Ale
Ty, Panie, jesteś Bogiem miłosiernym i łaskawym, nieskorym do gniewu i bardzo
łagodnym (Ps 85, 15).
Nawet przy filiżance kawy
zabarwionej mlekiem z prawie nieznajomymi ludźmi można zejść ku tematom
wymagającym większej intensywności umysłu i czasu. Już dawno z nikim nie rozmawiałem
o piekle. „Czy jest tam kto ? Zapytał podróżnik. Pukając do drzwi księżycowej
poświaty.” Zdawać się może że tak zawiły problem jest jedynie cieniem dawnych
epok lub obszarem peryferyjnej szkolnej teologii. Filozofowie mówią, że po
okropnościach XX wieku już nikt nie chce przechadzać się krętymi ścieżkami „świata
okropności”- gdzie zęby zgrzytają, a demony popychają nieszczęśników w paszczę
Lewiatana. Piekło w przekonaniu bardziej radykalnych chrześcijan zaludnione
jest sodomitami, islamskimi terrorystami, czy liberałami ciągle w kuluarach
majstrującymi nad stoczeniem świata w dół. W dobie kina grozy i namacalności
licznych okropności wojny, przyzwyczailiśmy się do śmierci, cierpienia i
medialnych statystyk wyliczających ofiary tragicznych zamachów, militarnych
starć, morderstw i samobójstw. Nastąpiło zobojętnienie w wymiarze okrucieństwa,
a cień śmierci położył się na ludzkie wrażliwe dusze. Wygłodzone dzieci z
krajów trzeciego świata- piekło kapitalistycznej egzystencji- nie wywołuje już
wstrząsu, a demon skrywający się za niewiarą ludzi „inteligentnych,” naigrywa
się z braku współczucia i ludzkich odruchów. Świat jest nazbyt dyplomatyczny,
aby myśleć o innych- gdzieś tam dziejących się piekłach, a co dopiero pławić
się w teologicznych dyskursach o tym, co przez całe wieki rodziło aż nazbyt
wiele lęku i przerażenia. W świecie tętniącego życia i zapomnienia o śmierci,
wiecznej młodości i witalności życia, śmierć i to, co po niej nastąpi jest aż
nazbyt dalekie dla tych którzy żyją w złudzeniu bycia wiecznymi kurosami. Tylko odrobinę bardziej przejęci duchowym
wymiarem człowieka i jego zagmatwanej historii, uchylą rąbek tajemnicy mówiąc: „Piekło
to miejsce bez miłości.” Ojcowie Kościoła powiedzą: „To cierpienie, ze nie
można już bardziej kochać.” Oto piekło i lęk tego, kto się izoluje. Jak również
piekło codziennego obcowania z ludźmi- znoszenia ich spojrzeń, słów, werbalnych
upokorzeń. „Piekło to inni”- wzdychał aż nazbyt pesymistycznie Sartre.
Rozmyślał o klaustrofobicznym świecie ludzi o skostniałych sercach i zagarniających
wszystko dla siebie spojrzeniach. Do takiego miejsca Dante nie posłałby swoich
bohaterów, aż nazbyt nudno i hermetycznie byłoby poruszanie się w zaświatach
egoistycznych istot. „Wrota piekieł zamknięte od wewnątrz”(C.S. Lewis). Wbrew
pozorom obojętności wobec zaświatów jakie buduje w swoich opiniach i
dogmatycznych dywagacjach religia, „nasz świat w istocie toczy się niczym
kołowrót strachu... Znajdujemy się na rozdrożu pomiędzy autodestrukcją a
ewolucją... Nieprzypadkowo człowiek po raz pierwszy w dziejach człowiek
dysponuje środkami, dzięki którym może przeistaczać ludzi, zmieniając ich
zaprogramowanie genetyczne. Stanęliśmy w ten sposób nad samą granicą magicznego
źródła Rzeczywistości, z niebezpieczeństwem autodestrukcji, jakie się w nim
skrywa... Nieprzypadkowo coraz bardziej zdegustowani patrzymy bezradnie, jak każdego
dnia wnika w nasze życie przemoc”(B. Nicolescu). Uważny czytelnik powie, że
poruszam się jedynie po powierzchni- rysuję, czy stawiam akcenty na „piekło” w
wymiarze ludzkiej egzystencji, wyborów, aktów i podskórnej demonstracji zła. A
co z piekłem teologicznym ? Staniem opuszczenia, rozpaczy, niemożliwości
oglądania oblicza Boga ? „Mroczny cień bytu” o którym z wielką delikatnością i
bez przemądrzałej dogmatyczności opowiada teologia prawosławna. Człowiek
zanurzony w rzece ognia, niebyt, metafizyczny proces umierania, izolacja,
rozdarcie i tak wielkie pragnienie, które w przypowieści Chrystusa czuł strącony
w otchłań cierpienia bogacz. Te odczucia wstrząsają odrobinę umysłem nawet
tych, którzy ciągle słyszą pełne nadziei słowa Ukrzyżowanego z Golgoty: „Jeszcze
dziś będziesz ze Mną w Raju.”Nawet największa pewność może rozkruszyć się o rzeczywistości
niewytłumaczalne, wobec stanu w którym Boże spojrzenie jest jak miecz
obosieczny. Konfrontacja z prawdą o sobie zdawać się może momentem największej
próby- intensywności, temperatury miłości emanującej ze sprawiedliwego
spojrzenia Bogaczłowieka. Zawsze mnie intrygowały obrazy piekła w kulturze, ta
płodność ludzkiej wyobraźni zdolna do penetrowania miejsc zakazanych- burzących
krew w żyłach. W średniowieczu mnożą się malowidła, iluminacje, freski i rzeźby
wyobrażające piekło. Często ekstrapolują fabułę literacką tekstów
apokaliptycznych i płodnych wizji mistycznych tak charakterystycznych dla tego
czasu. Plastyka buduje napięcie strachu, tortur, makabrycznych narracji
służących naprawie moralnej człowieka- skierowania jego spojrzenia ku
pragnieniu nieba. „Olbrzymi włochaty Lucyfer- pisał o jednej z miniatur G.
