sobota, 27 lipca 2019


Spraw łaskawie, abym w dniu ostatecznym, kiedy przyjdziesz w swojej chwale, stał się godny ujrzeć Cię w tym samym ciele i abym Cię objął miłością serca – Nerses Snorhali.

Bardzo wiele miejsca w moich rozważaniach nad sztuką poświęciłem ikonie- wizerunkom lub wielofiguralnym przedstawieniom narracji, splecionych z liturgicznym obchodem świąt; wykonanych najczęściej  na desce za pomocą farb i pieczołowicie przestrzeganej tradycji warsztatowej. Chciałbym również napisać słów kilka o ikonach rzeźbionych, choć Kościół z ogromną rezerwą przez całe wieki podchodził do sztuki rzeźbiarskiej. Myślę, że kolebką tego rodzaju wytwórczości rękodzielniczej jest rozległy i górzysty region na zachód od Morza Kaspijskiego i usytuowany na północ od dawniej historycznie Mezopotamii, a tym miejscem jest Armenia. „Dwie różne siły, dwie przeciwstawne tendencje, przenikające się wzajemnie, łączące się w nowe, twórcze impulsy, rządziły życiem Armenii i kształtowały charakter narodu przez wiele wieków: Wschód i Zachód, duch Azji i duch Europy”- tak lapidarnie opisał dzieje tego obszaru poeta Walery Briusow. To kraj baśniowy z licznymi wzniesieniami, górzystymi pasmami górskimi i wodnymi nizinami wyżłobionymi w strumieniu czasu. To miejsce biblijne gdzie według pradawnej tradycji Noe wraz ze swoją rodziną miał zobaczyć ląd ocalenia i gdzie Bóg miał osadzić na świętej górze Ararat zbudowaną przez niego z drewna arkę. Ta zapierająca dech w piersiach przestrzeń jest kolebką kultury ormiańskiej i gruzińskiej, związanej z działalnością ewangelizacyjną świętego Grzegorza Oświeciciela i jego uczniów. Już Euzebiusz z Cezarei w swojej drobiazgowej „Historii kościelnej” odnotował, że chrześcijaństwo pojawiało się tam już w IV wieku. To, co specyfikuje kulturę materialną tego obszaru to sztuka rzeźbienia w drewnie, kamieniu, kości słoniowej- promieniująca później na rozległe obszary bizantyjskiego świata. „Stańmy z bojaźnią, stańmy z drżeniem, stańmy dobrze i patrzmy z uwagą w górę”- głosi starożytna anafora Kościoła ormiańskiego. Spoglądać w górę ! Znamienne jest to liturgiczne wezwanie podrywające zmysły ku duchowemu widzeniu i estetycznemu przeżyciu dramatu wiary. Sztuka jest emanacją takiego doświadczenia. Architektura ze wspaniałymi kościołami- o rzutach kwiatowych wychylających płatki w różne strony świata- z oktagonalnymi wieżami, które w niczym nie przypominają tych greckich, dekorowane fantastycznymi okładzinami rzeźbiarskimi i licznymi motywami ornamentacyjnymi stanowiącymi konfuzję tak wielu egzotycznych światów, intrygujących nas ludzi Zachodu. To udana synteza wątków syryjskich, perskich i greckich. To kościoły na planie centralnym, jednonawowe w których przestrzeń wnętrza będzie znajdowała swoje zwieńczenie w kopule przez którą sączyć się będzie miarowo światło i śpiew będzie rezonował podnosząc duszę ponad materię murów. Z zewnątrz kubiczne bryły na które został nałożony wyszukany rzeźbiarski kostium. „Bóg istnieje, wystarczy posłuchać kamieni. Wystarczy posłuchać, na przestrzeni tysiącleci, niezliczonych głosicieli niewymawialnego imienia- Nomen innominabile, nomen omniominabile ! – święci, mędrcy, prorocy, pokorni twórcy piękna, ci, którzy przy cielesnym warsztacie bezustannie tkają nić wieczności i niedopuszczaną do rozerwania tej tkaniny”(O. Clement). Na dekorację składają się: ślepe arkady, łamane listwy, w ornamentyce wspominana już wcześniej plecionka, krzyże, palmety sasanidzkie, płaskorzeźby figuralne. Program rzeźbiarski na zewnątrz budowli kościelnych i klasztornych staje się ormiańskim „ikonostasem” prowadzącym wzrok widza ku światu Boga i liturgii niebiańskiej. Te skomplikowane wzory przywodzą na myśl syryjskie, czy iryjskie plecionki barwnych kodeksów iluminowanych lub islamską arabeskę imitującą wijący się w gąszczu przenikania się form – świat bujnej flory i fauny. Ta rzeźba jest ściśle zespolona z architekturą, co czyni ją obcą tradycji prawosławnej Grecji czy Słowiańszczyzny, a zapowiada bardziej repertuar form romańskiego średniowiecza. Wystarczy zobaczyć wspaniałe fasady kościołów czy klasztorów z tympanonami i urokliwie ukształtowanymi wizerunkami Chrystusa na Majestacie. Zatrzymać się wzrokiem na  fotografiach jaskiniowego klasztoru Gergharda, czy fasadzie kościoła Akdamar, aby uświadomić sobie że odkuta z kamienia dłutem- rodzi się ikona. „Umieść mnie także w gałęziach tego drzewa !”- wołał Nerses Snorhali. Centralnym punktem tej orientalnej teologii wizualnej jest krzyż w formie rzeźbionej płyty- chaczkar- interpretowany jako drzewo życia, otoczony finezyjnie wykonanymi i rytowanymi plecionkami, winnymi gronami, czy tarczą słoneczną- postrzegającą Chrystusa jako Solus Invictus. Pośród dzieł sztuki chrześcijańskiej pierwszego tysiąclecia odnaleźć można wiele obrazów teofanii z motywem promieniowania. „Hymn nasz ofiarujmy władcy a Chrystusa Słońce sprawiedliwości- życie powstające dla wszystkich ujrzymy”(św. Jan Damasceński). Krzyż, podobnie jak w tradycji koptyjskiej staje się znakiem rozpoznawczym narodu który był boleśnie doświadczany przez wieki historii i zachował swoje chrześcijańskie korzenie. Wielki myśliciel szkoły w Antiochii Syryjskiej Teodor z Mopsuestii (350- 428) w jednej z homilii chrzcielnych mówił neofitom o konieczności nowego narodzenia: „przez chrzest zmartwychwstajesz z Chrystusem, i otrzymujesz obraz tego oczekiwanego narodzenia, ukazujesz się jako obywatel niebios, gdyż jesteś uczestnikiem królestwa niebieskiego.” Myślę, że te głębokie słowa można przenieść do obszaru sztuki, która ma jeden cel- stać się obrazem przemienionego już świata Boga. Ikona odciśnięta w rzeźbie ! Wydobyta z kamienia lub rytowana w drewnie- zapowiadająca już przedsmak świata przebóstwionego.