Ziemia
urodzajna stała się pustynią (Jr 4,26). Żyjemy w
czasach, kiedy ludzie przekroczyli tak wiele granic i objęli wzrokiem mnogość
rozrzuconych odlegle od siebie horyzontów. Ulepieni z pierwiastków Raju,
pytając nieprzerwanie – szukamy celu i sensu. Człowiek na progu jutra z
łatwością postrzega i opisuje świat, który jeszcze tak niedawno był tajemnicą
dla podróżników pokonujących równik i wyznaczających coraz to nowe cele na
mapie. W biegu dni, nie musi budować statków, aby marzyć o naoczności i dotarciu
na drugi brzeg świata. Wystarczy szybka decyzja o rezerwacji lotu sprawia, iż
można dotrzeć tanio i szybko ku miejscu naszego podekscytowania i ciekawości. Potrafimy
obserwować spadające meteory i uciekające galaktyki, rozbijając się o pytania
nierozstrzygalne i podrywające dla istoty, próbującej się wyrwać paraliżującej ulotności
czasu, lękowi przed zapomnieniem, czy unicestwieniem. Wiemy o istnieniu
czarnych dziur i oceanicznych rowów których głębia odzwierciedla pustkę i chłód
otchłani. „Światło i ciemność, życie i śmierć, prawe i lewe są braćmi; nie
można oddzielić od siebie” – czytam w starożytnym tekście z Nag- Hammadi.
Wszystko przenika tajemnica do której trzeba się przybliżać z pokorą mędrca
któremu Bóg zawiązał na chwilę oczy i zapchał uszy słomą. Tak mocno zbrataliśmy
się ze światem który nas otacza, że przegapiliśmy i porzuciliśmy trud oswajania
się z nieskończonością – wiecznością, gdzie Obecność z za kulis przygląda się
nam z dozą niewyrażalnego współczucia i grymasu. Przywykliśmy do naszych topografii
i przestaliśmy nasłuchiwać ciszy. Osiadli w wygodnej niszy którą się opuszcza tylko
na chwilę, kontrolując każdy ułamek szczelnie umeblowanej i pozornie
bezpiecznej rzeczywistości. To nam wystarczy do szczęścia, a podróże
galaktyczne i przetrawione światłem niewiadomej przestrzenie, pozostawiamy
obłąkanym, samotniczym fantastom dla których glob jest za ciasny i chcieliby go
poszerzyć o kolejny podbój czegoś nieodkrytego. Zajęci sobą i banalnością
codziennych rytuałów, nie chcemy zgłębiać teologii – słyszeć o bezmiarze,
poruszeniu duszy, zapachu Raju i szczęściu o którym pisali uwiedzeni miłością
szaleńcy zakochani w Bogu. „Jeżeli świat staje przed człowiekiem jako objawienie
Boga, zadaniem człowieka jest twórcze rozszyfrowanie tego objawienia,
uczynienie ontologicznego wielbienia Boga przez rzeczy wielbieniem świadomym”(O.
Clement). Być może potrzebujemy odwróconej perspektywy – jak w sztuce ikony-
aby za zasłony dostrzec więcej, w nadmiarze obdarowania i ostatecznego spotkania.
„Każdy z nas jest punktem, w którym zbiegają się wieczność i bezmiar – pisał
odlegle w Dzienniku intymnym Unamuno
– Wszystkie rzeczy są ze sobą połączone i wzajemnie na siebie oddziałują w
sposób bezpośredni lub pośredni… Każde zjawisko jest skutkiem całego życia
wszechświata, skutkiem jednej Przyczyny.” Pod naporem konieczności i tak trzeba
będzie przejść przez próg, uchylić szczelinę drzwi, ponieważ ciekawość pokona
obojętność i batalię serca z rozumem. Prawosławie naucza, że zbawienie jest
kosmiczne i dotyka mocą przemienia każdego bytu – od źdźbła trawy, po
skamieniała strukturę innych planet i gwiazd. „Oto czynię wszystko nowe… Ja
jestem Alfa i Omega, Początek i Koniec”(Ap 21,5-6). Ostateczne przebóstwienie
człowieka i świata – finalny akord metahistorii.