Ostrzeżenie ! Powódź
nawiedzająca niektóre części Europy w tym Polskę, nie jest wydarzeniem
fikcyjnym dziejącym się za szybą ekranu lecz doświadczeniem namacalnym i
dramatycznym w swoich skutkach. Plusk, kałuże, kręgi, wrzenie, rzeka, ciemność
i panika zmuszająca do opuszczenia ziemi. Każda sekunda na patrzenie bez celu i
założone ręce, opóźnia solidarne przeciwstawienie się wrogowi. Jak słusznie
zauważył Claudel „kiedy człowiek próbuje wyobrazić sobie raj na ziemi,
natychmiast wychodzi mu z tego całkiem wygodne piekło.” Tu jest coś poza
jakimkolwiek wyobrażeniem. Czas ukazuje nam nietrwałość rzeczy. Przychodzi taki
dzień gdzie musisz wyjść przez okno, bo drzwi już nikt nie otworzy. Natura
potrafi zaskakiwać i oddychać niszczycielską siłą żywiołów. Kilka mrocznych dni
może wywrócić życie do góry nogami. W odstępach czasu usilnie pokazuje
człowiekowi skupionemu na własnych sprawach, iż życie i nagromadzone rzeczy są
jedynie produktem który gwałtowny nurt rzeki może przenieść w inne miejsce – na
ziemię niczyją – wysypisko śmieci. Żywioł niesie śmierć i kruszy tamy ludzkiej
mentalności i warunkujących ją zabezpieczeń. Fizyczny ból natury – konwulsja
wody zagarniającej tak wiele, i cierpienie – będące wypadkową kruchych istot
poddanych ulotności i konieczności objawiającej ukradkiem śmierci. Nie
zrozumiemy tego, nawet za cenę wykłócania się z Bogiem i obwieszczania swoich
pretensji do mikrofonu nachalnych dziennikarzy. Wszystko jest tajemnicą losu,
katechezą przemawiającą mocniej, niż najmądrzejsze słowa mędrców o zabarwieniu
apokaliptycznym. „Wodo, ty jesteś źródłem każdej rzeczy i wszelkiego istnienia
!”- głosi pewien tekst hinduski. Istnieją krajobrazy niczym ruchome piaski, po
powierzchnią których drzemie napięcie czekające na nagłe uzewnętrznienie. Życie
miasta może zostać przerwane obecnością intruza, wdzierającego się w każdą
szczelinę ulic i domów. Niepytający o nic i zabierający wszystko co napotka na
drodze. Nieznany pejzaż który ludzka świadomość i wyobraźnia odtrąca,
uspokajając się pokrętnymi zapewnieniami polityków że będzie dobrze. Stoisz w
kałuży błota i patrzysz na dom którym minut kilka odpłynął w dal. Paraliżująca
umysł bezradność i niemoc. W jednym momencie z konsumenta i posiadacza
czegokolwiek, stajesz się nędzarzem zdanym na łaskę innych. Paradoks ludzkiego
losu i otwarta przestrzeń w którym widać jedynie ruch wody. Symbolika
akwatyczna odsyła do wydarzenia biblijnego potopu, gdzie grzeszny i zbuntowany
człowiek topi się w odmętach „wód śmierci.” Substancja w której można się
obmyć, oczyścić, odmłodzić, odrodzić i co najtragiczniejsze – umrzeć, będąc
wciągniętym w wir natychmiastowego pochwycenia. Woda likwiduje historię i
zmienia bieg spraw. To jakiś koniec świata oswojonego, w którym codziennie
wypijana kawa w kawiarni jest już wrzeźbiona w czas przeszły dokonany. „Wiele
rzeczy zaczynamy rozumieć późno, jeszcze więcej – bardzo późno, najwięcej –
zbyt późno”- pisał R. Kapuściński w swoim Lapidarium.
To o czym piszę, to już jest owo zbyt późno. Po tej koniunkcji czasu nie ma
już, albo niewiele. „Historia ludzkości jest tylko historią światłości, która
szuka większego światła w jądrze ciemności"- twierdzi Annick de
Souzenelle. Pozostaje nadzieja, że wody opadną, a człowiek wypuści gołębicę jak
Noe, która przyniesie nadzieje na
promienne jutro. Kończę to rozważanie żarliwą modlitwą molebienu: „Aby nakazał
obłokom przestać kropić niepotrzebny deszcz i mrokom panoszyć się, i niech zajaśnieje
jasność słońca, do Pana módlmy się. Aby oszczędził ludzi i zwierzęta, i całą tę
ziemię, i nie zniszczył jej strugami niepotrzebnego deszczu, do Pana módlmy się”