Zapytał
Go pewien dostojnik: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie
wieczne?» Jezus mu odpowiedział: «Czemu
nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania:
Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij swego
ojca i matkę». On odrzekł: «Tego wszystkiego przestrzegałem od młodości». A Jezus, usłyszawszy to, powiedział do niego: «Jednego ci jeszcze brak:
sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie;
potem przyjdź i chodź za Mną». On zaś, gdy to usłyszał, mocno się zasmucił,
gdyż był bardzo bogaty (Łk 18,18-27).
Mając ponad dwadzieścia
lat człowiek kpi sobie i naigrywa się ze słów, że coś musi zrobić, zmienić,
przewartościować. Przy zasobności portfela i konta, wszystko jest chwilą
pochwyconego w ekscytacji szczęścia. Młodość potrafi karmić się złudzeniami i
poddaje się szybko wyczerpującemu zużyciu. Jest się przekonanym o wieczności
ciała i wszystko jest podporządkowane temu iluzorycznemu przeświadczeniu. Zło
uzewnętrznia się w miejscach pięknych i niespodziewanie obezwładnia. W
pulsującym życiu miasta odkrywa uciechy które zagłuszą każde wewnętrzne
poruszenie duszy, znieczulą to, co potrafi uchwycić przenikliwe spojrzenie
Chrystusa. Mistrz w tej przejmującej rozmowie, nie karze młodzieńcowi narzucić
sobie ubóstwa i poślubić „pani biedy.” Daje mu szansę spojrzenia z innej
perspektywy – z pozycji kogoś kto jest wolny i pozbawiony jakichkolwiek
zabezpieczeń. „Rządzi tu perspektywa serca, które rysuje to, czego nie ma, aby
lepiej dostrzec to, co jest.” Nasz świat stał targowiskiem próżności, a
człowiek w nim zakorzeniony marionetką zaślepioną tragiczną parodią posiadania
i kolekcjonowania przyjemności. Pod powierzchnią bogactwa kryje się pułapka,
zasysająca umysł i wolę, przepaść do której wpadasz i nie możesz już o własnych
siłach się wydostać. Według św. Bazylego Wielkiego „grzech jest brzemieniem
który ciągnie duszę do piekła.” Zachłanna rzeczywistość obrzydliwie bogatych
ludzi z tabloidów, gdzie po pozorami maksymalnie konsumowanych przyjemności,
kryje się piekło samotności, niezrozumienia i balansowanie na krawędzi życia i
śmierci. Luksus, największa pułapka naszej zagmatwanej egzystencji. W oparach
adrenaliny stymulowanej alkoholem, narkotykami i seksem, można spłynąć do
rynsztoku. „Życie zwrócone ku pieniądzom jest śmiercią”(A. Camus). Można się w
tym zagubić i zatracić, ześwinić jak inny młodzieniec z przypowieści o
marnotrawnym synu. Wbrew logice zachłanności, bankrutując można zyskać więcej.
„Na wszystko, co jest na świecie, patrz jak na znikający cień i do niczego się
nie przywiązuj, niczego nie uważaj za wielkie i w niczym nie pokładaj nadziei”-
pouczał św. Jan z Kronsztadzki. Człowiek wywodzący się ze środowiska posiadaczy
marzy o czymś więcej. Pomimo posiadania tak wiele, odczuwa niedosyt i
rozczarowanie sobą. Pyta się swojego serca, miota się wewnętrznie i szuka
natychmiastowego remedium na ten stan rzeczy. Nikt za niego życia nie przeżyje.
Ten kto jest zdolny do rezygnacji z czegoś, potrafi być przyjacielem Boga i
„biednym bratem wszystkich.” Zaczyna rozumieć ból i łzy świata, kruchość i głód
– bezdomność tych którzy urodzili się poza wystawnie umeblowanym życiem. W
oczach odtrąconych i zmarginalizowanych jest blik Raju. Nie był wstanie
zrozumieć i udźwignąć przynaglenia Chrystusa. Odszedł zasmucony. „Tylko ten
jest prawdziwie samotny, kto obcy jest samemu sobie”(I. Brianczaninow). Odszedł
zrezygnowany i smutny ! Rzeczywistość ludzka oszalała od pokusy posiadania i
konsumowania. Niech mądrym przesłaniem będą dla nas słowa św. Augustyna: „Dobra
tymczasowe satysfakcjonują jedynie tych, którzy nigdy nie zaznali nawet
pragnienia dóbr wiecznych.”