środa, 12 marca 2025

 

I skąd to, że nie wiemy, dokąd biegniemy. Skąd ten krzyk – szybciej, szybciej. Inaczej padniemy -wiersz Brylla oddaje coś z atmosfery czasu obecnie przeżywanego. Obawiam się świata o którego losie decyduje dwóch zasiadających na jego przeciwległych biegunach stołu ludzi, implementujących do dialogu o pokoju, techniki biznesowe i ukradkowo ważące swój potencjał finansowy i militarny. Trudny do opisania zamęt i zanieczyszczone tajemnice ! Każdy pragnie coś ugrać dla siebie, nie zważając na dramat bezimiennych istnień – umieszczonych lub nie - w katalogu niepowetowanych strat wojny i nekrologach które rodziny przechowują jako bolesne tąpnięcie chwili, po której pozostaje stróżka łez i poczucie niesprawiedliwości. To już nie jest widowisko, czy rozciągnięty w przewidywalnych granicach czasu teatr, którego końcowy dialog stron rozstrzyga wszystko. „Prawdziwa wielka tragedia następuje wtedy, gdy człowiek, który ma moralną rację po swojej stronie, zderza się z szaleństwem grup powiązanych chciwością i wspólnym interesem”(S. Marai). Tak wiele niewiadomych i trudnych do przewidzenia scenariuszy, których rozpisane drobiazgowo sekwencje, schowane są szczelnie przed oczami zirytowanych i domagających się zrobienia czegokolwiek gapiów. Przyszłość jest tak mglista jak wspominanie miejsc w których nigdy się nie było, a których zarys kreśli w umyśle płodna, choć wadliwa wyobraźnia. Nadciąga burza i nie wiadomo skąd uderzy piorun. Na naszym poletku politycznym nieustanne kolizje i wzajemne wyszarpywanie prawd – których autorami są ludzie z pierwszych stron gazet - aspirujący do bycia namiastką wczorajszych i nieprzystających na dziś autorytetów. W walce o fotel prezydencki ludziom puszczają nerwy i padają słowa o ciężarze i sile kamieni, mogących zranić a nawet zabić. Rzeczywistość nie jest czarno - biała, w której są źli i dobrzy, a ich przewaga jest zmienna i dochodzi go głosu w zależności od przychylnych wiatrów, przechylających wahadło raz tu i tam. „Błogosławieni grzesznicy i święci, zbawiający się wzajem… Błogosławiony ból, który nas uniża”- pisze poetka Dana Gioia. Rozmyślanie o polityce i pokoju są płoche i przekładają się na szereg dywagacji, nie mających żadnego, a na pewno silnego umocowania w tym, co dzieje się poza włączonymi kamerami mediów i etatowymi prognostykami przyszłości. Słowa mielące słomę, nic nie wnoszą, jedynie stanowią powierzchowne pocieszenie na czas próby i sprawdzian z drobin człowieczeństwa. Deszcz papierowych obietnic trwa. Jestem nieufny wobec słów bez pokrycia. Domów świetlanych do których nie można wejść. Świat który mnie otacza, staje się na powrót „bolszewicki” i unicestwiający samodzielność myślenia, pośród otumanionych mas na których to ustach cisną się nieustannie artykułowane litanie roszczeń. Ludzie przestali mieć swoje własne poglądy na sprawy ważne, są jak powielacz cudzych myśli – ideowych plewów – rozplenianych na kobiercach ludzkich umysłów. Mam nadzieje, że to jedynie ulotne i podszyte lękiem chwile zagubienia. „Czekanie, gdzie czas odwraca się, aby uspokoić strach”(M. Butor). Nadzieja jest największym bogactwem człowieka refleksyjnego. Ten impas minie i nastanie dzień którego krajobraz naznaczy obecność człowieka wolnego od narzekania, cierpienia i śmierci.