Krucha
chronologia ery dobiega końca. Gubimy się w
przedsionkach historii, zdezorientowani i wystraszeni tego, co może nadejść niespodziewanie
i przynieść nieoswojony ból. Być może to czas próby. Ostatnie dni pokazują, że
nie istnieje coś takiego jak szczelna i bezpieczna granica. Rosyjskie drony-
choć atrapy- wywołały zamęt i komunikacyjny chaos w państwie które od miesięcy chełpi
się sojuszniczą potęgą wojska i gotowością na każdy, nawet najbardziej dramatyczny
scenariusz. Sytuacja na Ukrainie niczego nas nie nauczyła, a co gorsza uśpiła
naszą czujność na zagrożenie które przychodzi raptownie i bez zasygnalizowanych
zamiarów. Bezsilność wobec ataku z powietrza i szlamu półprawd kolportowanych
przez postawiony na baczność rząd, stawia pod znakiem zapytania mechanizmy
bezpieczeństwa, wobec których każdy obywatel powinien mieć odrobinę zaufania, a
nie ma. Ta semantyka języka bulwersuje ! Inżynieria społeczna nie pozostawia
złudzeń i pod naporem idiotycznych wykrętów kapituluje pod wpływem podskórnie
skrywanego strachu. „Czas historyczny, jak codziennie czeka, aby spuścić z
łańcucha sforę rozwścieczonych możliwości. Nikt nie wie, co zarządzi los”(R.
Przybylski). Istnieje rzeczywistość rozgrywająca się na ekranie telewizora i ta
obok której rytm i zanurzenie pod powierzchnię wydarzeń, stawia w gotowości do
konfrontacji z piętrzącymi się niebezpieczeństwami. Nieznany pejzaż jutra-
matowy i wypłowiały- podszyty paraliżującą niepewnością i bezradnie wypatrywanymi
instrukcjami wyjścia. Wiele spraw rozgrywających się za naszymi plecami
zaczynamy rozumieć przedawnienie i z opóźnieniem dzieci które zapomniały drogę
do bezpiecznego miejsca schronienia. Trapi mnie smutek, ponieważ kiedy mówię o
wojnie, to inni zmieniają temat rozmowy lub się milknąco ewakuują. Obca mi jest
stoicka strofa Flauberta: „Ukrywaj swoje życie.” Nie mogę go ukryć w granicach
moich obaw i uciętych fraz. Udręka „czasu utraconego” i brak należytego
brzmienia słów wobec kruchej i zmiennej teraźniejszości. Nikt nie myśli o
wojnie, bo taka rozgrywa się na innym podwórku i rzeźbi jedynie cierpienie
naszych sąsiadów. Wolność jest w impasie, ale tylko nieliczni to rozumieją i
nie próbują tego wypierać ze świadomości. Przechodziłem obok osiedlowego śmietnika,
a tam bochenki chleba walające się niczym poszarpane gazety. Zbyt szybko
zapomnieliśmy co to wojna i głód. Konsumpcja wcisnęła nas w pozornie bezpieczne
nisze i pozbawiła instynktu samozachowawczego- przyzwoitości i szacunku to
tego, co kruche- a zarazem podtrzymujące w istnieniu substancję naszego ciała i
tych których brzuchy napęczniały od dostatku. Czy w obliczu mglistego jutra
będziemy potrafili ochronić nasze dzieci i osoby starsze ? „Nieskończony
dystans dzieli dobro od konieczności” – pisała S. Weil. Jakże wielu ludzi
młodych otwarcie sugeruje ucieczkę w momencie zagrożenia. Co za chybiona i
wadliwa logika strachu. Panika to najgorsze, czym można się zbiorowo zatruć. Tchórzostwo
psychologiczne i umysłowe, objawia się już na tym etapie skołowaciałej
świadomości. „Nasze życie jest łamigłówką”- ale tylko my możemy je rozwiązać i wziąć
za nie w pełni odpowiedzialność. Ostatecznie każdy i ukradkowo rozpisany
scenariusz, może mieć moment zaskakującego zwrotu, że jest jednak lepiej niż
gorzej. Obyśmy na skutek odwetu i rządzy krwi, nie musieli odwiedzać królestwa
mitycznej Persefony. Dlatego tak intensywniej wybrzmiewa w czasie każdej
liturgii usilne wezwanie: „O wybawienie nas od wszelkiego utrapienia, gniewu i
niebezpieczeństwa, do Pana módlmy się.”