Na zewnątrz
przedświąteczny pośpiech i gwar ludzi przemierzających podekscytowanie
kilometry sklepowych ekspozycji z kuszącymi oczy towarami. Przyglądam się tej komicznej
ruchliwości, dystansując się niejako od tego zbiorowego aktu rozrzutności. Dźwięczy
mi w głowie aforyzm starożytnego mnicha: „Zacznij od refleksji. Następnie
pomódl się ! Później przejdź do czynów, żeby ostatecznie znaleźć swoją chwałę w
Bogu.” Czas wypełniony krzątaniną, porządkami, zakupami i ustawianiem spraw
tak, aby w święta można było odpocząć w gronie najbliższych i celebrować tajemnicę
narodzin Boga. Święta będę przeżywał podwójnie – ekumenicznie w pełnym tego
słowa znaczeniu. Zapach siana i żywicznej choinki, cynamonu i goździków; smaków
wiktuałów docierających wprost z kuchni, arcydzieła wprost z pod dłoni mojej
mamy. Śpiew kolęd i ludzka życzliwość spinająca spojrzenia, gesty i słowa. Grudniowa
katolicka wigilia, kolędowanie i pierwsze myśli wiodące w wprost do Betlejem –
porzucenie samotności i tęsknota – przebudzona ewangelicznym nawoływaniem anielskich
heroldów. „Pewnego dnia młoda dziewczyna w milczeniu i tajemnicy dała życie
dziecku, dała światu życie, cud życia, życie wszystkich rzeczy, Tego, który
jest Życiem”(B. Pasternak). Drugie świętowanie to juliańskie, nasycone
prawosławną obrzędowością i bogactwem liturgii w której dokona się spotkanie z
Miłością i zrodzeniem Miłości w duszy wraz z Maryją. Błogosławione rozwleczenie
w czasie i myśli które wraz z zalegającymi prezentami będą cieszyć duszę. Każdemu
z nas w różny sposób objawia się sens tych dni. Przeżywamy je obciążeni
tradycjami rodzinnego domu, zakorzenionymi w odwiecznym i powtarzalnym rytuale
przodków. „Dzieciństwo i religia żyją nie pojęciami, lecz symbolami i obrazami,
dlatego pewnie Chrystus kazał swoim uczniom być podobnymi do dzieci”- pisał Pasierb
w Czasie otwartym. W żadnym wypadku
nie można wypierać z pamięci baśniowości chwil które dla dziecka wyczekującego
pierwszej gwiazdki, są jak czekaniem na cud – objawieniem Obecności ! Przypominam
sobie mojego ojca który tuż przed rozpoczęciem wieczerzy wigilijnej brał nas do
drugiego pokoju i przed ikoną Bogurodzicy inicjował z każdym dzieckiem z osobną
modlitwę. Po jej zakończeniu przepraszał nas za wszystko co było złe, wieńcząc
ten cudowny akt pojednania czułym pocałunkiem w czoła. To bardziej do mnie
przemawiało, niż wszystkie wysłuchane kazania i katechezy o człowieczeństwie
nieporadnie artykułującym miłość względem innych. Darem miłości była obecność
rodziców, ich zaangażowanie i modlitwa którą otulali każde ze swoich dzieci; pieczętując
ich krętą drogę ku dorosłości w wierze. To najwspanialszy podarek losu. W nich
objawiała się prawda o wcielonym Dziecku – przyobleczonej w kruche ciało
miłości ! Ten Inny „który jest bardziej mną niż ja sam” – jak to trafnie
określił poeta Claudel. To teologia prostoty i łaski. Koniunkcji wypatrywanej
gwiazdy i łuny światła bijącego z miejsca, gdzie Chrystus przezwycięża miłością
dialektykę ludzkiej niewiary, zwątpienia, cierpienia i buntu. Moim czytelnikom
przygotowującym się bezpośrednio do świąt, pozostawiam proroczą przepowiednię: „Dlatego
Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem
Emmanuel, Pan z wami.”