wtorek, 3 grudnia 2024

 

Żyjemy w świecie pozorów, zakamuflowanych podtekstów i intencji, którymi cerowane jest życie człowieka i formatowany dwubiegunowo jego umysł. Historia dziejąca się na naszych oczach, nachalna polityka i wykrzywione usta – nieustannie młócące słowa – niczym ślinotok rozdrażnionego psa, wobec napierającego ukradkiem niebezpieczeństwa podniesionego kija. Obawiam się świata w którym ktoś będzie mi mówił jak mam żyć, myśleć i artykułować myśli wobec toczącej się naprzeciw mnie i we mnie rzeczywistości. Niepokoi mnie zewnętrzność w której butelka od mleka, napoju, czy wody ma taką samą zakrętkę, wymyśloną przez kilku pseudoekologicznych decydentów z Brukseli. Czy wszystko trzeba skrajać na miarę jednego systemu, ideologii, czy programu nad którym powiewa błękitny sztandar europejskiej kuźni wszędobylskiej „mądrości” i globalnego „Kraju Rad”? Przypomina mi to komunistyczną inżynierię dusz i mistyfikację, która towarzyszyła intelektualnemu i fizycznemu aktowi przemocy, której to osmozą jest wszechobecna i sprzedajna głupota, rozsiadła na szczytach skorumpowanej i przeżartej poczuciem urojonego prestiżu władzy. „Gdy semantyczna lobotomia języka staje się zupełna, słowom takim jak „wolność” nadaje się sens mglisty, nie do zdefiniowania, zmienny i uzyskujący wartość zależnie od okoliczności”- pisał nieprzedawnienie Aleksander Wat. Wszystko jakoś dziwnie gnije i puchnie, niczym brzuch wygłodzonego skazańca, od nadmiaru innowacji za pomocą których, człowiek jest już niepodobny człowiekowi. „Obecnie światem rządzi zegar, którego wskazówki kręcą się szybciej niż wcześniej” – twierdził Clavel. Pokusa przemodelowania wszystkiego, towarzyszy nowej generacji średniactwa z dyplomami w dłoniach i marzeniem o świecie w którym wszystko ma swoją cenę. Nie można ze świata stworzyć wielkiego eksperymentalnego laboratorium w którym raz wykiełkuje genetycznie modyfikowana żywność, a innym razem pozbawiony autorefleksji człowiek, którego duszę ktoś zamknął w ciemnym pudełku bez nazwy. Kiedy społeczeństwa zaludniają się widmami „Martwych dusz”- wtedy świat staje na głowie, ostatecznie przewalając się na lewą stronę, a tam jest już swąd piekła. Prorocze słowa Dostojewskiego się ziściły: „wyszedłszy z założeń absolutnej wolności, doszło się do zniewolenia absolutnego.” Na naszym polskim poletku, kultura i edukacja, stały się poligonem najohydniejszych ideologicznie eksperymentów na młodym pokoleniu, które chce się rzeźbić podłóg człowieka - człowieka zdeterminowanego jedynie biologią. Ciało, stanowi topografię uszczęśliwiającego zaspokojenia i zużycia -  ulokowanego poniżej pasa – ponawianym mechanicznie autoerotyzmie przeżytej chwili. Przestaliśmy młodzieży opowiadać o miłości i poświeceniu, a w jej miejsce wstaliśmy ciągle podsycane pragnienie auto przyjemności i kolekcjonowanie coraz to nowych w tej materii wrażeń. Nic nie jest bardziej plastyczne jak umysł i serce dziecka, którego różnej maści towarzystwo tęczowych edukatorów, będzie próbowało wychować podłóg instynktów „spolegliwego zwierzęcia” na dwóch nogach (niezdefiniowanego płciowo) – bez ducha i ambicji przekraczania siebie. „Lewica jest najzdolniejszym menedżerem kloaki”(G. Dávila). Prymat seksualnej tyranii w którą ma być uwikłany niewinny i do tej pory niczym niezmącony świat dziecka. Zamiast klocków i elementarza, otrzyma instruktaż własnego ciała z przełącznikiem wahadłowym penisa i waginy. Kultura uszlachetnionego Erosa, ustąpi miejsca narcyzmowi kochającego jednie siebie i ból swojej okaleczonej miłości. Obawiam się takiego świata, którego rodzicielstwu będzie towarzyszył paraliżujący lęk wobec wydania kolejnego życia. Przestrzeń reklamy, filmu i Internetu wypełniona jest ciałami, profanując je na wszelkie możliwe sposoby. Seksualność obsesyjna i nachalna instrumentalizuje wszystko, co napotka na swojej drodze. „Nie chodzi o to, by seksualność sama w sobie miała być zła. Przeciwnie, ona jest zasadniczo dobra, dobra jako uczestnictwo dwóch osób w Tchnieniu, które niesie świat, dobra jako najsilniejsza, najgwałtowniejsza mowa, jaką dwie istoty mogą się ze sobą porozumieć, ponieważ czyni z nich „jedno ciała” – pisał O. Clement. Dzisiaj wszystko zostaje tak spłycone i wyświechtane do granic możliwości. Łatwiej jest rozdawać młodym ludziom środki antykoncepcyjne i wyśmiewać się z cnoty czystości, niż podjąć dojrzały i rozważny dialog, który otworzy oczy na miłość, nie jako konsumpcję, ale dar. „Miłość wyzuta z duchowości ofiaruje tylko ciała, w których brakuje duszy i powoduje spustoszenia umysłowe”(P. Evdokimov). Najsmutniejsze jest to, że opowiadać i instruować o tej najdelikatniejszej sferze ludzkiego życia, mają ci – których wnętrza przenika głucha pustka – a nie wizja Erosa który jest zdolny zaślubić Agape.

