czwartek, 18 lipca 2019


Ale Ty, Panie, jesteś Bogiem miłosiernym i łaskawym, nieskorym do gniewu i bardzo łagodnym (Ps 85, 15).

Nawet przy filiżance kawy zabarwionej mlekiem z prawie nieznajomymi ludźmi można zejść ku tematom wymagającym większej intensywności umysłu i czasu. Już dawno z nikim nie rozmawiałem o piekle. „Czy jest tam kto ? Zapytał podróżnik. Pukając do drzwi księżycowej poświaty.” Zdawać się może że tak zawiły problem jest jedynie cieniem dawnych epok lub obszarem peryferyjnej szkolnej teologii. Filozofowie mówią, że po okropnościach XX wieku już nikt nie chce przechadzać się krętymi ścieżkami „świata okropności”- gdzie zęby zgrzytają, a demony popychają nieszczęśników w paszczę Lewiatana. Piekło w przekonaniu bardziej radykalnych chrześcijan zaludnione jest sodomitami, islamskimi terrorystami, czy liberałami ciągle w kuluarach majstrującymi nad stoczeniem świata w dół. W dobie kina grozy i namacalności licznych okropności wojny, przyzwyczailiśmy się do śmierci, cierpienia i medialnych statystyk wyliczających ofiary tragicznych zamachów, militarnych starć, morderstw i samobójstw. Nastąpiło zobojętnienie w wymiarze okrucieństwa, a cień śmierci położył się na ludzkie wrażliwe dusze. Wygłodzone dzieci z krajów trzeciego świata- piekło kapitalistycznej egzystencji- nie wywołuje już wstrząsu, a demon skrywający się za niewiarą ludzi „inteligentnych,” naigrywa się z braku współczucia i ludzkich odruchów. Świat jest nazbyt dyplomatyczny, aby myśleć o innych- gdzieś tam dziejących się piekłach, a co dopiero pławić się w teologicznych dyskursach o tym, co przez całe wieki rodziło aż nazbyt wiele lęku i przerażenia. W świecie tętniącego życia i zapomnienia o śmierci, wiecznej młodości i witalności życia, śmierć i to, co po niej nastąpi jest aż nazbyt dalekie dla tych którzy żyją w złudzeniu bycia wiecznymi kurosami.  Tylko odrobinę bardziej przejęci duchowym wymiarem człowieka i jego zagmatwanej historii, uchylą rąbek tajemnicy mówiąc: „Piekło to miejsce bez miłości.” Ojcowie Kościoła powiedzą: „To cierpienie, ze nie można już bardziej kochać.” Oto piekło i lęk tego, kto się izoluje. Jak również piekło codziennego obcowania z ludźmi- znoszenia ich spojrzeń, słów, werbalnych upokorzeń. „Piekło to inni”- wzdychał aż nazbyt pesymistycznie Sartre. Rozmyślał o klaustrofobicznym świecie ludzi o skostniałych sercach i zagarniających wszystko dla siebie spojrzeniach. Do takiego miejsca Dante nie posłałby swoich bohaterów, aż nazbyt nudno i hermetycznie byłoby poruszanie się w zaświatach egoistycznych istot. „Wrota piekieł zamknięte od wewnątrz”(C.S. Lewis). Wbrew pozorom obojętności wobec zaświatów jakie buduje w swoich opiniach i dogmatycznych dywagacjach religia, „nasz świat w istocie toczy się niczym kołowrót strachu... Znajdujemy się na rozdrożu pomiędzy autodestrukcją a ewolucją... Nieprzypadkowo człowiek po raz pierwszy w dziejach człowiek dysponuje środkami, dzięki którym może przeistaczać ludzi, zmieniając ich zaprogramowanie genetyczne. Stanęliśmy w ten sposób nad samą granicą magicznego źródła Rzeczywistości, z niebezpieczeństwem autodestrukcji, jakie się w nim skrywa... Nieprzypadkowo coraz bardziej zdegustowani patrzymy bezradnie, jak każdego dnia wnika w nasze życie przemoc”(B. Nicolescu). Uważny czytelnik powie, że poruszam się jedynie po powierzchni- rysuję, czy stawiam akcenty na „piekło” w wymiarze ludzkiej egzystencji, wyborów, aktów i podskórnej demonstracji zła. A co z piekłem teologicznym ? Staniem opuszczenia, rozpaczy, niemożliwości oglądania oblicza Boga ? „Mroczny cień bytu” o którym z wielką delikatnością i bez przemądrzałej dogmatyczności opowiada teologia prawosławna. Człowiek zanurzony w rzece ognia, niebyt, metafizyczny proces umierania, izolacja, rozdarcie i tak wielkie pragnienie, które w przypowieści Chrystusa czuł strącony w otchłań cierpienia bogacz. Te odczucia wstrząsają odrobinę umysłem nawet tych, którzy ciągle słyszą pełne nadziei słowa Ukrzyżowanego z Golgoty: „Jeszcze dziś będziesz ze Mną w Raju.”Nawet największa pewność może rozkruszyć się o rzeczywistości