wtorek, 17 grudnia 2024

 

Na zewnątrz przedświąteczny pośpiech i gwar ludzi przemierzających podekscytowanie kilometry sklepowych ekspozycji z kuszącymi oczy towarami. Przyglądam się tej komicznej ruchliwości, dystansując się niejako od tego zbiorowego aktu rozrzutności. Dźwięczy mi w głowie aforyzm starożytnego mnicha: „Zacznij od refleksji. Następnie pomódl się ! Później przejdź do czynów, żeby ostatecznie znaleźć swoją chwałę w Bogu.” Czas wypełniony krzątaniną, porządkami, zakupami i ustawianiem spraw tak, aby w święta można było odpocząć w gronie najbliższych i celebrować tajemnicę narodzin Boga. Święta będę przeżywał podwójnie – ekumenicznie w pełnym tego słowa znaczeniu. Zapach siana i żywicznej choinki, cynamonu i goździków; smaków wiktuałów docierających wprost z kuchni, arcydzieła wprost z pod dłoni mojej mamy. Śpiew kolęd i ludzka życzliwość spinająca spojrzenia, gesty i słowa. Grudniowa katolicka wigilia, kolędowanie i pierwsze myśli wiodące w wprost do Betlejem – porzucenie samotności i tęsknota – przebudzona ewangelicznym nawoływaniem anielskich heroldów. „Pewnego dnia młoda dziewczyna w milczeniu i tajemnicy dała życie dziecku, dała światu życie, cud życia, życie wszystkich rzeczy, Tego, który jest Życiem”(B. Pasternak). Drugie świętowanie to juliańskie, nasycone prawosławną obrzędowością i bogactwem liturgii w której dokona się spotkanie z Miłością i zrodzeniem Miłości w duszy wraz z Maryją. Błogosławione rozwleczenie w czasie i myśli które wraz z zalegającymi prezentami będą cieszyć duszę. Każdemu z nas w różny sposób objawia się sens tych dni. Przeżywamy je obciążeni tradycjami rodzinnego domu, zakorzenionymi w odwiecznym i powtarzalnym rytuale przodków. „Dzieciństwo i religia żyją nie pojęciami, lecz symbolami i obrazami, dlatego pewnie Chrystus kazał swoim uczniom być podobnymi do dzieci”- pisał Pasierb w Czasie otwartym. W żadnym wypadku nie można wypierać z pamięci baśniowości chwil które dla dziecka wyczekującego pierwszej gwiazdki, są jak czekaniem na cud – objawieniem Obecności ! Przypominam sobie mojego ojca który tuż przed rozpoczęciem wieczerzy wigilijnej brał nas do drugiego pokoju i przed ikoną Bogurodzicy inicjował z każdym dzieckiem z osobną modlitwę. Po jej zakończeniu przepraszał nas za wszystko co było złe, wieńcząc ten cudowny akt pojednania czułym pocałunkiem w czoła. To bardziej do mnie przemawiało, niż wszystkie wysłuchane kazania i katechezy o człowieczeństwie nieporadnie artykułującym miłość względem innych. Darem miłości była obecność rodziców, ich zaangażowanie i modlitwa którą otulali każde ze swoich dzieci; pieczętując ich krętą drogę ku dorosłości w wierze. To najwspanialszy podarek losu. W nich objawiała się prawda o wcielonym Dziecku – przyobleczonej w kruche ciało miłości ! Ten Inny „który jest bardziej mną niż ja sam” – jak to trafnie określił poeta Claudel. To teologia prostoty i łaski. Koniunkcji wypatrywanej gwiazdy i łuny światła bijącego z miejsca, gdzie Chrystus przezwycięża miłością dialektykę ludzkiej niewiary, zwątpienia, cierpienia i buntu. Moim czytelnikom przygotowującym się bezpośrednio do świąt, pozostawiam proroczą przepowiednię: „Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel, Pan z wami.”