niedziela, 1 grudnia 2024

 

I opowiedział im przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: "Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?" Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem» (Łk 12,16-21).

Jaką energię muszą mieć słowa, aby złożyć się w wyczerpujący komentarz do dzisiejszej Ewangelii. Przypowieści Chrystusa towarzyszy napięcie i bolesna diagnoza, ponieważ obnaża ludzką małostkowość, krótkowzroczność i cwaniactwo. Mistrz poddaje nas egzaminowi z ubóstwa i zaufania, którego osnową jest wiara. Przeciwstawia tej rzeczywistości, płytkość myślenia i wyrachowanie, którego materią jest chroniczna pożądliwość posiadania i pomnażania, jakże charakterystyczna dla otaczającej nas rzeczywistości. Wszystko jest tak paskudnie spłycone i wystawione na sprzedaż. Pieniądz - remedium neurotycznej i zabieganej ludzkości ! Nasz świat ogłupiał na punkcie konsumowania i gromadzenia; pogoni za pieniądzem – współczesnym bożkiem cywilizacji – wypłukanej ze świata ducha i moralnych wartości. Zerowa zbiorowość z komicznym uśmiechem na twarzy i zaciśniętą w dłoniach kartą kredytową. „Głupotę chciwca mierzy się nie tym, co traci w życiu, lecz według tego, co traci w przyszłym – pisał R. Cantalamessa- Jest to kontynuacja błogosławieństw. Ubogi jest błogosławiony, ponieważ posiądzie Królestwo; bogacz jest nieszczęśliwy, albowiem Królestwa nie odziedziczy.” Człowiek z przypowieści jest uwikłany w niszczycielską pokusę posiadania i pomnażania bez umiaru. Demoniczna etiologia zachłanności. To jeden z patologicznie najpotężniejszych nałogów ludzkości. „Biedny on z powodu dobrych zbiorów, nędzny z powodu posiadanych dóbr, nędzniejszy z powodu oczekiwanych”- komentował ten ustęp Ewangelii św. Bazyli Wielki. Kiedy rozbrzmiewa nagle dramatyczny wyrok: „Jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie,” wtedy cały napompowany niczym balon świat luksu pęka i pozostaje nagie oblicze śmierci – odzierającej boleśnie ze wszystkiego. Na jego bezimiennym nagrobku ktoś wyrytuje napis: „Tu leży ktoś, kto posiadał wiele i bezczelnie gardził wszystkimi, zamykając sobie drzwi do Raju.” Człowiek wiary potrafi mieć dystans do rzeczy tego świata, zachowując trzeźwość i równowagę ducha. „Brak posiadania staje się potrzebą nieposiadania. Przestrzeń bezinteresownej wolności między duchem a rzeczami przywraca zdolność kochania ich jako daru Bożego. Żyć w tym, co dane jest jako naddatek, to żyć pomiędzy nędzą a zbytkiem”(P. Evdokimov). Chrześcijanin jest człowiekiem obdarowanym i obdarowującym. Jego dłonie nie zaciskają nic, są opróżnione, a jednocześnie wychylone ku bogactwu zstępującej w przypływie łaski Obecności. Chrześcijanin to dziecko adwentowego świtu, szlachetnie przeświadczone, że świat wokół przeminie, aby mogła ostatecznie nastać „nowa ziemia” i przeistoczony człowiek ducha.