejsca będącego już poza pragnieniem, a jednocześnie stanowiącego to upragnione „dające się oglądać jedynie duszy.” Wszystkie nasze ziemskie impresje są jedynie przedsmakiem wieczności, nutą poranka którego blask obezwładnia wszystkie zmysły, dając asumpt ostatecznemu zjednoczeniu z Bogiem. „Inny pozostaje do odkrycia”(T. Todorov). Ewangeliczny brzeg jeziora Genezaret jest tą samą przystanią dla dzisiejszych uczniów, zauważających przez pryzmat wiary - obecność zmartwychwstałego Pana spożywającego pośpiesznie upieczone ryby. Przejrzyste ciało Boga w każdej komunii – wydane światu jako Miłość do spożycia i rozdania. To proklamacja Piękna które nadchodzi subtelnie, budząc nowego człowieka – oszołomionego w zaroślach zapomnianego i wyrzuconego z pamięci Raju. Istnieje życie którym my żyjemy. Życie którego doświadczamy spoglądając na innych i co najbardziej zdumiewające, życie Boga które otrzymujemy miarowo w odpryskach drobno rozrzuconego i ledwie dostrzegalnego deszczu szczęścia. U Kafki przemknęła mi niepokojąco odważna myśl ubrana w kostium paraboli: „Radości tego życia nie są jego radościami, lecz naszym strachem przed wzniesieniem się ku wyższemu życiu; udręki tego życia nie są jego udrękami, lecz naszą samoudręką wywołaną owym strachem.” Iść przed siebie wbrew nieprzydatności spojrzeń innych. Wyjść ku przygodzie, której krosno czasu tkać będzie niewidzialną mapę na której narożu znajduje się oznaczony punkt spotkania z Tym który ciężar ludzkich trosk zamknął w niewidzialności swojego Królestwa.