poniedziałek, 16 września 2024

 

Ostrzeżenie ! Powódź nawiedzająca niektóre części Europy w tym Polskę, nie jest wydarzeniem fikcyjnym dziejącym się za szybą ekranu lecz doświadczeniem namacalnym i dramatycznym w swoich skutkach. Plusk, kałuże, kręgi, wrzenie, rzeka, ciemność i panika zmuszająca do opuszczenia ziemi. Każda sekunda na patrzenie bez celu i założone ręce, opóźnia solidarne przeciwstawienie się wrogowi. Jak słusznie zauważył Claudel „kiedy człowiek próbuje wyobrazić sobie raj na ziemi, natychmiast wychodzi mu z tego całkiem wygodne piekło.” Tu jest coś poza jakimkolwiek wyobrażeniem. Czas ukazuje nam nietrwałość rzeczy. Przychodzi taki dzień gdzie musisz wyjść przez okno, bo drzwi już nikt nie otworzy. Natura potrafi zaskakiwać i oddychać niszczycielską siłą żywiołów. Kilka mrocznych dni może wywrócić życie do góry nogami. W odstępach czasu usilnie pokazuje człowiekowi skupionemu na własnych sprawach, iż życie i nagromadzone rzeczy są jedynie produktem który gwałtowny nurt rzeki może przenieść w inne miejsce – na ziemię niczyją – wysypisko śmieci. Żywioł niesie śmierć i kruszy tamy ludzkiej mentalności i warunkujących ją zabezpieczeń. Fizyczny ból natury – konwulsja wody zagarniającej tak wiele, i cierpienie – będące wypadkową kruchych istot poddanych ulotności i konieczności objawiającej ukradkiem śmierci. Nie zrozumiemy tego, nawet za cenę wykłócania się z Bogiem i obwieszczania swoich pretensji do mikrofonu nachalnych dziennikarzy. Wszystko jest tajemnicą losu, katechezą przemawiającą mocniej, niż najmądrzejsze słowa mędrców o zabarwieniu apokaliptycznym. „Wodo, ty jesteś źródłem każdej rzeczy i wszelkiego istnienia !”- głosi pewien tekst hinduski. Istnieją krajobrazy niczym ruchome piaski, po powierzchnią których drzemie napięcie czekające na nagłe uzewnętrznienie. Życie miasta może zostać przerwane obecnością intruza, wdzierającego się w każdą szczelinę ulic i domów. Niepytający o nic i zabierający wszystko co napotka na drodze. Nieznany pejzaż który ludzka świadomość i wyobraźnia odtrąca, uspokajając się pokrętnymi zapewnieniami polityków że będzie dobrze. Stoisz w kałuży błota i patrzysz na dom którym minut kilka odpłynął w dal. Paraliżująca umysł bezradność i niemoc. W jednym momencie z konsumenta i posiadacza czegokolwiek, stajesz się nędzarzem zdanym na łaskę innych. Paradoks ludzkiego losu i otwarta przestrzeń w którym widać jedynie ruch wody. Symbolika akwatyczna odsyła do wydarzenia biblijnego potopu, gdzie grzeszny i zbuntowany człowiek topi się w odmętach „wód śmierci.” Substancja w której można się obmyć, oczyścić, odmłodzić, odrodzić i co najtragiczniejsze – umrzeć, będąc wciągniętym w wir natychmiastowego pochwycenia. Woda likwiduje historię i zmienia bieg spraw. To jakiś koniec świata oswojonego, w którym codziennie wypijana kawa w kawiarni jest już wrzeźbiona w czas przeszły dokonany. „Wiele rzeczy zaczynamy rozumieć późno, jeszcze więcej – bardzo późno, najwięcej – zbyt późno”- pisał R. Kapuściński w swoim Lapidarium. To o czym piszę, to już jest owo zbyt późno. Po tej koniunkcji czasu nie ma już, albo niewiele. „Historia ludzkości jest tylko historią światłości, która szuka większego światła w jądrze ciemności"- twierdzi Annick de Souzenelle. Pozostaje nadzieja, że wody opadną, a człowiek wypuści gołębicę jak Noe, która przyniesie nadzieje na promienne jutro. Kończę to rozważanie żarliwą modlitwą molebienu: „Aby nakazał obłokom przestać kropić niepotrzebny deszcz i mrokom panoszyć się, i niech zajaśnieje jasność słońca, do Pana módlmy się. Aby oszczędził ludzi i zwierzęta, i całą tę ziemię, i nie zniszczył jej strugami niepotrzebnego deszczu, do Pana módlmy się”