czwartek, 5 września 2024

 

Pierwsze dni pracy w szkole. Nowe wyzwania, pomysły, oczekiwania i obawy. Ten który przekazuje wiedzę nie powinien się łudzić, że ma jakiś wielki wpływ na świat. Jedyną pociechą jest nadzieja, że wśród tych do których mówi, znajdzie się ktoś kto kiedyś zajmie to same miejsce, a wiedza którą posiądzie będzie źródłem osobistego szczęścia i intelektualnego spełnienia.  Bycie duchownym to jedno, ale bycie belfrem to jakby rewers tego jednego powołania i misji którą należy dobrze spełnić. Praca ma prowadzić ku zbawieniu. W oczach moich uczniów dostrzegam iskrę nadziei, że to o czym próbuję im mówić, natrafia na podatny grunt i jest przyjęte z odwzajemnioną wdzięcznością. Prowadzenie kogoś z rękę po krainie sztuki wymaga nie tylko poznawczej świeżości, ale nade wszystko pasji którą może rozpalić umysł i oczy kogoś, tak silnie zespolonego z telefonem i jego demiurgiczną mocą przyciągania i zatrzymywania uwagi. Poruszamy się jakże często w odmiennych światach idei i wyobrażeń, ale w pewnym punkcie następuje synergia i wzajemne obdarowanie. Spotkanie w krainie piękna na pograniczu spojrzeń i odczuć, gdzie można przystanąć i westchnąć bezceremonialnie. Pauza, milczenie, słowo i wyłaniające się dzieło – stają się styczną i punktem zbiegu myśli. „Akcent przesuwa się od słów do obrazów, od tego, co możliwe do powiedzenia, ku temu, co możliwe do zobaczenia”(Mitchell). Sztuka musi budzić w istnieniu, otwierać przestrzenie do tej pory nieodkryte, a będące w nieprawdopodobnej wprost bliskości człowieka wrażliwego na świat i ludzki akt tworzenia. Odpryski dłuta lub pędzla z wielkiej kuźni gigantów, trawiących rzeczywistość ogniem – bezmiaru przeżyć utrwalonych w okiełznanej materii. „Historia sztuki to rezultat zacieklej walki talentów i kierunków- pisał J. Czapski -  historia malarstwa składa się z szeregu „dziś” przeciwstawiających się „wczoraj.” Zwycięstwo czy porażki tych czy innych kierunków decydują o dalszym łożysku, w którym ma płynąć prąd sztuki, a do pewnego stopnia i prąd życia.” Znieruchomienie wzroku i tak intensywne bicie serca pod wpływem wizji którą urzeczywistnił artysta – zapalił w duszy jak latarnik w czeluściach ciemności. Każde dzieło sztuki niesie jakieś przesłanie i przebudzenie, filozoficzny namysł chwili w której twórca zawarł siebie i swój niepowtarzalny sposób percypowania rzeczywistości. Artysta zamyka w dłoni świat, aby następnie go wypuścić i ujawnić jego ukryte źródła ! Przybliża się do światła prawdy i proklamuje świt czego zupełnie nowego w wymiarze jakby ostatecznym. W jakimś ukrytym, czy zakamuflowanym sensie każda wielka sztuka ociera się o świat fenomenu i czegoś na wskroś misteryjnego. Przedzierając się przez warstwy, dociera do sacrum i pozostawia w zdumieniu. Kiedy opowiadam młodym ludziom, że autentyczna sztuka rodzi się ze śmierci, aby następnie wybuchnąć erupcją życia – to są w pierwszym momencie wstrząśnięci. „Tylko sztuka religijna dysponuje symbolami życia, które przerzucają mosty, transcendują próżnię, stają się modlitwą i oczekiwaniem. Sztuka to proroczo przedstawia, czyni obecnym i objawia świat z punktu widzenia spełnienia taki, jakim może on być w swojej ostatecznej prawdzie”(P. Evdokimov). Myślę, że każdy nauczyciel może być nie tylko mentorem, przewodnikiem, mędrcem, ale nade wszystko pokornym prorokiem spraw których sens będzie zrozumiały dopiero pojutrze.