wtorek, 31 grudnia 2024

 

Wraz z sylwestrową nocą rozpoczyna się czas karnawału. Powolność i nuda przestają istnieć. Nie ma tu miejsca na życie ograniczone i umiarkowane ! Euforia szczęścia i pląsów, taniec i naznaczająca go cielesność rozwibrowana głośną muzyką, ferią barw i świateł. Bezbarwna i zmęczona twarz człowieka, rozbłyskuje blikami i brokatem. Przestaje myśleć o powrocie do domu i prozaicznej rutynowości. Oszołomienie, zmęczenie i ból głowy przyjdzie później – ale jeszcze nie teraz. To zbiorowy bunt przeciwko upływowi czasu, starości i śmierci. Fenomen burzliwego tłumu połączonego niewidzialną nicą płochliwego szczęścia, słyszanego nawet na horyzoncie kosmosu. Kunsztowna zbytkowność wypisana na twarzach i odzwierciedlona w przywdzianym kostiumie urodziwych kobiet i mężczyzn. „Prawdziwa radość to radość przeżywana wspólnie”- twierdził Saint-Exupéry. Taniec to też pewna filozoficzna forma międzyludzkiego dialogu, flirtu i zbliżenia. Zabawa bierze górę nad powszedniością i powtarzalnością zwyczajnych dni i rytuałów, które zawieszone na jakiś czas – dają upust nawarstwieniu rozrywki, przeżywanej beztrosko w zbiorowości opatrzonej kulturowymi zwyczajami miejsca lub je porzucającymi na rzecz czegoś, nieprzewidywalnie spontanicznego i pozbawionego reguł. Dystans pomiędzy ludźmi się skraca, a swoboda i pęd ku zabawie podrywa wszystkich do radosnego korowodu. Wyrafinowane jedzenie staje się przywilejem mas, niezważających na finansowe rachowanie, czy zbyt małą pojemność brzucha. Nad wszystkim bierze górę homo ludens rozwibrowany niczym konfetti wystrzelone ku górze. W tak niełatwej do opisania sytuacji jest coś magicznego i pogańskiego zarazem, komiczność i groteskowość, zdzierająca maski kulturalnej powściągliwości i nie zwracania uwagi na spojrzenia i opinie innych. Ruchliwość przenika szaleństwo nocy, inicjującej maskaradowość czasu i spontaniczność gestów, jakże często stanowiących eksplozję miłości – mezalianse, przeżywanej natychmiastowo i mimowolnie chwili erotycznego poruszenia ciał i prawdopodobnego uścisku przedłużonego po świt lub nieplanowaną wieczność. Wszystko jest nad wyraz zmysłowe i testujące możliwość ciał, dotykające granic sprofanowanego seksualnością raju. Przestrzeń pełna fajerwerków i ludzkich impulsów, staje się na wskroś komiczna i pełne błazenady- parodia sacra - ośmieszenia spraw poważnych, których obecność z pozoru, wydaje się święta i nienaruszalna. „Karnawał – to święto czasu, który wszystko niszczy i wszystko odnawia: tak można ująć jego sens zasadniczy”(M. Bachtin). Wokół wielkich widowiskowych scen na placach miast, gromadzą się tysiące ludzi, aby powstrzymać sen i noc zapłodnić wezbraną radością i donośnym hałasem. „Śmiech karnawałowy spala wszystko, co konturowe i skostniałe, ale oszczędza prawdziwie heroiczną osnowę postaci.” Ulice kipią od poruszonych muzyką groteskowych ciał, kontaktu ze wszystkimi i ze wszystkim; żywiołu podlewanego strugami różnorodnej preferencji trunków. Petardy przepruwają niebo i czynią zgiełk wbrew racjonalnej spokojności nocy. Po tym chaosie i forte fortissimo z pomocą mogą przyjść jedynie lekarze, bądź spowiednicy, wylewający cierpliwe swoje medykamenty na cierpiącą i oskarżającą się duszę, bądź sponiewierane i obolałe ciało.