Żyjemy w świecie pozorów,
zakamuflowanych podtekstów i intencji, którymi cerowane jest życie człowieka i
formatowany dwubiegunowo jego umysł. Historia dziejąca się na naszych oczach,
nachalna polityka i wykrzywione usta – nieustannie młócące słowa – niczym
ślinotok rozdrażnionego psa, wobec napierającego ukradkiem niebezpieczeństwa
podniesionego kija. Obawiam się świata w którym ktoś będzie mi mówił jak mam
żyć, myśleć i artykułować myśli wobec toczącej się naprzeciw mnie i we mnie
rzeczywistości. Niepokoi mnie zewnętrzność w której butelka od mleka, napoju,
czy wody ma taką samą zakrętkę, wymyśloną przez kilku pseudoekologicznych
decydentów z Brukseli. Czy wszystko trzeba skrajać na miarę jednego systemu,
ideologii, czy programu nad którym powiewa błękitny sztandar europejskiej kuźni
wszędobylskiej „mądrości” i globalnego „Kraju Rad”? Przypomina mi to
komunistyczną inżynierię dusz i mistyfikację, która towarzyszyła
intelektualnemu i fizycznemu aktowi przemocy, której to osmozą jest
wszechobecna i sprzedajna głupota, rozsiadła na szczytach skorumpowanej i
przeżartej poczuciem urojonego prestiżu władzy. „Gdy semantyczna lobotomia
języka staje się zupełna, słowom takim jak „wolność” nadaje się sens mglisty,
nie do zdefiniowania, zmienny i uzyskujący wartość zależnie od okoliczności”-
pisał nieprzedawnienie Aleksander Wat. Wszystko jakoś dziwnie gnije i puchnie,
niczym brzuch wygłodzonego skazańca, od nadmiaru innowacji za pomocą których,
człowiek jest już niepodobny człowiekowi. „Obecnie światem rządzi zegar,
którego wskazówki kręcą się szybciej niż wcześniej” – twierdził Clavel. Pokusa
przemodelowania wszystkiego, towarzyszy nowej generacji średniactwa z dyplomami
w dłoniach i marzeniem o świecie w którym wszystko ma swoją cenę. Nie można ze
świata stworzyć wielkiego eksperymentalnego laboratorium w którym raz
wykiełkuje genetycznie modyfikowana żywność, a innym razem pozbawiony
autorefleksji człowiek, którego duszę ktoś zamknął w ciemnym pudełku bez nazwy.
Kiedy społeczeństwa zaludniają się widmami „Martwych dusz”- wtedy świat staje
na głowie, ostatecznie przewalając się na lewą stronę, a tam jest już swąd
piekła. Prorocze słowa Dostojewskiego się ziściły: „wyszedłszy z założeń
absolutnej wolności, doszło się do zniewolenia absolutnego.” Na naszym polskim
poletku, kultura i edukacja, stały się poligonem najohydniejszych ideologicznie
eksperymentów na młodym pokoleniu, które chce się rzeźbić podłóg człowieka -
człowieka zdeterminowanego jedynie biologią. Ciało, stanowi topografię
uszczęśliwiającego zaspokojenia i zużycia -
ulokowanego poniżej pasa – ponawianym mechanicznie autoerotyzmie
przeżytej chwili. Przestaliśmy młodzieży opowiadać o miłości i poświeceniu, a w
jej miejsce wstaliśmy ciągle podsycane pragnienie auto przyjemności i
kolekcjonowanie coraz to nowych w tej materii wrażeń. Nic nie jest bardziej
plastyczne jak umysł i serce dziecka, którego różnej maści towarzystwo tęczowych
edukatorów, będzie próbowało wychować podłóg instynktów „spolegliwego
zwierzęcia” na dwóch nogach (niezdefiniowanego płciowo) – bez ducha i ambicji
przekraczania siebie. „Lewica jest najzdolniejszym menedżerem kloaki”(G. Dávila).
Prymat seksualnej tyranii w którą ma być uwikłany niewinny i do tej pory niczym
niezmącony świat dziecka. Zamiast klocków i elementarza, otrzyma instruktaż
własnego ciała z przełącznikiem wahadłowym penisa i waginy. Kultura
uszlachetnionego Erosa, ustąpi miejsca narcyzmowi kochającego jednie siebie i
ból swojej okaleczonej miłości. Obawiam się takiego świata, którego
rodzicielstwu będzie towarzyszył
paraliżujący lęk wobec wydania kolejnego życia. Przestrzeń reklamy, filmu i
Internetu wypełniona jest ciałami, profanując je na wszelkie możliwe sposoby. Seksualność
obsesyjna i nachalna instrumentalizuje wszystko, co napotka na swojej drodze. „Nie
chodzi o to, by seksualność sama w sobie miała być zła. Przeciwnie, ona jest
zasadniczo dobra, dobra jako uczestnictwo dwóch osób w Tchnieniu, które niesie
świat, dobra jako najsilniejsza, najgwałtowniejsza mowa, jaką dwie istoty mogą
się ze sobą porozumieć, ponieważ czyni z nich „jedno ciała” – pisał O. Clement.
Dzisiaj wszystko zostaje tak spłycone i wyświechtane do granic możliwości.
Łatwiej jest rozdawać młodym ludziom środki antykoncepcyjne i wyśmiewać się z
cnoty czystości, niż podjąć dojrzały i rozważny dialog, który otworzy oczy na
miłość, nie jako konsumpcję, ale dar. „Miłość wyzuta z duchowości ofiaruje
tylko ciała, w których brakuje duszy i powoduje spustoszenia umysłowe”(P. Evdokimov).
Najsmutniejsze jest to, że opowiadać i instruować o tej najdelikatniejszej sferze
ludzkiego życia, mają ci – których wnętrza przenika głucha pustka – a nie wizja
Erosa który jest zdolny zaślubić Agape.