Minois- wygięty w łuk na rozżarzonych węglach, zionie płomieniami i dymem, w
którym wirują drobne figurki potępieńców; w każdej garści ściska on wiele ciał,
inne zaś miażdży stopami; wokół niego rogate diabły o błotnistych, nietoperzach
skrzydłach miotają ciałami, dręczą je, policzkują grzeszników; wokół tej sceny
na urwiskach górskich, błyskają płomienie ognisk, w których prażą się
potępieni.” Te motywy odcisną się również na licznych portalach w których
kamienne ciosy odkute dłonią anonimowych mistrzów będą snuć wielką dramaturgię
losu człowieka. Wystarczy spojrzeć na zachodni portal słynnej katedry St.
Lazare w Autun i przeczytać sobie doskonałą interpretację zawiłej eschatologii
dokonaną przez historyka A. Guriewicza. Również na ikonach możemy dostrzec purpurową
rzekę ognia w której zanurzeni są grzesznicy błagający o ocalenie.Nie można się
dziwić że te zaludniony od nagich istot świat Sądu Ostatecznego i tego, co po
nim nastanie, stał się inspiracją dla fantasmagoryjnych obrazów Boscha, czy
Goyi przedstawiającego krwiożerczego Saturna pożerającego własne dzieci. Poeta
Louis Eunius przyglądając się tym płodom ludzkiej wyobraźni pisał: „Lucyfer,
owo monstrum rozciągnięte na ziemi, zionął ogniem i płomieniami, znaczna liczba
ludzi wchodziła do jego gardzieli. I w tym samym czasie Lucyfer wyrzygiwał ich,
inne zaś diabły zmuszały ludzi, by wstępowali w gardziel po raz wtóry.” Mamy zatem do czynienia z teatrem strachu którego
poszczególne akty będą wracać w licznych nawiązaniach malarskich. Ten mało
terapeutyczny, choć artystycznie ciekawy popis umiejętności, nie wpłynął zbyt
dobrze na wiernych zacierając w ich duszach ocean Bożego miłosierdzia i piękna
świata, które zdominowały szkaradne otchłanie lęku i ludzkich projekcji duszy,
świadczącej o chrześcijaństwie jako o religii winy- a nie zdruzgotanych bram
otchłani. Chrześcijaństwo nigdy nie przestało mówić o piekle, nawet jeśli było
ono niepopularne lub niewygodne dla współczesnych kaznodziejów. Współcześnie
obraz piekła jest przeniknięty paschalną nadzieją. Nie można zbyt łatwo dać się
wprowadzić w logikę sądu i następującej po niej kary. „Piekło zgorzkniało,
spotkawszy się Cię w otchłani. Zgorzkniało bo zostało puste. Zgorzkniało, bo
zostało oszukane. Zgorzkniało, bo umarło. Zgorzkniało, bo zostało obalone”-
głosi w katechezie św. Jan Chryzostom. „Nie oznacza to, że po Zmartwychwstaniu
Chrystusa otchłań już nie istnieje. Istnieje, lecz została już skazana na
śmierć” (H. Ałfiejew). Bóg jest blisko cierpiących, można to wyczytać na
stronnicach Biblii i u świętych. Święty Sylwan odwołuje się do współczucia
Boga: „Miłość by tego nie zniosła.” W zmartwychwstaniu „Chrystus śmiercią podeptał
śmierć” a w swoim przemienieniu rozjaśnił i napełnił nadzieją przyszłość
ludzkiej historii. „Niesłuszne jest twierdzić, że grzesznicy w piekle są pozbawieni
miłości Boga..., miłość jednak działa na dwa różne sposoby, staje się
cierpieniem w ludziach dotkniętych ciężkimi doświadczeniami i radością
błogosławionych”(św. Izaak Syryjczyk). Dlatego przez miłosierdzie Kościoła i
jego modlitwę dokonuje się urzeczywistnienie nadziei na zbawienie wszystkich.
Każdego roku w czasie Wigilii Paschalnej słyszymy znamienne słowa: „Dzisiaj
wszystko jasności jest pełne, niebo i ziemia, i otchłań cała.”