Pierwsze dni pracy w
szkole. Nowe wyzwania, pomysły, oczekiwania i obawy. Ten który przekazuje
wiedzę nie powinien się łudzić, że ma jakiś wielki wpływ na świat. Jedyną
pociechą jest nadzieja, że wśród tych do których mówi, znajdzie się ktoś kto
kiedyś zajmie to same miejsce, a wiedza którą posiądzie będzie źródłem osobistego szczęścia i intelektualnego spełnienia. Bycie
duchownym to jedno, ale bycie belfrem to jakby rewers tego jednego powołania i
misji którą należy dobrze spełnić. Praca ma prowadzić ku zbawieniu. W oczach
moich uczniów dostrzegam iskrę nadziei, że to o czym próbuję im mówić, natrafia
na podatny grunt i jest przyjęte z odwzajemnioną wdzięcznością. Prowadzenie
kogoś z rękę po krainie sztuki wymaga nie tylko poznawczej świeżości, ale nade
wszystko pasji którą może rozpalić umysł i oczy kogoś, tak silnie zespolonego z
telefonem i jego demiurgiczną mocą przyciągania i zatrzymywania uwagi.
Poruszamy się jakże często w odmiennych światach idei i wyobrażeń, ale w pewnym
punkcie następuje synergia i wzajemne obdarowanie. Spotkanie w krainie piękna
na pograniczu spojrzeń i odczuć, gdzie można przystanąć i westchnąć
bezceremonialnie. Pauza, milczenie, słowo i wyłaniające się dzieło – stają się
styczną i punktem zbiegu myśli. „Akcent przesuwa się od słów do obrazów, od
tego, co możliwe do powiedzenia, ku temu, co możliwe do zobaczenia”(Mitchell). Sztuka
musi budzić w istnieniu, otwierać przestrzenie do tej pory nieodkryte, a będące
w nieprawdopodobnej wprost bliskości człowieka wrażliwego na świat i ludzki akt
tworzenia. Odpryski dłuta lub pędzla z wielkiej kuźni gigantów, trawiących
rzeczywistość ogniem – bezmiaru przeżyć utrwalonych w okiełznanej materii. „Historia
sztuki to rezultat zacieklej walki talentów i kierunków- pisał J. Czapski
- historia malarstwa składa się z
szeregu „dziś” przeciwstawiających się „wczoraj.” Zwycięstwo czy porażki tych
czy innych kierunków decydują o dalszym łożysku, w którym ma płynąć prąd
sztuki, a do pewnego stopnia i prąd życia.” Znieruchomienie wzroku i tak
intensywne bicie serca pod wpływem wizji którą urzeczywistnił artysta – zapalił
w duszy jak latarnik w czeluściach ciemności. Każde dzieło sztuki niesie jakieś
przesłanie i przebudzenie, filozoficzny namysł chwili w której twórca zawarł
siebie i swój niepowtarzalny sposób percypowania rzeczywistości. Artysta zamyka
w dłoni świat, aby następnie go wypuścić i ujawnić jego ukryte źródła ! Przybliża
się do światła prawdy i proklamuje świt czego zupełnie nowego w wymiarze jakby
ostatecznym. W jakimś ukrytym, czy zakamuflowanym sensie każda wielka sztuka
ociera się o świat fenomenu i czegoś na wskroś misteryjnego. Przedzierając się
przez warstwy, dociera do sacrum i pozostawia w zdumieniu. Kiedy opowiadam
młodym ludziom, że autentyczna sztuka rodzi się ze śmierci, aby następnie
wybuchnąć erupcją życia – to są w pierwszym momencie wstrząśnięci. „Tylko
sztuka religijna dysponuje symbolami życia, które przerzucają mosty,
transcendują próżnię, stają się modlitwą i oczekiwaniem. Sztuka to proroczo
przedstawia, czyni obecnym i objawia świat z punktu widzenia spełnienia taki,
jakim może on być w swojej ostatecznej prawdzie”(P. Evdokimov). Myślę, że każdy
nauczyciel może być nie tylko mentorem, przewodnikiem, mędrcem, ale nade
wszystko pokornym prorokiem spraw których sens będzie zrozumiały dopiero
pojutrze.