niewytłumaczalne, wobec stanu w którym Boże spojrzenie jest jak miecz obosieczny. Konfrontacja z prawdą o sobie zdawać się może momentem największej próby- intensywności, temperatury miłości emanującej ze sprawiedliwego spojrzenia Bogaczłowieka. Zawsze mnie intrygowały obrazy piekła w kulturze, ta płodność ludzkiej wyobraźni zdolna do penetrowania miejsc zakazanych- burzących krew w żyłach. W średniowieczu mnożą się malowidła, iluminacje, freski i rzeźby wyobrażające piekło. Często ekstrapolują fabułę literacką tekstów apokaliptycznych i płodnych wizji mistycznych tak charakterystycznych dla tego czasu. Plastyka buduje napięcie strachu, tortur, makabrycznych narracji służących naprawie moralnej człowieka- skierowania jego spojrzenia ku pragnieniu nieba. „Olbrzymi włochaty Lucyfer- pisał o jednej z miniatur G. Minois- wygięty w łuk na rozżarzonych węglach, zionie płomieniami i dymem, w którym wirują drobne figurki potępieńców; w każdej garści ściska on wiele ciał, inne zaś miażdży stopami; wokół niego rogate diabły o błotnistych, nietoperzach skrzydłach miotają ciałami, dręczą je, policzkują grzeszników; wokół tej sceny na urwiskach górskich, błyskają płomienie ognisk, w których prażą się potępieni.” Te motywy odcisną się również na licznych portalach w których kamienne ciosy odkute dłonią anonimowych mistrzów będą snuć wielką dramaturgię losu człowieka. Wystarczy spojrzeć na zachodni portal słynnej katedry St. Lazare w Autun i przeczytać sobie doskonałą interpretację zawiłej eschatologii dokonaną przez historyka A. Guriewicza. Również na ikonach możemy dostrzec purpurową rzekę ognia w której zanurzeni są grzesznicy błagający o ocalenie.Nie można się dziwić że te zaludniony od nagich istot świat Sądu Ostatecznego i tego, co po nim nastanie, stał się inspiracją dla fantasmagoryjnych obrazów Boscha, czy Goyi przedstawiającego krwiożerczego Saturna pożerającego własne dzieci. Poeta Louis Eunius przyglądając się tym płodom ludzkiej wyobraźni pisał: „Lucyfer, owo monstrum rozciągnięte na ziemi, zionął ogniem i płomieniami, znaczna liczba ludzi wchodziła do jego gardzieli. I w tym samym czasie Lucyfer wyrzygiwał ich, inne zaś diabły zmuszały ludzi, by wstępowali w gardziel po raz wtóry.” Mamy zatem do czynienia z teatrem strachu którego poszczególne akty będą wracać w licznych nawiązaniach malarskich. Ten mało terapeutyczny, choć artystycznie ciekawy popis umiejętności, nie wpłynął zbyt dobrze na wiernych zacierając w ich duszach ocean Bożego miłosierdzia i piękna świata, które zdominowały szkaradne otchłanie lęku i ludzkich projekcji duszy, świadczącej o chrześcijaństwie jako o religii winy- a nie zdruzgotanych bram otchłani. Chrześcijaństwo nigdy nie przestało mówić o piekle, nawet jeśli było ono niepopularne lub niewygodne dla współczesnych kaznodziejów. Współcześnie obraz piekła jest przeniknięty paschalną nadzieją. Nie można zbyt łatwo dać się wprowadzić w logikę sądu i następującej po niej kary. „Piekło zgorzkniało, spotkawszy się Cię w otchłani. Zgorzkniało bo zostało puste. Zgorzkniało, bo zostało oszukane. Zgorzkniało, bo umarło. Zgorzkniało, bo zostało obalone”- głosi w katechezie św. Jan Chryzostom. „Nie oznacza to, że po Zmartwychwstaniu Chrystusa otchłań już nie istnieje. Istnieje, lecz została już skazana na śmierć” (H. Ałfiejew). Bóg jest blisko cierpiących, można to wyczytać na stronnicach Biblii i u świętych. Święty Sylwan odwołuje się do współczucia Boga: „Miłość by tego nie zniosła.” W zmartwychwstaniu „Chrystus śmiercią podeptał śmierć” a w swoim przemienieniu rozjaśnił i napełnił nadzieją przyszłość ludzkiej historii. „Niesłuszne jest twierdzić, że grzesznicy w piekle są pozbawieni miłości Boga..., miłość jednak działa na dwa różne sposoby, staje się cierpieniem w ludziach dotkniętych ciężkimi doświadczeniami i radością błogosławionych”(św. Izaak Syryjczyk). Dlatego przez miłosierdzie Kościoła i jego modlitwę dokonuje się urzeczywistnienie nadziei na zbawienie wszystkich. Każdego roku w czasie Wigilii Paschalnej słyszymy znamienne słowa: „Dzisiaj wszystko jasności jest pełne, niebo i ziemia, i otchłań cała.”