Spraw
łaskawie, abym w dniu ostatecznym, kiedy przyjdziesz w swojej chwale, stał się
godny ujrzeć Cię w tym samym ciele i abym Cię objął miłością serca – Nerses
Snorhali.
Bardzo wiele miejsca w
moich rozważaniach nad sztuką poświęciłem ikonie- wizerunkom lub
wielofiguralnym przedstawieniom narracji, splecionych z liturgicznym obchodem
świąt; wykonanych najczęściej na desce
za pomocą farb i pieczołowicie przestrzeganej tradycji warsztatowej. Chciałbym
również napisać słów kilka o ikonach rzeźbionych, choć Kościół z ogromną
rezerwą przez całe wieki podchodził do sztuki rzeźbiarskiej. Myślę, że kolebką
tego rodzaju wytwórczości rękodzielniczej jest rozległy i górzysty region na
zachód od Morza Kaspijskiego i usytuowany na północ od dawniej historycznie
Mezopotamii, a tym miejscem jest Armenia. „Dwie różne siły, dwie przeciwstawne
tendencje, przenikające się wzajemnie, łączące się w nowe, twórcze impulsy,
rządziły życiem Armenii i kształtowały charakter narodu przez wiele wieków:
Wschód i Zachód, duch Azji i duch Europy”- tak lapidarnie opisał dzieje tego
obszaru poeta Walery Briusow. To kraj baśniowy z licznymi wzniesieniami,
górzystymi pasmami górskimi i wodnymi nizinami wyżłobionymi w strumieniu czasu.
To miejsce biblijne gdzie według pradawnej tradycji Noe wraz ze swoją rodziną
miał zobaczyć ląd ocalenia i gdzie Bóg miał osadzić na świętej górze Ararat
zbudowaną przez niego z drewna arkę. Ta zapierająca dech w piersiach przestrzeń
jest kolebką kultury ormiańskiej i gruzińskiej, związanej z działalnością
ewangelizacyjną świętego Grzegorza Oświeciciela i jego uczniów. Już Euzebiusz z
Cezarei w swojej drobiazgowej „Historii kościelnej” odnotował, że
chrześcijaństwo pojawiało się tam już w IV wieku. To, co specyfikuje kulturę
materialną tego obszaru to sztuka rzeźbienia w drewnie, kamieniu, kości
słoniowej- promieniująca później na rozległe obszary bizantyjskiego świata. „Stańmy
z bojaźnią, stańmy z drżeniem, stańmy dobrze i patrzmy z uwagą w górę”- głosi
starożytna anafora Kościoła ormiańskiego. Spoglądać w górę ! Znamienne jest to
liturgiczne wezwanie podrywające zmysły ku duchowemu widzeniu i estetycznemu
przeżyciu dramatu wiary. Sztuka jest emanacją takiego doświadczenia. Architektura
ze wspaniałymi kościołami- o rzutach kwiatowych wychylających płatki w różne
strony świata- z oktagonalnymi wieżami, które w niczym nie przypominają tych
greckich, dekorowane fantastycznymi okładzinami rzeźbiarskimi i licznymi
motywami ornamentacyjnymi stanowiącymi konfuzję tak wielu egzotycznych światów,
intrygujących nas ludzi Zachodu. To udana synteza wątków syryjskich, perskich i
greckich. To kościoły na planie centralnym, jednonawowe w których przestrzeń
wnętrza będzie znajdowała swoje zwieńczenie w kopule przez którą sączyć się
będzie miarowo światło i śpiew będzie rezonował podnosząc duszę ponad materię
murów. Z zewnątrz kubiczne bryły na które został nałożony wyszukany rzeźbiarski
kostium. „Bóg istnieje, wystarczy posłuchać kamieni. Wystarczy posłuchać, na
przestrzeni tysiącleci, niezliczonych głosicieli niewymawialnego imienia- Nomen innominabile, nomen omniominabile !
– święci, mędrcy, prorocy, pokorni twórcy piękna, ci, którzy przy cielesnym
warsztacie bezustannie tkają nić wieczności i niedopuszczaną do rozerwania tej
tkaniny”(O. Clement). Na dekorację składają się: ślepe arkady, łamane listwy, w
ornamentyce wspominana już wcześniej plecionka, krzyże, palmety sasanidzkie,
płaskorzeźby figuralne. Program rzeźbiarski na zewnątrz budowli kościelnych i
klasztornych staje się ormiańskim „ikonostasem” prowadzącym wzrok widza ku
światu Boga i liturgii niebiańskiej. Te skomplikowane wzory przywodzą na myśl
syryjskie, czy iryjskie plecionki barwnych kodeksów iluminowanych lub islamską
arabeskę imitującą wijący się w gąszczu przenikania się form – świat bujnej
flory i fauny. Ta rzeźba jest ściśle zespolona z architekturą, co czyni ją obcą
tradycji prawosławnej Grecji czy Słowiańszczyzny, a zapowiada bardziej
repertuar form romańskiego średniowiecza. Wystarczy zobaczyć wspaniałe fasady
kościołów czy klasztorów z tympanonami i urokliwie ukształtowanymi wizerunkami
Chrystusa na Majestacie. Zatrzymać się wzrokiem na fotografiach jaskiniowego klasztoru
Gergharda, czy fasadzie kościoła Akdamar, aby uświadomić sobie że odkuta z
kamienia dłutem- rodzi się ikona. „Umieść mnie także w gałęziach tego drzewa !”-
wołał Nerses Snorhali. Centralnym punktem tej orientalnej teologii wizualnej
jest krzyż w formie rzeźbionej płyty- chaczkar- interpretowany jako drzewo
życia, otoczony finezyjnie wykonanymi i rytowanymi plecionkami, winnymi
gronami, czy tarczą słoneczną- postrzegającą Chrystusa jako Solus Invictus. Pośród
dzieł sztuki chrześcijańskiej pierwszego tysiąclecia odnaleźć można wiele
obrazów teofanii z motywem promieniowania. „Hymn nasz ofiarujmy władcy a
Chrystusa Słońce sprawiedliwości- życie powstające dla wszystkich ujrzymy”(św.
Jan Damasceński). Krzyż, podobnie jak w tradycji koptyjskiej staje się znakiem
rozpoznawczym narodu który był boleśnie doświadczany przez wieki historii i
zachował swoje chrześcijańskie korzenie. Wielki myśliciel szkoły w Antiochii
Syryjskiej Teodor z Mopsuestii (350- 428) w jednej z homilii chrzcielnych mówił
neofitom o konieczności nowego narodzenia: „przez chrzest zmartwychwstajesz z
Chrystusem, i otrzymujesz obraz tego oczekiwanego narodzenia, ukazujesz się
jako obywatel niebios, gdyż jesteś uczestnikiem królestwa niebieskiego.” Myślę,
że te głębokie słowa można przenieść do obszaru sztuki, która ma jeden cel-
stać się obrazem przemienionego już świata Boga. Ikona odciśnięta w rzeźbie !
Wydobyta z kamienia lub rytowana w drewnie- zapowiadająca już przedsmak świata
przebóstwionego.